Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#63638

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W maju tego roku szukałam butów na ślub; miały być białe, dobrze wyprofilowane i mieć określoną, pasującą do długości sukni wysokość obcasa. Jako że oferty salonów ślubnych porażały na ogół, ale nie jakością, a raczej ceną, szukałam szpilek w mniejszych sklepikach. Tak trafiłam na mały sklep z obuwiem na ulicy Zamojskiej (mieszkam w Lublinie). Weszłam, tłumaczę starszemu panu, zajętemu wpisywaniem jakichś danych do zeszytu, o co mi chodzi, podaję rozmiar.
- Takich nie ma, białych butów w ogóle się nie produkuje, tylko zamawia, może pani zamówić, przyjdą za jakiś czas – odparł pan dość niemiłym tonem.
Rozglądając się po asortymencie, zlokalizowałam jednak inne buty, bardzo ładne, choć nieodpowiednie na ślub. Niewiele myśląc, sięgnęłam po pantofelka, by go obejrzeć z bliska i... na skutek niezręczności zawaliłam całą przemyślną konstrukcję.
- Tak mi przykro, przepraszam, naprawdę nie chciałam – powiedziałam ze skruchą i schyliłam się, by pomóc panu naprawić szkodę. Jednak w niego jakby diabeł wstąpił. Zaczął krzyczeć:
- I co narobiła? Jak się chce buta, to się prosi, pyta, a nie tak! Niezdara! Łamaga!
- Nie chciałam przeszkadzać, pisał pan coś...
-Kto to teraz sprzątnie? Kto to teraz sprzątnie? - gorączkował się pan, wciąż podniesionym tonem. Miałam wrażenie, że za chwilę pobije mnie którąś szpilką! Gdy więc wyszedł zza lady, nie traciłam czasu, odłożyłam trzymane w ręku buty na podłogę i uciekłam stamtąd jak najszybciej.

Do dziś omijam ten sklep i odradzam wszystkim znajomym zakupy w nim

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (69)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…