Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#63977

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam niespełna czteroletnią córkę. Staram się wychowywać ją rozsądnie, nie biegamy po parkingu, nie rozrzucamy towaru w sklepie, nie siedzimy murem przed telewizorem. Szacunek, bezpieczeństwo i takie tam oczywiste.

Raczej na nią nie krzyczę (to po prostu nie działa), znam lepsze sposoby. Najczęściej wystarczy zwykłe zwrócenie uwagi.

Akurat potrzebowałam kupić parę rzeczy. Spożywczak starego typu, z ladą. Przed ladą półeczka, teoretycznie na torebkę. Teoretycznie...

Za mną pan i pani.

Ja: Poproszę ser żółty, Natalka nie wspinaj się na tą półkę. I wodę małą, soczek mutliwitamina, Natalia mówiłam ci coś. A, i masło poproszę. Nie, siadać na tej półce też nie wolno. Ile płacę?

Ostatnią uwagę wygłosiłam już tonem kategorycznym, ale od krzyku dzieliło mnie jeszcze kilkadziesiąt decybeli.

Pan: Siadaj, co tam mama wie.

Zagotował mnie, postanowiłam olać. Najłatwiej wychowywać nie swoje dzieci. Ale...

Pani: Biedne dziecko, mamusia za dużo wrzeszczy.

Ja: Proszę pani, nie wrzeszczę, ale dziecko jakieś zasady musi znać.

Pani: Wrzeszczy pani. A przecież widać, że ona już całkiem panią pozbadła (czyt. rządzi mną).

Ja: Nacia, otwórz mi, proszę, drzwi. A państwo miech nie oceniają po dziesięciu sekundach.

Pani: A w sklepie to się trzeba zachowywać cicho i grzecznie!

Minęły dwa tygodnie, do dziś nie rozumiem, czy jakbym pozwoliła, żeby moje dziecko tę półkę pierońską urwało, to byłabym wystarczająco"cicha i grzeczna"?

Oczywiście nie pamiętam tak dokładnie, co wtedy kupowałam. Pewna jest tylko woda, resztę podałam z głowy.

sklepy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 106 (300)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…