Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#64018

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czytałam już wiele piekielnych sytuacji i jak dotąd sądziłam, że mam naprawdę dużo szczęścia, aż do teraz.

Sytuacja ma miejsce w Sosnowcu w salonie Orange (celowo podaję nazwę).
Konkretnie chodzi o podpisanie umowy o Internet z telewizorem w ofercie na Święta.

Jako, że mieszkam ze swoim chłopakiem, postanowiliśmy podpisać umowę o Internet w pomarańczowych.
Już wcześniej moja mama korzystała z ich usług i naprawdę nie mieliśmy się do czego doczepić. Wszystko fachowo, Internet full wypas, każda awaria naprawiona, no po prostu sielanka.
Pech chciał, iż nasz telewizor zakończył swój żywot, a jako że razem z lubym mamy pracę na podstawie umowy zlecenie, nie mogliśmy kupić sprzętu w systemie ratalnym, a odłożona gotówka posłużyła nam do zakupu samochodu. Spłukani i bez tv, znaleźliśmy ofertę z całkiem fajnym telewizorem, Internetem itp itd. Szybka kalkulacja wydatków i pyk! Jedziemy do salonu dowiedzieć się więcej i ewentualnie podpisać umowę.
Trafiliśmy na sympatyczną Panią, która nam wszystko wyjaśniła, wysłała formularz do banku, czy takowy telewizor możemy dostać. Decyzja została rozpatrzona pozytywnie, więc pozostaje tylko podpisywać umowę.

I tutaj zaczyna się piekielność.

Przed podpisaniem umowy, zostaliśmy poinformowani, że jeszcze pod adres, gdzie będziemy korzystali z usługi, musi przyjechać technik i sprawdzić łączę, które wcześniej należało do mojej mamy (Jej umowa dobiegła końca, więc złożyła wypowiedzenie, jako że Internet chcieliśmy mieć na siebie).
Czas oczekiwania technika? Do dwóch tygodni.

I tak sobie czekaliśmy ale już nie dwa tygodnie, a miesiąc. Technika jak nie było, tak nie ma.
Lekko zdenerwowani zadzwoniliśmy do Pani, która załatwiała naszą sprawę z zapytaniem co jest grane.
Odpowiedziała, że mamy się nie martwić, że to okres Świąteczny i niestety wszyscy muszą czekać. Niby w porządku, z tym że wszystko było dogadane na początku listopada, a tu grudzień i nic. Postanowiliśmy czekać, ponieważ nam bardzo zależało.

Grudzień się skończył, tak szybko jak się zaczął, więc tym razem przyjechaliśmy do salonu. Okazało się że szanowny Pan technik był, łączę jest w porządku, podpisujemy umowę.
Sprzęt został wydany, ale nie możemy go sami podłączyć, mamy czekać na kolejnego technika. Telewizor dostaniemy w momencie, kiedy podpiszemy wykonanie zlecenia.
No dobra, okej. Poczekamy.

Po dwóch tygodniach Pan technik zadzwonił na mój numer, informując mnie że nie może do mnie trafić i prosi abym go pokierowała. Jasne, nie ma przecież w tym problemu, tylko że technik na zleceniu ma całkowicie inny adres, a mianowicie adres gdzie mój chłopak jest zameldowany.
Szybko poprawiam kochanego technika, że ma niepoprawny adres i podyktowałam ten, pod którym ma być włączona usługa.
Usłyszałam tylko, że w takim razie należy wysłać zlecenie do korekty i czekać na kolejny telefon.

Po tej informacji byłam święcie przekonana, iż może Pani z pomarańczowych coś pomyliła. Sprawdziłam umowę, wszystko się zgadza. Ponowny telefon do pomarańczowych. W systemie zlecenie zostało odrzucone, należy podpisać kolejną umowę. I historia ta sama. Nowa umowa, powtórzone milion razy na jaki adres, Pani zapewnia że ty razem będzie w porządku. No ale nie.

Trzy tygodnie później telefon od technika. Ale już nieco inny. Pan technik totalnie zalany w trupa, mówi mi że mam go kierować, bo nie może trafić. Tak strasznie bełkotał, że nie w sposób było go zrozumieć. Pytam o adres, tak dla upewnienia i co słyszę? Adres ZAMELDOWANIA, nie ZAMIESZKANIA.

Tutaj mnie już krew zalała i wykrzyczałam przez telefon, że ta sytuacja miała już miejsce i wyraźnie podawałam adres, na którym ma być załączona usługa. Pan technik powiedział coś w stylu przeprosin i po prostu się rozłączył. Jeszcze w tym samym dniu pojechałam do salonu, zwrócić uwagę na to, iż kończy się nasza cierpliwość, bo jakby nie było przez ten cały czas jesteśmy bez stałego dostępu do Internetu.

W salonie, zrobiło się poruszenie. Panie, które akurat były na zmianie, przeżyły szok, kiedy w komputerze po raz kolejny nasze zlecenie zostało odrzucone, przez złe podanie adresu dostawy. Jeszcze większe zaskoczenie przeżyły, kiedy opowiedziałam o pijanym techniku. Jedna z Pań zadzwoniła na infolinię, dowiedzieć dlaczego tak jest i oczywiście nikt nic nie wie. Pytam, jak długo to jeszcze potrwa. Odpowiedź zaskakująca. Wszystko ma być załatwione do 16.01. Od 17.01 będę miała dostęp do Internetu. Dobra poczekam, chociaż już zaczynam rozglądać się za innym dostawcą Internetu. Dostałam kilka bajerów za darmo ramach przeprosin. Czekamy dalej.

I tak sobie właśnie czekamy do dzisiaj, aż dzwoni telefon. Technik! Numer już znam na pamięć, więc odbieram i słyszę: Dzień dobry, technik z Orange ble ble ble, Czy jest Pani w domu, ponieważ za 30 min będziemy na miejscu. Cała w skowronkach odpowiadam, że jak najbardziej i pytam o adres. Oczywiście odpowiedź wcale nie dziwna - Adres zameldowania chłopaka. Dziękuje.

I powiedzcie mi proszę, co ja mam robić? Na Internet czekam już dwa miesiące i nic. Totalnie olewanie klienta. Do Pań z salonu nie mam pretensji, bo robią co mogą. Formularz do umowy jest wypisany prawidłowo, ale czy tak trudno pojąć różnicę pomiędzy adresem zameldowania, a adresem zamieszkania?

Kochany Orange

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 275 (373)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…