zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kilka akcji:
1) W sklepie samoobsługowym.
Podchodzę do kasy, dzień dobry.
Pani kasuje, mi się nagle przypomina, że mam siatkę w torbie i że wypadałoby się spakować.
Wyrwało mi się ciche "A, siatka" i zanim się połapałam reklamówka była nabita.
Lekka konsternacja, ale nie będziemy kierownika ściągać do głupich trzydziestu groszy...
Co jest piekielne?
Ano banda buraków, którzy nie potrafią powiedzieć "poproszę siatkę".
2) Z czasów gdy jeszcze pracowałam na mięsnym.
Był jeden szczególny klient. Mówiłyśmy o nim TEN, WIESZ KTÓRY.
Obsługiwanie go wyglądało tak:
K: Dzień dobry.(z ukłonem!)
J: Dzień dobry.
K: Czy są korpusy?
J: Są
K: To dwa poproszę.
I w tym stylu całe zakupy.
I taki klient był jeden. Na całe dziesiątki, a kto wie, czy nie setki takich:
J: Dzień dobry
K: Karkówkę! Ładniejszej nie ma?
3) I oczywiście - dzieci.
Moja jaka jest, taka jest. Koszyk w sklepie odstawi, leniwe zagniecie, zabawki posprząta.
Ale jest wściekle nieposłuszna. Można jej dziesięć razy mówić "nie biegaj" a i tak podziała dopiero złapanie za kaptur i przetrzymanie aż się uspokoi.
Więc stoję przy kasie, Natalka jest w dziesięciu miejscach naraz, zagaduje mnie, nie reaguje na polecenia, urządza awanturę o lizaka i miętusy...
A od kasjerki słyszę, że to wyjątkowo grzeczne dziecko jest.
Jakby mówiła, że normalne, przeciętnie grzeczne, to OK. Ale ona jest podobno grubo powyżej przeciętnej.
To jakie dzieci tam przychodzą?!?!
I teraz refleksja - co to za czasy?
1) W sklepie samoobsługowym.
Podchodzę do kasy, dzień dobry.
Pani kasuje, mi się nagle przypomina, że mam siatkę w torbie i że wypadałoby się spakować.
Wyrwało mi się ciche "A, siatka" i zanim się połapałam reklamówka była nabita.
Lekka konsternacja, ale nie będziemy kierownika ściągać do głupich trzydziestu groszy...
Co jest piekielne?
Ano banda buraków, którzy nie potrafią powiedzieć "poproszę siatkę".
2) Z czasów gdy jeszcze pracowałam na mięsnym.
Był jeden szczególny klient. Mówiłyśmy o nim TEN, WIESZ KTÓRY.
Obsługiwanie go wyglądało tak:
K: Dzień dobry.(z ukłonem!)
J: Dzień dobry.
K: Czy są korpusy?
J: Są
K: To dwa poproszę.
I w tym stylu całe zakupy.
I taki klient był jeden. Na całe dziesiątki, a kto wie, czy nie setki takich:
J: Dzień dobry
K: Karkówkę! Ładniejszej nie ma?
3) I oczywiście - dzieci.
Moja jaka jest, taka jest. Koszyk w sklepie odstawi, leniwe zagniecie, zabawki posprząta.
Ale jest wściekle nieposłuszna. Można jej dziesięć razy mówić "nie biegaj" a i tak podziała dopiero złapanie za kaptur i przetrzymanie aż się uspokoi.
Więc stoję przy kasie, Natalka jest w dziesięciu miejscach naraz, zagaduje mnie, nie reaguje na polecenia, urządza awanturę o lizaka i miętusy...
A od kasjerki słyszę, że to wyjątkowo grzeczne dziecko jest.
Jakby mówiła, że normalne, przeciętnie grzeczne, to OK. Ale ona jest podobno grubo powyżej przeciętnej.
To jakie dzieci tam przychodzą?!?!
I teraz refleksja - co to za czasy?
sklepy
Ocena:
-31
(51)
Komentarze