Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65177

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Praca w Polsce. Tego typu historii było już wiele, ale to co mnie spotkało, jest klasycznym i jaskrawym dowodem na to, że polski kapitalizm przypomina raczej jego najgorszą odmianę z początków XIX wieku.

Pracuję w hotelu, jestem recepcjonistą. Doświadczenie 7 lat. Wcześniej pracowałem jeszcze w dwóch innych. Angielski ok, niemiecki taki sobie. Na nocnych zmianach trzeba obsługiwać bar, w związku z czym posiadam kilka dodatkowych umiejętności:
Noszę po cztery talerze z żarciem.
Umiem robić drinki, ale nie znoszę gdy jakiś koleś chce szybko upić laskę i każe przygotować mi jakiś "dupołamacz".
Potrafię pół litra na trzech rozlać po równo.

Niedawno dowiedziałem się, że w okolicznym miasteczku otwiera się nowy hotel, gwiazdek cztery. Lokalizacja dobra, bo miałbym dość blisko. Właściciel ma jeszcze 3 inne i jakąś hurtownię ubrań. Myślę że spróbuję. Jak mnie będą chcieli to poproszę obecnego szefa o podwyżkę, a jak odmówi to będę miał argumenty. Składam papiery, jest telefon, umawiam się na rozmowę itp.

Jestem na miejscu, obiekt robi wrażenie. Czekam na audiencję. Podjeżdża audi r8, wygląda na nowe. Wysiada koleś w średnim wieku, chyba ok 40, ale trudno stwierdzić. Wygląda jakby się z katalogu urwał. Jego garniak kosztuje chyba więcej niż mój samochód. Na dodatek zaparkował swój bolid obok mojej 12 letniej A3 - która wygląda obok jego fury jak upośledzona starsza siostra. Zdejmuje bryle od gucciego. Szczerzy równiutką i bielutką klawiaturę. Podaje wypielęgnowaną łapę do przywitania, gładzi wypolerowany, świecący żelem fryz a'la alwaro i zaprasza do środka.

Siadam w jego biurze. On naprzeciwko. Spod mankietu wystaje zegarek omega z charakterystycznym logo w postaci ostatniej litery greckiego alfabetu. Rozglądam się po wnętrzu. Mahoń, dąb, drzewo sandałowe czy cokolwiek to jest. Po kątach jakieś kosztowne i gustowne duperele. Cycata blondi asystentka przynosi mój papier i proponuje kawę. Zapowiada się spoko. Koleś czyta moje CV, coś tam mruczy do siebie. Pyta o doświadczenie, zagaduje o szczegóły związane z robotą i w końcu pada sakramentalne: Ile chce Pan zarabiać? Myślę sobie, czy on sprawdza jaki jestem zdesperowany? Robotę mam, mogę zagrać ostro. Mówię, że tyle ile maksymalnie może mi zaoferować. Chyba nie bardzo mu się taka odpowiedź spodobała, ale wali prosto z mostu, że Uwaga: NA POCZĄTEK może mi zaoferować 1500 zł.

Ja słucham i mu mówię, że początek to ja miałem 11 lat temu jak poszedłem do pierwszej roboty i dymałem za najniższą krajową (600 zł wtedy to było), a od 7 lat pracuję w hotelach, więc początek to ja mam już dawno za sobą. Do tego języki i w ogóle znajomość programów komputerowych. Robota może i nie ciężka fizycznie, ale praca po 12h, do tego w święta i weekendy. Odpowiedzialność, faktury, duże kwoty pieniężne itp.

To ten mi ładuje, że to nowy hotel i musi mnie sprawdzić (sic) a do tego to trzeba zrobić stronę www (w siwi napisałem, że umiem takie rzeczy), ponadto założyć konta na portalach rezerwacyjnych (nie będę robił kryptoreklamy, jeden na B, drugi na H a trzeci na T) jeszcze miałbym się zajmować rezerwacjami grup wycieczkowych i jak na razie to będę sam.

Ja trawię to co mi mówi i zaczynam ogarniać. Koleś chce żebym zorganizował od podstaw recepcję, robił za webmastera, miał część obowiązków managera, albo najlepiej to i całość, odwalił brudną robotę przy rejestracji (w sumie to nie takie to trudne, jak się wie co i jak, ale za umiejętności się płaci) i to za półtora tysiąca polskich złotych!? Ano tak! Jeszcze łaskawca da mi umowę o pracę, a nie śmiecia o dzieło czy na zlecenie.

Jak się mam bawić w managera, to poprosiłbym i o wynagrodzenie na poziomie. Taki ktoś to w ogóle nie zaczyna rozmowy, jeżeli pensja nie oscyluje wokół średniej krajowej, a pan ładny szuka jelenia do odwalenia roboty i żeby było kogo ochrzanić jak coś pójdzie nie tak. A najlepiej to żebym tam siedział chyba na okrągło, bo będę na razie sam, a na jak długo, to jeszcze nie wiadomo.

Po prostu chwilę jeszcze pogadałem i mu grzecznie podziękowałem. Tyle dobrze, że wyłożył kawę na ławę, bo gdyby mi naobiecywał i zwolniłbym się z roboty to nieźle bym się przejechał.

Żałuję że mu nie powiedziałem, że skoro tak, to może się jeszcze umaluję? Chcę być ładny kiedy będzie mnie dymał! Ale riposta zawsze przychodzi z opóźnieniem.

Oczywiście w mojej starej pracy nie pytałem o podwyżkę. Później dowiedziałem się, że przeniósł do nowego obiektu część ekipy ze starych hoteli. Podobno kucharka zarabia 9 zł/h i to na czarno! Wiem z pewnego źródła, ale i tak nie mogę uwierzyć. Jeżeli tak, to gość rzeczywiście musiał się nieźle zdziwić, że nie padłem mu do nóg i nie pocałowałem w tyłek, bo przecież oferował mi umowę o pracę! Ależ ze mnie roszczeniowy i niewdzięczny nierób! Ominęła mnie niepowtarzalna okazja zarobienie dla niego na komplet nowych opon do jego wypasionej fury. Jego zafajdany zegarek kosztuje więcej niż ja miałbym zarabiać przez miesiąc!

Ja rozumiem, że jak miasteczko małe to i o pracę trudno, ale naprawdę dziwię się takim ludziom jak ta kucharka. Nie wiem jaką ma sytuację i nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale jak można pracować po 15 godzin, co drugi dzień (tak, takie tam mają zmiany) po 9 zeta i to bez umowy? Jeżeli to prawda, to dopóki będą ludzie pracujący za takie stawki, tak długo takie pajace będą się na nich tuczyć. Bo jak najłatwiej szybko się dorobić? Jeden musi okraść wielu, którzy uczciwie i ciężko pracują.

praca

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 587 (695)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…