Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65500

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak już wspominałem, prowadzę działalność gospodarczą, produkuję i sprzedaję sprzęt zabezpieczający przed poślizgiem, zarysowaniem czy obiciem.

Miedzy świętami, a sylwestrem zadzwonił do mnie jeden z pierwszych moich klientów. Prosił żebym do niego zajrzał. Mam do nich sentyment, bo to oni dali mi zarobić pierwsze pieniądze, zawsze znajdę dla nich czas żeby pogadać, mam w zanadrzu jakaś promocje czy gratis. Jednak tego klienta nie wspominam dobrze, dlaczego zapytacie, już opisuje.

Zaczynając w handlu odwiedzałem największe nawet pipidówy. Przecież wszędzie można pohandlować. Liczyłem że konkurencji tam nie zastanę. Myliłem się ale jeździłem dalej. Mój "były klient" właśnie prowadził sklep w takiej małej pipidówie dosłownie daleko do wszystkiego. Miejscowość leżała miedzy dwoma głównymi drogami. Z jednej i drugiej strony 40km w jedną stronę, ale cóż jak jest klient to się jeździło. Zajechałem pierwszy raz, zachwalam swój towar że lepszy, że wytrzymalszy. Klient pokiwał głową nawet nie słuchając i zapytał o cenę. Cóż, moja cena była niższa. Uśmiech zagościł na jego twarzy i mówi sprzedawaj. Tak zajeżdżałem mniej więcej co miesiąc do niego i sprzedawałem mój towar. Po kilku miesiącach konkurencja zmartwiona brakiem wysyłek do tego pana, wysłała przedstawiciela żeby sprawdził co się dzieje. Sprawdził, zrobił niższą cenę niż moja i on sprzedał. Później ja przyjechałem, ja zbiłem cenę odrobinę i ja sprzedałem. Trwało to pół roku. Zbijaliśmy cenę na zmianę.

Jednak kiedy podróże do jego miejscowości stawały się praktycznie nieopłacalne, bo cena już bardziej przypominała cenę hurtowników, którzy biorą towar za kilka tysięcy niż za kilka stów, postanowiłem zbić ostatni raz cenę na dosłowną granice opłacalności. Konkurencja już na pewno dawno tą granice minęła, jednak zbijała twardo, a klient tylko zacierał ręce.

Przyjechałem sprzedałem towar o jakieś 70% taniej niż za pierwszym razem, powiedziałem, że wracam za miesiąc. Po miesiącu cena była jeszcze niższa i tekst klienta "To ile tym razem zbijemy?" Odpowiedziałem że nic, bo jednak dziękuje za współprace, proszę o uregulowania faktur zaległych (tak tak, miał problemy z terminowym płaceniem). Klient zaskoczony co się dzieje. Pokrzyczał na mnie, na moją firmę, nie pozostałem mu dłużny, powiedziałem że tak nie traktuje się kontrahentów. Rozstaliśmy się w ogólnej złości i niechęci. Pieniądze po jakimś czasie odzyskałem strasząc sądem.

Ale dlaczego do mnie ten klient zadzwonił? Otóż wyjaśniam. Przejechałem się do niego. Przywitał mnie skruszony i pyta czy nie moglibyśmy wznowić handlu? Owszem. Dlaczego nie. Znowu widzę ten chytry uśmieszek i pytanie czy cena aktualna sprzed trzech lat. Musiał się zdziwić moją odmową i powiedzeniem mojej ceny, która jest nawet troszeczkę wyższa od pierwszej ceny dla niego zaproponowanej, plus 3 pierwsze faktury płatne gotówką, następne termin 14 dni, brak płatności równa się brakiem towaru. Oburzył się trochę. Mówił że to niepoważne, jak tak traktować klienta i kilka zdań w ten deseń.

Przypomniałem mu co wyprawiał około 3-4 lat temu. Że właśnie to było niepoważne i zapytałem dlaczego do mnie zadzwonił skoro tak mu było dobrze z konkurencją. Otóż konkurencja w ciągu 3 lat podniosła cenę o około 300%. Żeby wam wytłumaczyć obrazowo to przedstawię to tak.

Jedna sztuka mego towaru kosztuje mniej więcej 18-20zł. Pierwsza cena sprzed 4 lat, którą mu zaproponowałem była cena 16zł. Kiedy się rozchodziliśmy cenę miał na poziomie 7,5zł-8zł. A cena dla dystrybutorów wynosi mniej więcej 9-11zł. Czyli miał na sklepie lepsza cenę niż dystrybutorzy towaru. Natomiast konkurencja po upewnieniu się, że odpuściłem, zaczęła mu podnosić cenę w zastraszającym tempie. Obecnie cena ich towaru wynosi mniej więcej: 30zł. Chyba karma go dogoniła.

Tak handlujemy, na moich warunkach. Na razie wszystko wygląda jak należy. Zastanawiam się czy jak znowu przyjdzie konkurencja, to znowu będzie bawił się w licytatora i próbował zbijać cenę za wszelką cenę. Teraz nawet nie będę z nim się bawił. Co mu zapowiedziałem.

Skomentuj (86) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 463 (533)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…