zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Po przeczytaniu historii forumowicza Vatras http://piekielni.pl/65757 a konkretnie fragmentu o jajach na samochodzie, przypomniała mi się moja przygoda z czyszczeniem karoserii po bombardowaniu jajkami.
Na "mojej" ulicy parkujemy wzdłuż chodnika. Jest to ulica szeroka i na dodatek jednokierunkowa więc takie parkowanie nikomu nie przeszkadza.
Od czasu do czasu, front naszej kamienicy i samochody przed nią zaparkowane były obrzucane jajami.
Po analizie sąsiedzkiej doszliśmy do wniosku, że ktoś rzuca z kamienicy z przeciwnej strony ulicy.
Chytre to to było więc namierzenie było trudne. Nawet jak specjalnie czatowaliśmy w oknach, to nie dało się tej szui namierzyć bo ile można siedzieć w oknie jak monitoring ale jak to mówią przychodzi "kryska na Matyska".
Okazało się, że to była zabawa dwóch braci 15 i 17 lat. Ojca brak a rozmowa z mamusią była taka, że więcej z tego pojmował chyba mój pies, który się obok kręcił.
Kobietę interesował tylko jej obecny i na kilka dni partner oraz wódeczka.
Chłopaczków nie szło dorwać bo unikali konfrontacji jak ognia, tyle, że jajami dalej walili.
Policja? Śmiech na sali...
- A jest pan pewien?
- No przecież widzieliśmy. Sąsiad, ja...
Poszli, pogadali, stanęło na tym, że dowodów za mało i ze sprawy doopa bo nie ma pewności, że to oni.
A wiecie jaki jest koniec tej historii w kwestii rzucania? Gest. A konkretnie gest z rurką.
Kupiłem do kuchni reling celem przykręcenia do mebli. Wychodząc z auta zauważyłem, że okno lekko u nich uchylone i firanka się rusza ale nie od wiatru. Ktoś tam sobie zza firanki zaglądał.
Reling z odległości wyglądał zapewne jak stalowa rurka. Wyciągnąłem go z auta, skierowałem wyprostowaną ręką w stronę ich okna i powiedziałem.
- Nie było dowodów na was to na mnie też nie będzie.
Rzucanie jajkami ustało a pajace dalej wszystkich unikają.
Ślady tej cholernej głupoty widać do dziś, bo nie wiem czy wiecie ale zaschnięte jajko na samochodowym lakierze jest o wiele gorsze nawet od ptasich odchodów. Przy próbie usunięcia uszkadza lakier.
Na "mojej" ulicy parkujemy wzdłuż chodnika. Jest to ulica szeroka i na dodatek jednokierunkowa więc takie parkowanie nikomu nie przeszkadza.
Od czasu do czasu, front naszej kamienicy i samochody przed nią zaparkowane były obrzucane jajami.
Po analizie sąsiedzkiej doszliśmy do wniosku, że ktoś rzuca z kamienicy z przeciwnej strony ulicy.
Chytre to to było więc namierzenie było trudne. Nawet jak specjalnie czatowaliśmy w oknach, to nie dało się tej szui namierzyć bo ile można siedzieć w oknie jak monitoring ale jak to mówią przychodzi "kryska na Matyska".
Okazało się, że to była zabawa dwóch braci 15 i 17 lat. Ojca brak a rozmowa z mamusią była taka, że więcej z tego pojmował chyba mój pies, który się obok kręcił.
Kobietę interesował tylko jej obecny i na kilka dni partner oraz wódeczka.
Chłopaczków nie szło dorwać bo unikali konfrontacji jak ognia, tyle, że jajami dalej walili.
Policja? Śmiech na sali...
- A jest pan pewien?
- No przecież widzieliśmy. Sąsiad, ja...
Poszli, pogadali, stanęło na tym, że dowodów za mało i ze sprawy doopa bo nie ma pewności, że to oni.
A wiecie jaki jest koniec tej historii w kwestii rzucania? Gest. A konkretnie gest z rurką.
Kupiłem do kuchni reling celem przykręcenia do mebli. Wychodząc z auta zauważyłem, że okno lekko u nich uchylone i firanka się rusza ale nie od wiatru. Ktoś tam sobie zza firanki zaglądał.
Reling z odległości wyglądał zapewne jak stalowa rurka. Wyciągnąłem go z auta, skierowałem wyprostowaną ręką w stronę ich okna i powiedziałem.
- Nie było dowodów na was to na mnie też nie będzie.
Rzucanie jajkami ustało a pajace dalej wszystkich unikają.
Ślady tej cholernej głupoty widać do dziś, bo nie wiem czy wiecie ale zaschnięte jajko na samochodowym lakierze jest o wiele gorsze nawet od ptasich odchodów. Przy próbie usunięcia uszkadza lakier.
dwa głąby z jajkami
Ocena:
-5
(59)
Komentarze