Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#65972

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z racji wieku i schorzeń zmuszony jestem korzystać ze służby zdrowia dość intensywnie. A jako że jestem tejże służby zdrowia pracownikiem od lat, mam obraz z obu stron barykady.

Strona pierwsza: kolejki.
Widzę co się dzieje u mnie w przychodni. Widzę ludzi przychodzących przynajmniej raz w tygodniu do lekarza. Wiem z dyskretnego wywiadu, że w 99% są to ludzie, którym się nudzi. Paniusie, którym pryszczyk wyskoczył. Nie w rzeczy samej, tuż obok. I nie wpuści kogoś wyglądającego na naprawdę chorego. I kłóci się, awanturuje z byle powodu.

Strona druga: kolejki, ale...
Dostałem kategoryczny nakaz od mojej lekarki udania się do kardiologa. OK, doktór każe, pacjent robi. Dzwonię do przychodni specjalistycznej, termin taki, szału nie ma, trzy tygodnie czekania to rewelacja. Mam wizytę na 12:30. Jestem pod gabinetem 12:10. przyjechałem szybciej niż myślałem, tak wyszło. W gabinecie znudzony lekarz nawet się ucieszył, że ktoś przyszedł, bo tego co na 12:00 nie było. Tego co na 12:15 też. Wchodzę, załatwiam co trzeba, 12:40 wychodzę, korytarz pusty. W rejestracji umawiam zlecone echo serca, szukanie terminu, gadka szmatka, 12:50 dalej nikogo nie ma. Pacjenci są pozapisywani co 15 minut. Na czterech przyszedłem tylko ja.

U laryngologa to samo, z tą różnicą, że pacjent zapisany po mnie jednak przyszedł.
Mam zlecone badanie słuchu. 11:30. tradycyjnie przychodzę nieco wcześniej, 11:15 wchodzi pacjentka. Potem okazało się, że była zapisana na 11:00, opóźnienie, trudno, zdarza się. Czekam. Mija 12:00 czekam. Mija 12:15 dalej nic. Wchodzę zapytać co się dzieje, bo nie bardzo mogę tak długo czekać. Okazuje się że paniusia wybiera kolor aparatu słuchowego, a paniusia obsługująca nie jest w stanie przyspieszyć wyboru i tak sobie siedzą i paplają. Opier****am obie jak bure suki, może ktoś ma cały dzień na przesiadywanie w przychodni, ja nie mam. Znaczy mam, ale ja w przychodni pracuję... ;-D

Narzekamy na kolejki, NFZ każe robić sprawozdania co tydzień z ilości pacjentów oczekujących. I po co? Do kardiologa przychodzi jeden na czterech, na co innego ktoś robi sztuczną kolejkę, bo nie może się zdecydować na kolor.
I nie poradzi nic. Nic, żadna reforma niczego nie zmieni. Punkty są bogiem.

Ja po 15 latach pracy w tym cyrku widzę tylko jedno rozwiązanie, całkowita i bezwzględna prywatyzacja. Likwidacja NFZ, ministerstwa zdrowia, ZUS-u też. Niech sobie każdy wykupi ubezpieczenie w prywatnej firmie. Wiem, na przykład takich dializ prywatnie się nie zrobi, przeszczepu serca też. Ale takie „przyjemności” powinny zabezpieczać placówki naukowe lub budżet państwa. W końcu na paszportach mamy orzełka... a państwo powinno dbać o swoich.
Narzekaniem nic nie zmienimy.

słuzba_zdrowia

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 430 (514)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…