zarchiwizowany
Skomentuj
(2)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kolejna historia mi się przypomniała, którą zazwyczaj próbuje raczej wyprzeć z pamięci, bo się do dzisiaj zastanawiam jak mogłem być takim debilem
Rzecz się działa w urzędzie skarbowym w Łodzi. Miałem ze 12 lat i pojechałem z mamą coś załatwić (prawdopodobnie PIT). Stałem tak sobie grzecznie aż tu nagle jakiemuś panu wypadł banknot z dosyć dużym nominałem (bodajże 200 zł). Już chciałem powiedzieć panu gdy uciszyła mnie gestem jakaś Baba, która potem wzięła tę pieniądze, i jeszcze mi dziękowała i chciała dać coś "w nagrodę". Wiedziałem ,że źle zrobiłem więc nic nie wziąłem. I od tego czasu mam awersje do wszelkiego rodzaju złodziejstwa w życiu codziennym.
Rzecz się działa w urzędzie skarbowym w Łodzi. Miałem ze 12 lat i pojechałem z mamą coś załatwić (prawdopodobnie PIT). Stałem tak sobie grzecznie aż tu nagle jakiemuś panu wypadł banknot z dosyć dużym nominałem (bodajże 200 zł). Już chciałem powiedzieć panu gdy uciszyła mnie gestem jakaś Baba, która potem wzięła tę pieniądze, i jeszcze mi dziękowała i chciała dać coś "w nagrodę". Wiedziałem ,że źle zrobiłem więc nic nie wziąłem. I od tego czasu mam awersje do wszelkiego rodzaju złodziejstwa w życiu codziennym.
urząd skarbowy
Ocena:
-12
(28)
Komentarze