Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#66437

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historie sądowe ciąg dalszy.
Dzisiaj "DORĘCZANIE" cz. 1.

Wiem, nie brzmi zbyt piekielnie, ale skala problemu i konsekwencje piekielności nierzetelnych doręczeń w ostatnim czasie, warte są opisania na tym portalu. W 2014 roku nastało nowe
Inpost. No i się zaczęło.

Najpierw celem wyjaśnienia. Poczta sądowa, jak się zapewne domyślacie, to nie widokówka z wakacji. Z doręczeniami wiążą się daleko idące skutki, zwłaszcza w przypadku gdy adresat takiej korespondencji w rzeczywistości nie odbiera. Mówię tu przede wszystkim o doręczeniu zastępczym, charakterystycznym i dla postępowania cywilnego i dla karnego. W wielkim skrócie doręczenie takie zakłada, że osoba odpowiedzialna nie powinna unikać odpowiedzialności (karnej lub cywilnej) ignorując pisma wysyłane z instytucji państwowych i tym samym przedłużając postępowanie, narażając innych uczestników i strony na koszty, aż do przedawnienia.

Jeżeli więc doręczyciel pozostawi w odpowiednich odstępach czasu dwa awiza, umożliwiając adresatowi
faktyczne odebranie korespondencji, uznaje się, że taka przesyłka została doręczona ze wszystkimi tego konsekwencjami, łącznie z rozpoczęciem biegu terminu do składania odwołań czy ustosunkowania się do pisma zawartego w przesyłce itp.

Sami chyba rozumiecie, że są to poważne skutki, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że przesyłka wraz z całą zawartością zwracana jest do sądu. Na takiej kopercie odnotowywane są daty - pierwszego awizowania, drugiego awizowania (musi być to co najmniej ósmy dzień od pierwszego), zwrotu przesyłki do sądu (także co najmniej ósmy dzień od drugiego awizowania) - a także przyczyna niedoręczenia.
Z założenia, jeżeli ktoś stwierdził, że najwłaściwszym jest zignorowanie pism sądu, to sam jest sobie winny wszelkich wynikłych z tego konsekwencji. (celowo nie będę opisywać sytuacji, w których brak odebrania przesyłki wynika z nieaktualnego adresu, czy przyczyn losowych - bo to temat bardzo rozległy, no i zupełnie inne procedury).

Każda osoba jednak w mojej ocenie musi dostać realną szansę na odbiór takiej przesyłki, co jest zależne od zaufania do doręczyciela i informacji ujawnianych przez niego na kopercie.
Poprzedniemu doręczycielowi Poczcie Polskiej zdarzały się wpadki, w tym nawet sfałszowanie podpisu na zwrotce przez któregoś listonosza, nieprawidłowe daty awizowania, przetrzymywanie nieodebranej poczty, ale nigdy na taką skalę i w tak zastraszających ilościach jak w przypadku nowego doręczyciela.
Co tu dużo mówić, rola ta go ewidentnie przerosła.

Po tym przydługim wstępie największe wpadki DORĘCZYCIELA (reszta w osobnym poście):

1. Udawanie, że małe miejscowości nie istnieją.
Jeżeli tylko kurier uzna, że to zbyt daleko od jego trasy lub miasta wojewódzkiego, lepiej napisać na kopercie "miejscowość o wskazanej nazwie nie istnieje" - wyobraźcie sobie taki numer z np. Piasecznem. Koperta z taką notatką potrafi do nas wrócić po 2 miesiącach od wysłania, a ludzie czekają.

2. Adnotacja "adres niepełny" - w znaczeniu brak numeru mieszkania.
Rozumiem gdy jest to kilkopiętrowy blok, kamienica, ale domek jednorodzinny? Prawdziwą walkę stoczyłam o biurowce, gdzie firmy zajmują pokoje, a nie mieszkania. Przesyłkę zostawia się zazwyczaj u portiera jako osoby uprawnionej do odbioru poczty. Zazwyczaj jednak przed wejściem do budynku znajduje się lista firm i zajmowanych przez nich pomieszczeń. Łatwiej jednak takiej przesyłki wcale nie zabierać z sortowni, zakładając, że numer budynku jest niewystarczający i możliwości odszukania pokoju wykraczają poza kompetencje i możliwości kuriera.

3. "Budynek wyburzony" - z tym, że przejeżdżam obok niego codziennie w drodze do pracy. W końcu doręczyłam tam pismo sama, zajęło mi to 2 minuty.

3. Pozostawianie przesyłek sądowych wszędzie byle nie w skrzynce na listy.
Oczywiście "piekielni" pełni są tego typu opowiadań, więc tylko doświadczenia z mojego środowiska:
- pokrywa kubła na śmieci (przed kancelarią prawniczą gdzie była wtedy sekretarka);
- pismo dosłownie wyrwane z pyska podwórkowego kundelka - nie potrafię sobie wyobrazić co do tego doprowadziło i jak wyglądał po tym spotkaniu kurier.

5. Fałszowanie podpisów.
To historia, która objęła swoim zasięgiem kilka wydziałów małego sądu na południu Polski. Do sądu przesyłane były zwrotne potwierdzenia odbioru - te podpisane, wskazujące na odebranie przesyłki osobiście lub przez domownika. Miejsce na podpis zawiera małe pouczenie o konieczności podpisania się pełnym nazwiskiem, tymczasem pracownica sądu, a moja koleżanka ze studiów, w trakcie oceny poprawności doręczeń w jej sprawach zauważyła, że ktoś podpisał się tylko mało czytelną parafką. Akta odłożone na bok. Po kilku godzinach, kolejna zwrotka, co ciekawe podpisana bardzo podobną parafką. Koleżanka wszczęła mini dochodzenie, okazało się że tak podpisane zwrotki pojawiły się na co najmniej 10 innych zwrotkach - tylko w tym rzucie poczty.
Przeglądając akta spraw na biegu, a nawet zakończonych okazało się, że identyczna parafka pojawia się na kolejnych kilku zwrotkach (wcześniej najwyraźniej tego nie zauważono, bo było to na mniejszą skalę). Kurier najwyraźniej uznał, że tak zaoszczędzi trochę czasu, nie musząc jeździć do kilku adresatów. Dziwi mnie tylko to, że posłużył się niemal identycznym symbolem mającym zastąpić parafkę.
Sprawa jest obecnie wyjaśniana, a skutki fałszywych doręczeń odkręcane wszelkimi możliwymi sposobami. Nie ma to jak uczciwy doręczyciel.

6. Fałszowanie dat doręczeń i pozostawiania awizo.
Najczęściej to drugie awizo nie jest zostawiane - to ponoć standard.

7. Dlaczego w zasadzie powyższe mnie nie dziwi.
Warunki zatrudnienia, w spółce doręczyciela są mówiąc najgrzeczniej - dalekie od ideału. Powierzanie tak ważnych przesyłek osobom zatrudnianym na łatwo rozwiązywalne umowy zlecenia, za minimalne wynagrodzenie, często bez zwrotów za paliwo jest nieporozumieniem. Razi mnie brak szkolenia, albo krótki wykład, który w żadnym stopniu nie uświadamia kurierów jakie skutki może mieć nieprawidłowe doręczenie, ale co gorsze tworzenie pozorów skutecznego doręczenia. Ponadto rejony działań poszczególnych kurierów odpowiadają często rejonowi pracy 4-5 listonoszy. Nie pomaga też nieznajomość rejonu, przydzielanego osobom zatrudnianym spoza miasta. Ci uczciwi, dobrze zorganizowani, zarzynają się w tej pracy po kilku miesiącach. Rotacja jest gigantyczna, porzucenie pracy wiąże się często z porzuceniem przesyłek w lesie, czy na śmietniku.

Kolejne perełki z postępowań Spółki doręczającej oraz jej pracowników wrzucę niedługo.

sąd

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 252 (324)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…