Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#66885

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Końcówka zeszłego stulecia. Pierwsza klasa liceum. Nowi ludzie, nowi nauczyciele, nowe środowisko i powolna adaptacja. Dla mnie niestety dość niefortunna.

Wrzesień był wyjątkowo ciepły, tak że t-shirty i koszule z krótkim rękawem były na porządku dziennym. Tego dnia, przed lekcjami, miałem robione badanie stężenia glukozy – mój ojciec był cukrzykiem, więc i ja co kilka lat robię sobie kontrolę. Teraz pobierają krew z palca, ale w tamtych czasach była igła, strzykawka i krew ze zgięcia łokciowego. Polegało to na tym, że wypijało się szklankę rozpuszczonej glukozy i co piętnaście minut oddawało próbkę krwi. Sześć razy.

Po badaniu pojechałem do szkoły z pięknie pokłutymi rękami. Podczas jednej z lekcji zwróciła na to uwagę moja polonistka (wredna suka) i zaczęła mnie przy klasie wyzywać od narkomanów. Moje tłumaczenia na nic się nie zdały. Zanim dojechali do szkoły wezwani rodzice, zostałem skreślony przez dyrektorkę z listy uczniów i praktycznie wywalony ze szkoły. Dopiero po kilku dniach, gdy przyniosłem wyniki badania jako dowód, że to nie zabawa w „kompot”, po ogromnej awanturze, dyrektorka zrobiła łaskę i przywróciła mi prawa ucznia, ba, nawet burknęła przepraszam!

Niestety, łatka „narkomana” przylgnęła na stałe. Z ludźmi z mojej klasy, po jakimś czasie, zacząłem się nieźle dogadywać, choć zawsze byłem dla nich frikiem, ale czego bym nie zrobił, przez trzy lata nauczania przez wspomnianą polonistkę (na czwartym roku została zastąpiona), co semestr pisałem egzamin komisyjny z polskiego.

Gdy zdałem maturę, na której owa polonistka starała się mnie za wszelką cenę uwalić, wysłałem jej ciasto i kartkę z życzeniami. Życzenia były tak bardzo miłe, że nie wierzę żeby nie mogła dostrzec sarkazmu, a ciasto... To był makowiec.

Liceum XX wieku

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (219)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…