Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Od pewnego czasu podczytuję (widać tęskni mi się za ojczyzną na emigracji) i postanowiłem podzielić się kilkoma historiami z mojego pobytu na obczyźnie - oczywiście związanymi głównie z naszymi rodakami.

Zacznę więc może od początków. Na emigracji wylądowałem sam, bo alternatywą był Zaszczytny Obowiązek Obrony Ojczyzny. Moja luba dojechać miała do mnie po pół roku (obowiązki zawodowe).

W międzyczasie zgadałem się z dziewczyną, która należała (jak mi się wydawało) do grona moich najbliższych przyjaciół, że ona też by chciała. Nazwijmy ją roboczo Anią. A że akurat kupiłem auto i chciałem odwiedzić kraj ojczysty w czasie świąt, ugadaliśmy się, że pojadę do Polski autem i przywiozę ją i jej graty.

Wynajmowałem wtedy mały pokoik w mieszkaniu z dwoma Szkotami. Uradziliśmy zatem, że przyjedzie ze mną do tego mieszkania, prześpi się parę dni na podłodze i znajdziemy sobie inne mieszkanie, do którego dołączy do nas w parę miesięcy później moja luba.

Traf chciał jednak, że po przyjeździe okazało się, iż zostałem bez pracy. Ona tymczasem miała niesamowitego fuksa (co nie było jednak niczym nadzwyczajnym w owych dawnych czasach) i znalazła świetną biurową pracę w dwa dni (jak się później okazało dzięki temu, że "naciągnęła" nieco swoje CV).

Zaczęła mi marudzić, że obiecałem, że się wyprowadzimy, a tu już prawie tydzień mija, a ona ciągle u mnie na podłodze. Wyjaśniałem jaka jest sytuacja, ale nic ją to nie obchodziło, że jestem bez pracy i nie mam kasy na wynajmowanie nowego mieszkania: "obiecałem, ma być". Powiedziałem, że jak warunki jej nie odpowiadają, to niech sobie znajdzie własny pokój, a ja zostanę tutaj póki nie stanę na nogi. Nie. "Bo ona się sama boi, jakby wiedziała, że tak będzie to by nie przyjechała".

Na szczęście problem rozwiązał się po tym, kiedy nawiązała stosunki intymne z jednym z moich współlokatorów - rozwiązał się jednak jedynie częściowo, bo choć de facto mieszkała u niego w pokoju, to w moim pokoju robiła bałagan (nie mogąc nigdy nic znaleźć).

Przy okazji wyszło na jaw, że ciężko się z nią mieszka, bo rozpieszczoną jedynaczką będąc nie potrafi uszanować potrzeb innych (przykład, siedzimy ze współlokatorem w kuchni, gdzie stał komputer, i oglądamy film. Ona przychodzi, włącza na cały regulator radio i zabiera się do hałaśliwego zmywania naczyń, jednocześnie przekrzykując się ze swoim chłopakiem będącym w drugim pokoju. Na zwrócenie uwagi odpowiada, że "powinniśmy brać pod uwagę, że nie mieszkamy sami".

Jej nowy chłopak dość szybko się na niej poznał, a może wpływ miał na to fakt, że się bliżej zapoznała z jego kolegą - nie wiem, nie wnikałem. Dość jednak powiedzieć, że kiedy już przyszedł czas na przyjazd mojej lubej, znajdowała się ona w bardzo niezręcznej sytuacji. Musząc się wyprowadzić z tego mieszkania, jednocześnie straciła swoją pracę (wyszły na jaw machlojki w CV, poza tym okazało się, że jej angielski nie jest tak świetny, jak to deklarowała).

Ponieważ błagała i powoływała się na obietnicę, którą dałem jej przed wyjazdem (że pierwsze pół roku będziemy mieszkać wspólnie), ulegliśmy.

Załatwiłem śliczne mieszkanie i pojechałem do Polski po moją lubą. Umówieni byliśmy z landlordem, że wracając z Polski jedziemy prosto na nowe mieszkanie, gdzie landlord będzie na nas czekać, żeby uniknąć wnoszenia gratów do starego mieszkania, a potem przeprowadzki.

Przyjeżdżamy, landlord jest jak było umówione, nie ma tylko Ani. Trochę się zrobił z tego problem, bo każde z nas miało zapłacić swoją działkę depozytu. Na szczęście udało nam się wyłuskać z portfela i wycisnąć z bankomatu brakującą kwotę. Ania, kiedy udało się nam do niej dodzwonić, powiedziała, że "pojechała na religijny wyjazd z braćmi z kościoła i niestety jest to ważniejsze niż świat doczesny. Ale dobrze, że po nią dzwonimy, bo w takim razie ona nam udziela zezwolenia, żeby przenosząc nasze graty ze starego mieszkania do nowego, przenieść także jej dobytek". Nie wyraziliśmy entuzjazmu dla transportu jej maneli po 30 godzinnej podróży samochodem z Polski do UK co oczywiście zaowocowało obrazą majestatu.

W skrócie mówiąc, mieszkanie wspólne sprowadzało się jedynie do oczekiwań "kiedy ona się wreszcie wyprowadzi". W domu bywała rzadko, bo czas poza dorywczą pracą spędzała głównie dzieląc go między chłopaka A, chłopaka B i życie religijne w nowym protestanckim kościele, do którego dołączyła na emigracji. I dobrze, bo jak tylko się pojawiała, to robiła syf w kuchni i zamykała się w swoim pokoju, od czasu do czasu wyściubiając nosa tylko po to, żeby nam oznajmić, że jest na nas obrażona, bo nie spędzamy z nią czasu i tacy z nas przyjaciele. (Jak jeszcze ją zapraszaliśmy do wspólnych wyjść na miasto albo obejrzenia filmów, to nigdy nie chciała, zaproszenia zaś do wspólnych porządków w mieszkaniu kończyły się tym, że nagle przypominała sobie, że właśnie wtedy, kiedy chcemy robić porządki, musi gdzieś niezwłocznie wyjść).

W końcu nadszedł czas wyprowadzki. Ania wyjechała do Polski, zostawiając wszystkie swoje graty i oznajmiając, że "nie wie kiedy wróci, bo należą jej się porządne wakacje". Ponieważ myśmy gnieździli się w salonie, a jej udostępniliśmy sypialnię, zależało nam na tym, żeby wreszcie mieć całe mieszkanie dla siebie. Ania z jednej strony twierdziła, że nie możemy zająć sypialni, bo są tam jej rzeczy, więc należy do niej, z drugiej strony jednak odmawiała płacenia swojej części czynszu, "bo przecież ona tam nie mieszka".

Skończyło się na spakowaniu jej dobytku w pudła i upakowaniu w schowku.

Nie wiemy dokładnie kiedy Ania wróciła do UK, bo zamieszkała gdzie indziej, do nas przybyła dopiero kiedy skończyły jej się ciuchy. Na widok swoich rzeczy spakowanych w pudła (a było to już ponad miesiąc po umówionym okresie wyprowadzki), wpadła w histerię i zadzwoniła po swoich chłopaków twierdząc, że ją wyrzucam na bruk i muszą natychmiast przyjechać, ponieważ jej dobytek porozrzucany jest po ulicy.

Przyjechali obaj, ze zdziwieniem obserwując, że rzekomy potwór (czyli ja) nie dość, że pomaga nosić spakowane ładnie w kartony rzeczy Ani, to jeszcze proponuje przewiezienie ich swoim samochodem po tym, jak seicento chłopaka Ani B okazało się zbyt małe. Chłopak Ani B przejrzał na oczy, kiedy okazało się, że od początku proponowałem dostarczenie jej dobytku pod wskazany adres. Chłopak Ani A przejrzał na oczy, kiedy zorientował się, że nie jest jedynym chłopakiem Ani i poszedł do domu.

Sprawa skończyła się na tym, że odwiozłem rzeczy Ani do domu chłopaka B, który zgodził się oraz Anię przechować. Ania do dziś wisi nam blisko 200 funtów zaległych rachunków za okres, w którym mieszkała (za okres, w którym mieszkały u nas pudła z jej rzeczami nie policzyliśmy jej ani grosza). Do tego nigdy nie zobaczyłem discmana, który jej pożyczyłem, a w zamieszaniu związanym ze swoją wyprowadzką zawinęła jeszcze z kuchni swoją ulubioną patelnię, którą musieliśmy landlordowi odkupić.

Wersja Ani natomiast jest taka, że sprowadziłem ją do Wielkiej Brytanii aby się na niej dorobić, że ją wykorzystałem, a potem spłukaną wyrzuciłem na bruk. Że ukradłem należący do niej drogocenny mebel (łóżko z wystawki, które pomogła przynieść z sąsiedniej ulicy mojej dziewczynie, kiedy pracowałem z dala od domu i na tej podstawie uznała, że należy ono do niej), oraz że okradłem ją, ponieważ po wyprowadzce z mieszkania nie zwróciłem jej 1/3 depozytu (który, jak przypominam, zapłaciliśmy sami, bo nie stawiła się na przejęcie mieszkania).

Następne kilka miesięcy Ania spędziła z zapałem godnym lepszej sprawy, oczerniając mnie przed znajomymi. Bliżsi znajomi oczywiście nie łyknęli jej wersji, ale paru dalszych znajomych udało jej się ode mnie odwrócić.

A jaki jest piekielny smaczek? Nowy Kościół Protestancki Ani. Jak wyłożyła nam, miłość Jezusa jest tak wielka, że jeśli wyzna się przed śmiercią, ze się w Niego wierzy i Go kocha, wszystkie grzechy zostaną wybaczone. Więc jako Chrześcijanka ma nad nami taką przewagę, że może sobie robić w życiu co jej się żywnie podoba, bo nie poniesie żadnych konsekwencji.

Ech, żeby tak katolicy wprowadzali w życie nauczanie swojego Kościoła...

zagranica

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 277 (357)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…