Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67837

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielności urlopowe...

Od razu z Woodstocku wybraliśmy się z chłopakiem pod namiot - bo to i samochód rozgrzany dłuższą trasą, sprzęt kempingowy też jest, więc po co rozbijać urlop na dwie części? Trafiło na Bory Tucholskie, miejscowość jakich wiele, nad jeziorkiem, blisko do większego miasta na zakupy, a i po dzikich plażach można się poszwendać. Ośrodek nie najgorszy (jak się wydawało), obsługa oraz stróże przemili, pole namiotowe zorganizowane w małym lasku, więc i cień był. No, ale...

Pierwsze "ale" odkryliśmy na drugi dzień po przyjeździe (rozbijaliśmy się wieczorem, po zmroku, więc nie rzuciło się początkowo w oczy). W całym ośrodku aż roiło się od os. Namolnych, bezczelnych wrednych skurczysynów, co to najchętniej wyżarłyby nam pasztet, a i nas przy okazji. Czym prędzej zwialiśmy na łódkę - france odnalazły nas i na środku jeziora. Kolejny dzień przyniósł nową niespodziankę - gniazdo 5m od namiotu. Od razu zgłosiliśmy to do stróża, namiot przenieśliśmy jak najdalej się dało, choć i tak niewiele pomogło. Sprawa zgłoszona do kierownika. Oczywiście - odzewu brak. Pozostało nam tylko organizowanie osowego Holocaustu w plastykowych butelkach wypełnionych winem.

"Ale" drugie okazało swe oblicze wczoraj, tj. w piątek. Przy przyjeździe zauważyliśmy duży namiot na imprezy zorganizowane, ale naiwnie myśleliśmy, że ktoś nas uprzedzi. Błąd. Trafiło nam się wesele. 50 do 100m od namiotu, więc słychać wszystko znakomicie. Na drugi dzień trasa do pokonania. Snu brak. Kierowca oka nie zmrużył. Obraliśmy kierunek na biuro i szukać kierowniczki. Panienka pierwsza wysłuchała i rzecze, że to nie do niej, koleżanka załatwia takie sprawy. Podchodzi druga, wysłuchała, ale z tym to do pani kierownik. Przekazuje sprawę. A pani kierownik na nas spojrzała i... chodu! My spojrzenie po sobie i, jak w kiepskiej komedii, gonimy za kobieciną. Wyjaśnianie sprawy po raz trzeci. Że można było wspomnieć przy zameldowaniu. Że byśmy na tę jedną noc inny kemping sobie znaleźli lub się rozbili na dziko. Że ośrodek wypoczynkowy, a wypoczynku ni chusteczki. I na koniec, że wypadałoby w tym wypadku nam zwrócić pieniądze za ostatnią dobę.

Kierowniczka zaśmiała nam się prosto w twarz. Straszymy Rzecznikiem Praw Konsumenta (trochę na wyrost, nawet nie wiem, czy takimi sprawami się zajmuje, no ale litości!). Pani Szef ni stąd ni zowąd nam zarzuca brak patriotyzmu, że informować wcale nie musiałam, oraz że w Anglii na pewno krocie zarabiamy (skąd jej się ta Anglia wzięła nie mam zielonego pojęcia, w życiu tam nie byłam). Na koniec zarzuciła buractwo, typowo polskie zachowanie (i znowu: o co chodzi?!) i z łaską zwróciła nam te miliony za ostatnią noc.

Pracuję z klientem. I nie wyobrażam sobie takiego podejścia do osoby reklamującej usługę! Bo jakby nie patrzeć umowa była zawarta na wypoczynek w ośrodku, a nie słuchanie do piątej rano podrzędnej weselnej kapeli, która nawet nie potrafiła czysto zagrać...

Samociążek Ośrodek Wypoczynkowy "Julia"

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 296 (428)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…