Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#67888

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam tuż obok bardzo ruchliwego skrzyżowania. Podporządkowana droga gminna, ze względu na bliskość dużego osiedla, jest bardzo uczęszczana przez mieszkańców i licznie jeżdżące autobusy komunikacji miejskiej. Ponadto jest bezpośrednią drogą prowadzącą do jednej z dwóch przepraw na drugą stronę miasta, podzielonego torami kolejowymi na jednej z częściej uczęszczanych tras osobowych i towarowych. Wiadomo, że bez względu na stopień użytkowania, drogą nadrzędną jest ta wojewódzka.

Z dzieciństwa pamiętam to, że nie było miesiąca bez stłuczki bądź wypadku. Teren mocno zabudowany starymi domami, ograniczona widoczność, ignorowanie znaków drogowych - przyczyn było mnóstwo. Nieobce były mi widoki karetek pogotowia, charakterystycznych czarnych worków, czy aut po dachowaniu. Jeden z sąsiadów ogrodzenie naprawiał pięć razy w ciągu dwóch lat. W domu obok mnie samochód ciężarowy wybił potężną dziurę w jednym z budynków gospodarczych, na szczęście. Od lat wręcz błagaliśmy o światła - nie byłam jedyną osobą, którą potrącił samochód skręcający zbyt szybko, zdziwiony, że za zakrętem może być przejście dla pieszych.

Dwa lata temu nasze prośby zostały wysłuchane - powstała sygnalizacja świetlna. Przez półtora roku nie było praktycznie żadnych wypadków, autobusy nie stały w korku, piesi byli bezpieczni. Okazało się, że można.

Pół roku temu światła przestały działać.
Pewnie jedna z częstych awarii, trzeba będzie naprawić - myśleliśmy. Gdy nic się nie działo przez miesiąc, zaczęliśmy się zastanawiać. Po wysłaniu zapytania do Urzędu Miasta sprawa się wyjaśniła - światła nie są zepsute, są wyłączone. Dlaczego? Mieszkańcy dojeżdżający z drogi nadrzędnej czuli się oburzeni tym, że muszą czekać maksymalnie minutę na skrzyżowaniu.

Powróciły problemy. Popołudniami ze świecą szukać punktualnego autobusu. Korek, spowodowany bliskością zakładów produkcyjnych dużej marki samochodowej i kolumnami ciągników siodłowych, rozjeżdżających wiadukt nad torami kolejowymi (w sumie mają nowo wybudowany specjalnie dla nich parę kilometrów dalej, sęk w tym, że został zbudowany tak, że większe samochody nie mają jak z niego zjeżdżać...) jest jeszcze potężniejszy, czasami w piątki, a na pewno przed długimi weekendami nie mogę wyjechać samochodem z własnego podwórka, bo korek ciągnie się 200 m za światłami (a nie mówimy o metropolii, tylko 30-tysięcznym mieście).

Znowu są wypadki, powoli wracamy do średniej około jednego w miesiącu. W sobotę zderzyły się 3 samochody, w jednym z nich było małe dziecko. W miejscu, gdzie odrzuciło jedno z aut, 20 minut wcześniej stało rusztowanie na którym kilkoro mężczyzn rozklejało plakat. Pewnie dojeżdżający z drogi nadrzędnej musieli bardzo się zmartwić straconymi cennymi minutami, gdy skrzyżowanie zablokowane było przez Straż Pożarną usuwającą plamy oleju.

Trochę mi przykro, że dla władz miasta cenna minuta kilkorga kierowców jest cenniejsza niż życie innych.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 416 (470)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…