Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68441

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mamy w Polsce pracodawców, którzy cały biznes plan opierają na traktowaniu pracownika jak chłopa pańszczyźnianego i nie pojęte dla nich jest, że pracownik śmie szukać lepszej pracy, co gorsza nie potrafią temu zaradzić.

Sytuację na rynku pracy mamy taką, że w IT oficjalnie mówi się o deficycie kilkudziesięciu tysięcy pracowników (dane pochodzące od firm), a nieoficjalnie w środowisku mówi się o deficycie 30-50 tys. programistów, co najmniej drugie tyle brakuje "bazodanowców" i developerów, a w niektórych przypadkach i znalezienie osoby do tzw. wsparcia użytkownika nastarcza problemów.

Nie zmienia to faktu, że tak jak napisałem na początku, są firmy które mają pewne problemy z zaakceptowaniem zmian i nadal usilnie forsują w/w model biznesowy - innymi słowy zaklinają rzeczywistość.

Ostatnio pozyskaliśmy pracownika z takiego właśnie "obozu pracy" - firma rodzinna większość stanowisk kierowniczych i menadżerskich obsadzonych przez znajomych i rodzinę, osoby nienależące do powyżej opisanej kasty traktowane były jakby szef był ich właścicielem, panem życia i śmierci - telefony o dowolnej porze, dnia czy nocy, odwoływanie na ostatnią chwilę urlopów, niezwracanie kosztów / obciążanie kosztami (50% wynagrodzenia było wypłacane w postaci premii uznaniowej) i tym podobne kwiatki. Facet się tam zasiedział (pierwsza praca po studiach), pracował tam od 7 lat, zatrudniony na podstawie umowy na czas określony. Jak sam przyznaję był tak "dojechany", że nie miał nawet czasu rozejrzeć się za inną pracą.

Czarę goryczy przelała sytuacja, w której po tym jak oznajmił szefowi, że musi znaleźć kogoś innego żeby pojechał do klienta, bo on jedzie na pogrzeb ojca, usłyszał "nie interesują mnie twoje prywatne sprawy, musisz je tak przełożyć, żeby nie kolidowały z twoimi obowiązkami" (dwa razy mi to powtarzał, bo nie wierzyłem w to co usłyszałem).

W każdym razie jak facet położył papier, to szef nagle uświadomił sobie jakim to cennym i trudnym do zastąpienia ogniwem jest nasz nowy kolega. Niestety poza szantażem emocjonalnym i groźbami, nic nie był w stanie zaproponować, to postanowił utrudnić facetowi odejście - dopiero pismo od prawnika skłoniło firmę do zmiany świadectwa pracy.

Historia ma ciąg dalszy - ostatnio gdy zastępowałem kolegę, który jest przełożonym nowego pracownika, odebrałem telefon od byłego szefa nowego kolegi (gość nierozważnie pochwalił się komuś z byłej pracy gdzie teraz jest zatrudniony).

Były szef nowego kolegi nie będąc w stanie zatrzymać go w firmie, postanowił obrobić mu cztery litery u nowego pracodawcy. Wysłuchałem całej litanii na temat jego byłego pracownika - od braku kompetencji, poprzez leserstwo, lenistwo na podejrzeniu o kradzieże skończywszy (na moje pytanie dlaczego w takim razie przez 7 lat zatrudnili taką osobę nie potrafił odpowiedzieć).

Na koniec facet zarzucił nam, że takie podkupywanie pracownika jest nieetyczne, niesolidarne i że, psujemy rynek (sic!). Po poinformowaniu go, że zanim się połączył był informowany o tym, że rozmowy są nagrywane rzucił słuchawką.
Po powrocie kolegi, którego zastępowałem odsłuchaliśmy jeszcze raz całą tą durną rozmowę i mamy dylemat czy informować faceta o tym co zrobił jego były szef (facet ma dowód w postaci nagrania i pełne podstawy do wniesienia pozwu), czy oszczędzić mu nerwów.

Edit.
Opary absurdu ulegają zagęszczeniu - były szef naszego nowego pracownika napisał mail do naszego "szefa wszystkich szefów" (dyrektora departamentu - w sumie mieliśmy razem z nim polewkę bo jako jedyny z departamentu jest na stronie www firmy i otrzymuje różne głupoty). We trojkę (kierownik nowego kolegi, nowy kolega i ja) zostaliśmy poproszeni o złożenie wyjaśnień - w każdym razie facet tym razem nie rzucał oskarżeń w kierunku swojego byłego pracownika, za to skupił się na etycznych aspektach podkupywania pracowników i solidarności pomiędzy menadżerami wysokiego szczebla i na tym jak takie działania rozbisurmaniają plebs... przy tym pisząc tak jakby z miłościwie nam panującym łoił co tydzień wódę.

Po raz kolejny odsłuchałem durnowatej litanii ex szefa nowego kolegi, tym razem w jego obecności i dyrektora, po czym mocno wku...ny dyrektor porozmawiał w cztery oczy z naszym nowym kolegą (ten ostatni wrócił do pokoju mocno uspokojony, bo po odsłuchaniu rozmowy był przejęty nie na żarty). Nagranie i maila Dyrektor przekazał do działu prawnego, bo jak stwierdził facet może swoje rewelacje rozgłaszać, a to nie będzie dla nikogo z pożytkiem.

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 295 (313)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…