Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68680

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w jednym z osiedlowych sklepików z zielonym płazem. Piekielni klienci, to codzienna norma.

Godzina 5:45, podchodzę pod sklep, podnoszę żaluzje, za mną staje Pan. Uprzedzam go żeby od razu nie wchodził, bo muszę wyłączyć alarm. Przed otwarciem drzwi odwracam się i żeby się upewnić, że zrozumiał mówię "Pan poczeka na zewnątrz i ja Pana zawołam, dobrze?". Pan oburzony odpowiada, ze oczywiście że tak. Przekluczam, wbiegam, w połowie drogi do alarmu słyszę wycie, włączył się. Wracam na sklep i co widzę? Tak... tego klienta, który stoi z fochem przy ladzie, bo jemu się spieszy, on tylko papierosy chce. Noż...

6:10, w kasie mam 100 zł w bilonie. Wchodzi Pan, bierze mineralną za 99 gr, rzuca mi 200 zł. Pytam o drobniejsze, informując, że nie mam możliwości by z takiej kwoty wydać resztę. Pan krzyk i lament! Jak to tak?! On przecież mi zapłacił! On kupuję, płaci, żąda towaru i reszty! Spokojnie odpowiadam, że niestety, będzie musiał zrobić zakupy w innym sklepie. Pan podnosi głos o jeszcze kilka tonów, krzycząc, że on chce rozmawiać z kierownikiem. Mówię, że oczywiście, będzie popołudniu. Krzykom nie ma końca, robi się kolejka w sklepie, przedstawienie trwa. Łapię za guzik od alarmu i mówię Panu, że albo się uspokoi albo wzywam ochronę. Wyszedł trzaskając drzwiami.

Panowie zbieracze... niedziela, kolejka pod sklepem o 6 rano, z butelkami do skupu...
Brudne, śmierdzące butelki dopiero co wygrzebane z rowu. Odmawiam przyjęcia, bo nie mam ochoty cały dzień wąchać tego na zapleczu. Przyjęcie ich to moja dobra wola, zwłaszcza jeśli nie ma paragonu.
Butelki na wymianę oczywiście na "czystą setunie".

Zamykam sklep o 23, zdarza mi się obsłużyć jeszcze kilka osób po 23, te które zdążyły wejść zanim dobiegłam z kluczem do drzwi :) ale walenie w nie o 23:30 gdy światła mam już zgaszone, nie widać mnie, a podliczam kasę lub sprzątam, uważam za grubą przesadę. Wychodząc wysłuchuję żali dlaczego nie otworzyłam, oni tylko po piwko... strach czasem wyjść.

Sklep samoobsługowy, zazwyczaj Panowie podchodzą do kasy i "informują", że wezmą sobie piwko z lodówki. Odpowiadam, że oczywiście. Łapię ich wybiegających z owym piwem, bo "przecież Pani pozwoliła!". Już się na to nie nabieram :)

"Ja wezmę piwko, kierowniczka wyłoży za mnie, a ja jutro albo pojutrze oddam", serio?

sklepy

Skomentuj (103) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 324 (404)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…