Uwaga, historia może powodować nagłe uczucie swędzenia.
Rok temu, leżakowałam sobie z dzidziusiem w brzuchu, a reszta rodziny szykowała się do wyjścia. Córka poprosiła o zrobienie warkocza, więc zaczęłam czesać jej włosy gdy zobaczyłam To! Moje dziecko miało wszy i to jak się okazało całkiem sporą kolonię. Zamiast na lody mąż pojechał do apteki i reszta dnia upłynęła mi na drapaniu się i tępieniu towarzystwa. Kuracje przeszliśmy wszyscy a za miesiąc znowu wesoło na córkowym łepku.
Po rozmowach i osobistym śledztwie okazało się, że wesoła kompania przybywa ze szkoły i, że w szkole drapią się wszyscy. Były akcje, sprawdzanie i walka na wszystkich frontach i wreszcie spokój. Ale trauma została.
Zimą córka chodziła w pięknej misiowej czapie, z uszami i długimi "zwisami" robiącymi za rękawiczki/mufkę. Pewnego mroźnego dnia młoda wróciła ze szkoły bez czapy..... Okazało się że pani od polskiego kazała jej dać innej dziewczynce do jakiegoś przedstawienia....
Krew zagotowała mi się w żyłach, a hormony ciężarówki popchały mnie do telefonu. Zdziwiona i oburzona polonistka zupełnie nie widziała problemu, że puściła dziecko bez czapki zimą do domu, że dysponowała nie swoją rzeczą i że ryzyko powtórki z wszawicy rośnie przez takie pomysły. Z fochem powiedziała, że odda na drugi dzień.
A dziś przychodzi moja córa i pyta gdzie jest czapa - miś... Myślałam, że przegrzało mi się dziecko, ale nie... Pani polonistka potrzebuje...
Byłam piekielna i wysłałam jej linka gdzie może taką kupić :-)
Rok temu, leżakowałam sobie z dzidziusiem w brzuchu, a reszta rodziny szykowała się do wyjścia. Córka poprosiła o zrobienie warkocza, więc zaczęłam czesać jej włosy gdy zobaczyłam To! Moje dziecko miało wszy i to jak się okazało całkiem sporą kolonię. Zamiast na lody mąż pojechał do apteki i reszta dnia upłynęła mi na drapaniu się i tępieniu towarzystwa. Kuracje przeszliśmy wszyscy a za miesiąc znowu wesoło na córkowym łepku.
Po rozmowach i osobistym śledztwie okazało się, że wesoła kompania przybywa ze szkoły i, że w szkole drapią się wszyscy. Były akcje, sprawdzanie i walka na wszystkich frontach i wreszcie spokój. Ale trauma została.
Zimą córka chodziła w pięknej misiowej czapie, z uszami i długimi "zwisami" robiącymi za rękawiczki/mufkę. Pewnego mroźnego dnia młoda wróciła ze szkoły bez czapy..... Okazało się że pani od polskiego kazała jej dać innej dziewczynce do jakiegoś przedstawienia....
Krew zagotowała mi się w żyłach, a hormony ciężarówki popchały mnie do telefonu. Zdziwiona i oburzona polonistka zupełnie nie widziała problemu, że puściła dziecko bez czapki zimą do domu, że dysponowała nie swoją rzeczą i że ryzyko powtórki z wszawicy rośnie przez takie pomysły. Z fochem powiedziała, że odda na drugi dzień.
A dziś przychodzi moja córa i pyta gdzie jest czapa - miś... Myślałam, że przegrzało mi się dziecko, ale nie... Pani polonistka potrzebuje...
Byłam piekielna i wysłałam jej linka gdzie może taką kupić :-)
Szkoła
Ocena:
539
(593)
Komentarze