Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68800

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia hildaihans (https://piekielni.pl/68778) o piekielnym teściu przypomniała mi sąsiadkę moich rodziców - ten sam typ, może bez "zabrania bogatym i dania biednym" i to też tak nie do końca, ale na pewno z podejściem "jak ktoś ma więcej ode mnie, to komuszy kacyk, kombinator, albo złodziej".

Słowem wstępu - rodzice po przejściu ojca na emeryturę postanowili przeprowadzić się z Wawki na wieś, sprzedali mieszkanie, kupili działkę i postawili nieduży domek, pech chciał, że mają za sąsiadkę bohaterkę tej historii.

Kobieta już koło 70 i można wnioskować, że jej głównym zajęciem i hobby jest narzekanie i komentowanie (w komentarzach o obiektywizm jej posądzić nie można).

Już na etapie budowy domu kobieta miała jakieś problemy - bo z Warszawy i to z bloków, a działkę sobie kupują, a wiadomym jest, że w syfiastych blokach w Warszawie to sama patologia mieszka, tam po wojnie to niedouczonych roboli ściągali i te k...y z KC…

Jeśli chodzi o kwestię tego niedouczenia - kobieta w sposób niemiłosierny kaleczy mowę ojczystą, np. jedynym uznawanym przez nią zaimkiem wskazującym jest "tamój".

Rodzicom się zamarzył domek w stylu góralskim, a okazało się, że finansowo dom z bali wychodzi wcale nie drożej niż w "technologii tradycyjnej”, więc zdecydowali się na takie rozwiązanie i zarówno to, jak i fakt, że nie zamierzają mieć na swojej działce grządek pomidorów, rzodkiewek tudzież innych warzyw, tylko trawnik i drzewa (i to nie owocowe, bo na działce w stanie zastanym był już całkiem zacny drzewostan iglasty) też nie uszły uwadze piekielnej (ani nie obyło się bez komentarzy w stylu nowobogackich poj...ów z Warszawy).

Z bratem na rocznicę ślubu rodziców (po konsultacjach) postawiliśmy rodzicom przy domu murowany grill i wędzarnię, oczywiście piekielna musiała sprawdzić, co się dzieje i po uzyskanej informacji, co się buduje, zaraz zaczęły się narzekania, że smród, że dym i kategoryczny zakaz grillowania, jak wiar będzie w kierunku jej domu wiał.

Do białej gorączki piekielną ojciec doprowadził, jak zmienił samochód, a niedługo potem do garażu trafił drugi - ojciec mimo emerytury nie do końca rozstał się ze swoim pracodawcą, co skutkowało tym, że matka zostawała bez środka transportu na całe dnie (ojciec wyjeżdżał przed 7, wracał po 20 czy 21). Zważywszy na fakt, że okolica wiejska, drogi jakie są, takie są (w szczególności zimą nie należą do priorytetów, jeśli chodzi o przejezdność), ojciec zdecydował się na zakup samochodów z napędem 4x4 - zgadnijcie, kogo najbardziej kłuł w oczy widok 2 "nowych terenówek" przed domem rodziców. Jak to możliwe, żeby patologię z bloków było stać na dwa nowe samochody. Poszła, mając 100% pewności, że rodzice prowadzą przestępczą działalność, na Policję (to, że taki donos poszedł, rodzice wiedzą) oraz prawdopodobnie posłała pisemko do US.

Po tym, jak wbrew oczekiwaniom piekielnej nie doszło o 6 rano do spektakularnej akcji Policji z udziałem AT na działce moich rodziców, piekielna za punkt honoru postawiła sobie dowiedzieć się, skąd u diabła moi rodzice mają "takie" pieniądze.

Jakimś cudem udało jej się dowiedzieć, że ojciec dostaje oprócz emerytury z ZUS jeszcze emeryturę z Social Security Administration i z funduszu emerytalnego (po 15 latach pracy na kontrakcie nie jest to nic nadzwyczajnego) i tu piekielną fantazja o zawiść poniosła.

Raz ubzdurała sobie, że mój ojciec to pewnie jakieś CIA i ich tam inwigiluje, bo to niemożliwe, żeby Polak od Amerykanów emeryturę dostawał.

Dwa jej mężowi tak słabo emeryturę zrewaloryzowali, a tu taki dwie dostaje, jak ktoś ma zagraniczną emeryturę to już się polskiej nie powinno brać, bo dla tych, którym się ona należy, nie starcza. Gwoli informacji, piekielna całe życie była "przy mężu”, który doczłapał się do jakiegoś zacnego stopnia w kwatermistrzostwie w wojsku - o tym, jak "uczciwie" doszli do posiadanego majątku, to krążą legendy.

W zeszłym roku rodziców odwiedzili znajomi ze Stanów - Polacy z pochodzenia, ale tam oboje urodzeni i kiepsko władający polszczyzną - jak piekielna usłyszała, jak rodzice rozmawiają po angielsku ze swoimi gośćmi, to odnowiły jej się teorie spiskowo-szpiegowskie.

Co niemiłosiernie drażniło piekielną, to fakt, że ojciec jako osoba niewierząca, a tym samym do kościoła nieuczęszczająca, miał (a nawet ma, chociaż obecnie korespondencyjnie) całkiem zacne stosunki z poprzednim proboszczem miejscowej parafii (dwa razy miałem przyjemność z nim rozmawiać i naprawdę duszpasterz z powołania - nikogo nie oceniał, świetnie orientował się w sytuacji swojej trzódki i, co ważne, nie stronił od angażowania się).

Proboszcz starał się nauczyć angielskiego i co jakiś czas robił sobie z ojcem konwersację, jak zobaczył, że ojciec ma sporą kolekcję książek w oryginale (po angielsku), to pożyczał, czasami prosił o pomoc przy jakiejś papierkologii czy tłumaczeniu. Czasem też w jakimś większym gronie panowie tłukli w brydża.

Piekielną szlag trafiał, że ateista gości dobrodzieja, a dobrodziej ateistę na parafii/plebanii (i kto wie, co mu tam gada), że ojciec z księdzem normalnie jak z człowiekiem rozmawia (jak on śmie tak się do księdza zwracać, i to jeszcze per "ty", mimo że propozycja od dobrodzieja wyszła).

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 438 (542)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…