Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#68983

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dokończenie http://piekielni.pl/68915

Wreszcie odwiedziłam swój piękny wydział celem odbycia spotkań z wykładowcami - w końcu trzeba się dowiedzieć, co mnie czeka w tym semestrze. Chociaż tak naprawdę chciałam dowiedzieć się, jak zakończyła się szalona przygoda pomysłowego Dobromira i zaczarowanej pieczątki.

Otóż donoszę co następuje:
wybrałam się na wykład, a ludzie z najwspanialszego na świecie kierunku przywitali mnie owacjami na stojąco. Nawet kierowca autobusu wstał i zaczął klaskać. Nie no, żartuje. Na 24 osoby tylko jedna odpowiedziała "cześć" - była starościna. Była, bo grupa jednogłośnie ją odwołała za wspieranie mnie.

Wykład prowadził profesor, którego bardzo lubię. Jest to przemiły starszy pan, który zawsze, gdy mnie widzi pyta o moje samopoczucie. Usłyszałam dziś od niego, że wyglądam zdrowiej bo wreszcie nabrałam rumieńców. Okazało się, że mam w grupie adwokata bo zanim zdążyłam podziękować dało się słyszeć na sali wcale nie taki cichy szept "aktorka, chorą udaje". Już chyba wiadomo, kto sprzątnie następnego Oscara Leonardowi sprzed nosa. :D

Profesor zauważył, że ubyło pięknych twarzy w grupie (w poprzednim semestrze również mieliśmy z nim zajęcia), na co adwokat (ewidentny przodownik pracy) odparł, że jedna osoba sama zrezygnowała, a jedna była zmuszona odejść. Nic więcej nie chcieli powiedzieć. Profesor rozdał syllabusy, omówił program i stwierdził, że wszyscy mogą iść, a ja mam zostać by uzgodnić wstępne warunki mojego zaliczenia. Na to adwokat oświadczył, że wszyscy zostaną, ponieważ chcą usłyszeć co ustalamy. Chyba jest bardziej uczciwy niż Dubieniecki, bo stwierdził, że będą pilnować bym nie naruszała zasad regulaminu i żebym nie miała do zaliczenia mniej materiału niż reszta. Profesor aż się w głowę popukał i kazał mu wyjść.

Kiedy wreszcie wyszłam z sali zostałam otoczona niczym ostatni zdrowy człowiek podczas apokalipsy zombie (i to nawet pasuje, bo mózgi to oni najwyraźniej mają obumarłe). Przodownik pracy Dubieniecki oskarżył mnie o to, że pomysłowy Dobromir został bezceremonialnie wyrzucony z uczelni. Lekarz nie chciał wnosić sprawy do sądu mimo, że policjanci go namawiali. Natomiast pieczątka została skonfiskowana, ale nie wiem przez kogo. Dziekan stwierdził, że takie cyrki pod jego rządami dziać się nie będą, więc kolega został relegowany.

Według samego Dobromira oraz reszty grupy winę za to ponoszę ja, bo "gdybym nie udawała chorej i była uczciwa, to by do tej sytuacji nie doszło".

Na odchodne, zanim zaczęliśmy załzawieni machać sobie chusteczkami, usłyszałam jeszcze "a ten post na piekielnych to lepiej skasuj, kretynko!".

Więc z tego miejsca chciałabym serdecznie pozdrowić całą moja grupę. Ślę buziaczki.

Człowiek sądzi, że idzie na studia a dziwnym trafem ląduje w przedszkolu...

P.S. Chciałabym też podziękować Wam za życzenia zdrowia w komentarzach pod poprzednią historią. :)

uczelnia

Skomentuj (52) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 704 (760)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…