Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#69071

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w osiedlowym supermarkecie jako pracownik tzw. poliwalentny - czyli jam "kobieta pracująca, żadnej pracy się nie boję" i oblatuję na sklepie każde możliwe działy, więc piekielnych sytuacji mogłabym opisać od groma. Dziś skupię się na dwóch typach klientów, którzy prawdopodobnie nie mają pojęcia o swojej piekielności. Wielce prawdopodobnym jest również to, że wielu z Was świadomie bądź nie, zdarzyło się uprzykrzyć życie pracownikom sklepów w opisany niżej sposób. Ba! Wielu z was zapewne uzna, że nie ma w tym nic piekielnego, a to część moich obowiązków. Ale do rzeczy...

Pierwszy typ klienta to Pan "rozmyśliłem się, więc odłożę to gdzieś tu, bo nie chce mi się wracać do tamtej półki". Kto pracował w sklepie ten wie, jak bardzo uciążliwe potrafi być takie zbieranie fantów. Wiele już było o tym historii. Wiele razy zbierałam papierki z wodą, które kiedyś były lodami na patyku. Wiele razy wywalałam kluchę, która była pierogami mrożonymi... Mogłabym tak bez końca. Ktoś zaraz napisze, że to moja praca, za to mi płacą, więc to mój za*rany obowiązek. Że klient mógł się rozmyślić i nie pamiętać, skąd wziął dany produkt, albo najzwyczajniej mieć lenia i nie chce mu się wracać. Tak, tak... słyszałam/czytałam to już nie raz i nie dwa.

Macie rację, klient ma prawo zmienić zdanie, ale do jasnej anielki, czy nie można po ludzku zostawić towaru kasjerce? Nikt Was nie zabije za to, że zrezygnujecie, a w ten sposób produkt (szczególnie ten wrażliwy) szybciej trafi na swoje miejsce. Piszę o tym, ponieważ kilka dni temu mieliśmy z tego powodu bardzo nieprzyjemne zdarzenie na sklepie.

Zaczęło się od tego, że w alejce z herbatami i kawami zaczęło brzydko wonieć. Drugiego dnia woniało jeszcze gorzej, ale nie udało się zlokalizować problemu. Trzeciego dnia klienci zaczęli się skarżyć, bo faktycznie waliło już "na kilometr", a sprawcy dalej ani widu, ani słychu. Padła decyzja o zdjęciu części towaru, bo może coś gdzieś spadło i nie widać. Czasem klienci rozmyślają się z zakupu krojonej wędliny i zostawiają ją właśnie w tej alejce, bo jest po drodze między stoiskiem a kasami. Zazwyczaj taka paczuszka leży na wierzchu, więc szybko jest lokalizowana. Tym razem trzeba było przekopać się przez stos herbat, by znaleźć problem - zielone, cuchnące skrzydełka na tacce. Wierzcie mi, ledwo zdążyłam dobiec do toalety. Powiedzcie mi, bo naprawdę nie jestem wstanie zrozumieć: DLACZEGO?

Dlaczego ktoś zadał sobie tyle trudu, by zabunkrować tę cholerną tackę tak głęboko? I czy naprawdę uważacie, że do moich obowiązków należy codzienne zdejmowanie całego towaru z półek, żeby sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie rozmyślił się z zakupu mięsa? Tak profilaktycznie?

Przy okazji, pozdrawiam gorąco Pana Złodzieja, który co jakiś czas kradnie surowe kotlety schabowe, a opakowania po nich wyrzuca w tej nieszczęsnej alejce z herbatami. Tak, puste opakowania wrzucone za herbaty też śmierdzą po kilku dniach. Rozumiem, że jest Pan głodny, ale proszę dać nam szansę na szybsze znalezienie pudełeczek ;)

Drugi typ klienta to Pan "ups! Stłukłem słoik, więc odstawię go na miejsce, żeby nikt nie zauważył, że to ja".

Wczoraj koleżanka rozwaliła sobie rękę przy "fejsowaniu"*, bo jakiś idiota odstawił na półkę stłuczony majonez i zasłonił go innymi słoikami. I nie jest to odosobniony przypadek. Wiele razy wywalałam z półek stłuczone dżemy, ogórki czy inne słoiki albo butelki. Wiele razy złapałam taką osobę na gorącym uczynku, która jak gdyby nigdy nic odstawia słoik na miejsce stłuczonym denkiem do góry, żeby nie pobrudzić półki. Po takiej akcji i tak wszystko jest upaćkane jeszcze bardziej niż byłoby, gdyby słoik został na podłodze. Rzadko w takiej sytuacji słyszę "przepraszam". Zwykle dowiaduję się z pretensjami, że to nasza wina, bo tak ustawiamy, że spada. Owszem, czasem jest to nasza wina, ale czy nie wystarczyłoby zgłosić pracownikowi, że w alejce takiej a takiej leży rozwalony towar? Naprawdę, korona Wam z głowy nie spadnie, a w 99 na 100 przypadków nie będziecie musieli nawet płacić za szkodę. Nam, pracownikom też zdarza się coś stłuc i sklep jest na to przygotowany, ale jeśli klient jest przy tym opryskliwy i złośliwy, my też możemy odpłacić się tym samym. Odrobina życzliwości kochani!

* - nie, nie przeglądała Twarzoksiążki, a wysuwała towar do przodu, aby zatkać dziury w pólkach ;)

sklep

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 256 (324)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…