Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#69094

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja mama jest kobietą w sile wieku - dzieci to już stare konie, wnuków się jeszcze nie dorobiła. Naddatek swojej miłości macierzyńskiej przelewa na kotki i pieski - siedzi na kocich stronach, koresponduje ze swoimi kocimi internetowymi znajomymi, wymienia się z nimi zdjęciami i historiami.

Ostatnio jednej z jej Znajomych wyskoczył na drogę Kot. Mimo starań go potrąciła - zadzwoniła do weterynarza i przetransportowała go do kliniki. Na miejscu okazało się, że z Kotem wszystko będzie w porządku, oberwał tylko trochę, ale trzeba wyjąć śledzionę. Żeby nie było zbyt kolorowo, okazało się, że w wyjętym ogarnie tkwił guz rakowy, a kicia ma wrodzoną chorobę i jest głuchy jak pień. W trakcie kosztownego leczenia Kota Znajoma poszukiwała właściciela w okolicy miejsca zdarzenia - jako że Kot ma dosyć charakterystyczne umaszczenie, sąsiedzi szybko wskazali właścicielkę, podali nawet do niej numer.
Znajoma zadzwoniła i z radością ją poinformowała, że znalazła Kota i już nie musi się martwić. Właścicielka się rozłączyła i nie odebrała żadnego następnego telefonu.

Kot zaczyna przyzwyczajać się do nowego domku, jako że wcześniej był sam, a teraz ma kocich kumpli to próbuje się z nimi integrować. Nie przeszkadza mu ani brak śledziony, ani to, że nic nie słyszy.

A "właścicielce" pragnę powiedzieć, że karma wraca. Na jej miejscu obawiałabym się, czy jej dzieci na starość na ulicę nie wyrzucą - w końcu niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 2 (32)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…