Musiałem dzisiaj odwiedzić urząd miasta. Po drodze postanowiłem zapalić papierosa. Stanąłem tak by dym nie przeszkadzał postronnym i zacząłem w spokoju karmić raczka. Po chwili podeszło do mnie czterech łebków [Ł], maksymalnie trzynaście lat (jak nie mniej).
[Ł]: Tej, weź kopsnij szluga.
[J]: Ile wy w ogóle macie lat?
[Ł]: No niedługo osiemnaście. Nie bądź taki no. A jak nie masz to my ci dychę damy i nam kupisz.
[J]: Już lecę. Nauczyliście się palić? To nauczcie się kupować.
Miałem cichą nadzieję, że się odczepią. Niestety drążyli temat, zaczęły się przekleństwa. Ignorowałem ich, a gdy spaliłem odszedłem. Łebki jednak postanowiły nie odpuszczać i poszli za mną kontynuując litanię. "Ej no ku**a jak jednego dasz nie zbiedniejesz.", "No weź nie bądź ch*j.", "Jak ja nie cierpię takich suk****nów co się nachapali, kasę mają, ale się ku**a z biednymi nie podzielą.".
Po przejściu kilkunastu metrów z pochodem na plecach nie zdzierżyłem i poinformowałem świtę, że jeśli się nie odczepią, to zadzwonię po policję. "Ta jasne bo się odważysz!". Ok, dzwonię. Gdy rozmawiałem z dyspozytorką śmiali się, że każdy umie tak udawać rozmowę. Chyba nie uwierzyli :) Uciekli dopiero gdy zobaczyli nadjeżdżający radiowóz. Policjant poinformował mnie, że jest mała szansa na złapanie ich, ale osobiście mam płonną nadzieję, że łebki się wystraszyły i mają nauczkę na przyszłość. Poza tym cieszę się, że nie byli agresywni. Nie jestem pewien czy bym sobie poradził z czterema na raz. A nawet jeśli, to bałbym się, że zrobię im jakąś krzywdę.
[Ł]: Tej, weź kopsnij szluga.
[J]: Ile wy w ogóle macie lat?
[Ł]: No niedługo osiemnaście. Nie bądź taki no. A jak nie masz to my ci dychę damy i nam kupisz.
[J]: Już lecę. Nauczyliście się palić? To nauczcie się kupować.
Miałem cichą nadzieję, że się odczepią. Niestety drążyli temat, zaczęły się przekleństwa. Ignorowałem ich, a gdy spaliłem odszedłem. Łebki jednak postanowiły nie odpuszczać i poszli za mną kontynuując litanię. "Ej no ku**a jak jednego dasz nie zbiedniejesz.", "No weź nie bądź ch*j.", "Jak ja nie cierpię takich suk****nów co się nachapali, kasę mają, ale się ku**a z biednymi nie podzielą.".
Po przejściu kilkunastu metrów z pochodem na plecach nie zdzierżyłem i poinformowałem świtę, że jeśli się nie odczepią, to zadzwonię po policję. "Ta jasne bo się odważysz!". Ok, dzwonię. Gdy rozmawiałem z dyspozytorką śmiali się, że każdy umie tak udawać rozmowę. Chyba nie uwierzyli :) Uciekli dopiero gdy zobaczyli nadjeżdżający radiowóz. Policjant poinformował mnie, że jest mała szansa na złapanie ich, ale osobiście mam płonną nadzieję, że łebki się wystraszyły i mają nauczkę na przyszłość. Poza tym cieszę się, że nie byli agresywni. Nie jestem pewien czy bym sobie poradził z czterema na raz. A nawet jeśli, to bałbym się, że zrobię im jakąś krzywdę.
Ocena:
340
(452)
Komentarze