Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70065

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zajmuję się pisaniem ikon. Mieszkam na wschodzie Polski, więc większość zleceń przychodzi z zagranicy - z ukraińskich i białoruskich cerkwi - ale zdarza się, że ktoś zamówi "z polecenia" lub też kupuje ikonę na pamiątkę, będąc w okolicy w celach turystycznych.

I o tych turystach chciałbym napisać.

Żeby nakreślić odpowiednio sytuację, muszę wspomnieć, jak się te ikony pisze. Sam proces przygotowawczy jest czasochłonny - na sosnową bądź lipową należy nakleić tkaninę, zagruntować przygotowaną przez siebie mieszaniną kleju i gipsu, nałożyć farbę oraz złocenia a na końcu zabezpieczyć lakierem. Brzmi w miarę prosto, prawda?

Ale jest pewien mały haczyk. Od razu zaznaczę, że nie jestem "religijnym oszołomem", ale szanuję tradycję i postępuję zgodnie z jej regułami. By stworzyć ikonę, która będzie "działać" - czy to w cerkwi, czy to w domu - należy odpowiednio przygotować się do jej napisania. W skrócie - mieć przygotowanie teologiczne, pomodlić się i wypościć.
Czyli innymi słowy - to trochę trwa.

I tutaj pojawiają się turyści.
"A czego ta deska taka droga?". "A nie dałby pan taniej? W przedpokoju bym powiesił" i tak dalej. Zawału niemal dostałem, gdy pewna pani - z pozoru zupełnie nieszkodliwa, ot oglądała sobie przedmioty wystawione w galerii - zaczęła zeskrobywać złocenia paznokciem, bo chciała zobaczyć, czy "dobrze się trzyma, bo ona bubla nie kupi". Te bardziej zdobne egzemplarze zacząłem trzymać w gablotach, jednak i to nie powstrzymuje ludzi - awantury, że chcą sobie potrzymać i przyjrzeć się z bliska (Spojrzeć oko w oko świętej Zofii?), a jak nie, to "urzędników na mnie naślą, bo na pewno podatków od tych desek nie odprowadzam".
Tłumaczenia i prośby nic nie dają.

ikonographos

Skomentuj (47) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 544 (614)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…