Będzie historia pewnej pani. Perypetie z jej udziałem zaczęły się ponad miesiąc temu, przy podpisywaniu umowy o pożyczkę. Ile się obie strony przy tym nażarły nerwów to materiał na osobną historię. Klient przynosi dokument, "góra" odrzuca i prosi o inny, albo umawiam się z panią 3 razy i nic z tego nie wychodzi. Wieki by tłumaczyć.
Klientka na pierwszy rzut oka ogarnięta życiowo. Ma własne mieszkanie, dziecko, narzeczonego, dobrą pracę, cud, miód, maliny. Gdyby jednak wszystko było w porządku, to bym tej historii nie pisał.
Otóż okazało się, że klientka ta ma nietypowe pojęcie do swych zobowiązań. Ma u nas dwie pożyczki. Na każdej inny numer konta do wpłaty rat. I do tej pory nie było problemu. Pierwszą pożyczkę spłaca zawsze w terminie, czasami z nadpłatą. A tu nagle zonk. W piątek widzę że rata i jednej i drugiej pożyczki nieopłacona, 7 dni po terminie. Cóż, dzwonię więc z przypomnieniem.
I zostaję zmieszany z błotem. Klasycznie: Że jak ja śmiem jej przypominać, i co to w ogóle za pisma wysyłam do niej, że to jest niekompetencja itp. Tak jakbym to ja osobiście siedział za biurkiem i kleił znaczki z pomocą języka.
No ale tak się nie bawimy, mówię pani, nadal grzecznie, że jest rata po terminie, i dobrze byłoby spłacić bo po co się mają odsetki naliczać. Oczywiście znowu bluzgi. No nic, rozłączyłem się i czekam na rozwój sytuacji.
Wczoraj mija 11 dzień, czyli w poniedziałek pewnie dostała kolejne pismo. Już się szykuję żeby pisać sms'a, a tu nagle dostaję powiadomienie o mailu. Otwieram, patrzę, i oczom nie wierzę.
Oto całkiem rozgarnięta kobieta zmieniła się w typową Grażynę, która kulturalne pismo z przypomnieniem o obowiązku spłaty raty, traktuje jak to sama określiła, jako nękanie. Ponoć jej jakiś prawnik z rodziny powiedział że pod nękanie to podpada i może nas pozwać. Do maila dołączyła skan przelewu. Jednego. Na kwotę odpowiadającą dwóm ratom. Numer konta na który tę płatność przelała, wytrzasnęła nie wiem skąd. Zgadza się tylko bank w jakim są założone konta. Nie jest to na pewno żaden z numerów do którego przypisane są jej pożyczki.
Piszę więc z odpowiedzią, że numer konta ni w kij ni w drewko się nie zgadza. Odpowiedź? "Ja raty wam opłaciłam i wy tam sobie szukajcie tego". Bardzo dorosłe z jej strony. Napisałem tylko iż opłacona rata, to taka, która została zaksięgowana na odpowiadającym jej rachunku.
Nie dotarło.
Klientka na pierwszy rzut oka ogarnięta życiowo. Ma własne mieszkanie, dziecko, narzeczonego, dobrą pracę, cud, miód, maliny. Gdyby jednak wszystko było w porządku, to bym tej historii nie pisał.
Otóż okazało się, że klientka ta ma nietypowe pojęcie do swych zobowiązań. Ma u nas dwie pożyczki. Na każdej inny numer konta do wpłaty rat. I do tej pory nie było problemu. Pierwszą pożyczkę spłaca zawsze w terminie, czasami z nadpłatą. A tu nagle zonk. W piątek widzę że rata i jednej i drugiej pożyczki nieopłacona, 7 dni po terminie. Cóż, dzwonię więc z przypomnieniem.
I zostaję zmieszany z błotem. Klasycznie: Że jak ja śmiem jej przypominać, i co to w ogóle za pisma wysyłam do niej, że to jest niekompetencja itp. Tak jakbym to ja osobiście siedział za biurkiem i kleił znaczki z pomocą języka.
No ale tak się nie bawimy, mówię pani, nadal grzecznie, że jest rata po terminie, i dobrze byłoby spłacić bo po co się mają odsetki naliczać. Oczywiście znowu bluzgi. No nic, rozłączyłem się i czekam na rozwój sytuacji.
Wczoraj mija 11 dzień, czyli w poniedziałek pewnie dostała kolejne pismo. Już się szykuję żeby pisać sms'a, a tu nagle dostaję powiadomienie o mailu. Otwieram, patrzę, i oczom nie wierzę.
Oto całkiem rozgarnięta kobieta zmieniła się w typową Grażynę, która kulturalne pismo z przypomnieniem o obowiązku spłaty raty, traktuje jak to sama określiła, jako nękanie. Ponoć jej jakiś prawnik z rodziny powiedział że pod nękanie to podpada i może nas pozwać. Do maila dołączyła skan przelewu. Jednego. Na kwotę odpowiadającą dwóm ratom. Numer konta na który tę płatność przelała, wytrzasnęła nie wiem skąd. Zgadza się tylko bank w jakim są założone konta. Nie jest to na pewno żaden z numerów do którego przypisane są jej pożyczki.
Piszę więc z odpowiedzią, że numer konta ni w kij ni w drewko się nie zgadza. Odpowiedź? "Ja raty wam opłaciłam i wy tam sobie szukajcie tego". Bardzo dorosłe z jej strony. Napisałem tylko iż opłacona rata, to taka, która została zaksięgowana na odpowiadającym jej rachunku.
Nie dotarło.
Klienci
Ocena:
312
(330)
Komentarze