Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70313

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wybrałam się dzisiaj do lekarza rodzinnego, pierwszy raz od dawna z powodu choroby. W rejestracji poinformowali mnie, że kobieta, do której jestem zapisana, wyjechała na urlop (może i dobrze, bo co ona czasem wyprawia to zwyczajny cyrk). Lekarki nie ma, ale jeśli chcę, to mogę podejść do innego lekarza, zapytać się czy mnie przyjmie bez rejestracji. Mi w to graj, uśmiech nr 5 i idę pod gabinet.
Wcześniej widziałam, że na konsultację czeka jedna kobieta z dzieckiem, jak podeszłam, to najwyraźniej już była w gabinecie. Odczekałam, za mną nikogo (a podobno tyle osób zapisanych na dzisiaj), pani wychodzi. Podchodzę, pukam do drzwi, powoli otwieram - widzę że do faceta akurat zadzwonił telefon, więc nie ładuję się na chama, tylko drzwi przymykam (a było zamknąć do końca), stoję, w międzyczasie lekarz podchodzi do drzwi z drugiej strony i zamyka mi je przed nosem. No nic, kiepski początek znajomości.
Po chwili otwiera drzwi, zaprasza mruknięciem do środka.
-Dzień dobry, chciałabym się dowiedzieć, czy jest pan w stanie przyjąć mnie dodatkowo, bo mojej pani doktor nie ma, a w rejestracji powiedzieli, że tylko tak mogę się dostać
-Ale ja mam już zarejestrowanych pacjentów. Co takiego nagłego?
-Nic nagłego, po prostu się rozłożyłam, zaraz wyjeżdżam i chciałabym być na chodzie.
-No dobrze, przyjmę panią, ale jeśli przyjdzie ktoś zapisany to jego w pierwszej kolejności będę badać.
-Jasna sprawa, nie ma problemu.

Idę do rejestracji po kartę, wracam, pukam, wchodzę do gabinetu, podaję kartę, odkładam torbę i kurtkę, siadam.
Panu dzwoni telefon.
-Proszę chwilę poczekać, muszę odebrać.
-Oczywiście
-Ale proszę poczekać za drzwiami.

Eeeee, ok, może coś tajnego, MI5 albo inne służby, wychodzę zatem i czekam grzecznie. Po kilku minutach otwierają się drzwi, pan łaskawie zaprasza do środka.
-No to co się dzieje takiego?
Tłumaczę co i jak, pan bada, przyczepić się nie można.
-No, nie jest źle.
(Tyle to ja też wiem)
Siadamy zatem oboje, pan wypisuje kartę. W międzyczasie dzwoni panu telefon. Pan odbiera, i jednocześnie pisząc receptę, rozmawia z kimś po drugiej stronie (na pewno nie pilna konsultacja lekarska, dało się wyłapać z kontekstu). Rozmowa się kończy, pan podaje mi receptę, mówi co i kiedy brać, pięknie.
Żegnam się i wychodzę.

I teraz tak się cieszę, że niezbyt często choruję. Dodatkowo wiem, że czas zmienić przychodnię, bo tutaj najważniejsze jest dla lekarza gadanie przez telefon o sprawach, które można załatwić później, niż zajmowanie się osobą która jest aktualnie w gabinecie. Ciekawe czy z poważniejszymi przypadkami też tak robi, że najpierw pogaduchy, potem pacjent. Ja tymczasem rozważam skargę - pewnie i tak nic nie da...

przychodnia

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -13 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…