Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70343

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka dni temu zdawałam egzamin na prawo jazdy, zarówno testy jak i jazda przy pierwszym podejściu - wynik pozytywny. Dlaczego o tym wspominam? Bynajmniej nie po to by się pochwalić :)

WORD jak to WORD, nic nowego, nic szokującego ani piekielnego. Co innego ośrodek, w którym uczyłam się jeździć...

Szkołę jazdy wybrałam z przypadku, pochodzę z małego miasta, wybór był niewielki. Żałuję, że nie popytałam znajomych, nie poszperałam w Internecie, bo zaoszczędziłabym sobie wiele stresu i nerwów.
Kurs zaczął się całkiem normalnie, wieczorami zaczęłam chodzić na teorię. Prowadził ją Pan Z. właściciel szkoły. Pan w średnim wieku. Tłumaczył wszystko dość przejrzyście, wszystko rozumiałam. Wydawało się być kolorowo. Po zdaniu wewnętrznego testu przyszedł czas na jazdy...

Zaczęło się miło, podstawy, obsługa samochodu, omówienie wszystkich świateł, tego co pod maską, ruszanie, jazda do przodu i do tyłu. Później pojeździłam chwilę po mojej miejscowości i pojechałam 10km dalej, do większego miasta. Tam się zaczął koszmar.

Ja rozumiem, że kursant, który dopiero zaczyna jest mało bezpieczny, że instruktor boi się o swój samochód, o innych uczestników ruchu, ale litości!

Jadę ulicą, pada polecenie "zaparkuj prostopadle po lewej stronie", parking pusty, nie ma na nim żadnego samochodu. Pytam w jaki sposób mam to zrobić, bo to moja 3 godzina jazdy i nie potrafię. Pan Z. wtedy wydarł się tak, że podskoczyłam na fotelu, usłyszałam "to Ty nie wiesz?! Parkuj!". Zaparkowałam, nie udało mi się to, niby kąt dobry ale nie pomiędzy liniami. Kazał to zrobić jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze... a za każdym razem byłam tak obrażana, że miałam łzy w oczach. Usłyszałam, że do niczego się nie nadaję, wyszarpywał mi kierownicę z rąk krzycząc, że zaraz uderzę w krawężnik... działo się to wszystko dobrą godzinę, aż powiedziałam, ze chcę już wracać, wtedy powiedział "nareszcie".

Dlaczego już wtedy nie zrezygnowałam? Nie wiem, pomyślałam, że tak to pewnie musi być, on ma rację, a to ze mną jest coś nie tak, nigdy wcześniej nie miałam styczności z samochodem, nie potrafię jeździć no i facet ma rację... Później było tylko gorzej. Na każdą jazdę szłam z ogromną niechęcią, było mi niedobrze na samą myśl, że mam wsiąść z tym Panem w samochód.

Na skrzyżowaniach, darł się, że za czym czekam, dlaczego tak wolno ruszam, że 5 razy bym zdążyła przejechać, a gdy rzeczywiście miałam możliwość wjazdu i ruszyłam samochodem, bo drugi pojazd był kilkaset metrów dalej, to hamował krzycząc "ja chcę żyć!".

Hamowanie.. no właśnie. Niejednokrotnie wciskał hamulec tak gwałtownie, ze uderzałam głową w kierownicę, milutko co? On albo krzyczał, albo udawał obrażonego i nie odzywał się wydając same polecenia. Nie wiem co było gorsze, bo gdy po 6 zaliczonych godzinach wjeżdżałam na ogromne skrzyżowanie i z nerwów nie wiedziałam jak mam się zachować, a on siedział odwrócony plecami i patrzył za okno, to chciało mi się wyć.

Chciałam zrezygnować, byłam przekonana, że nie nadaję się na kierowcę, ale odezwało się do mnie kilka osób z tej szkoły pytając o to jak mi się jeździ i czy Pan Z. jest dla mnie ok, bo oni... i tu opisane wszystko to co spotkało mnie.
Dopiero wtedy poszłam tam, porozmawiałam z Panią z biura i powiedziałam, że chcę zmiany instruktora. Od następnej lekcji miałam mieć kurs z jego synem R, ale jazdę w tym dniu jeszcze z właścicielem. Ile ja się wtedy nasłuchałam... że nie ogarniam podstawowych rzeczy, powinnam zacząć od nowa, bo nie potrafię posługiwać się urządzeniami w samochodzie, że nigdy nie zdam i szkoda jego czasu.

Ostatnie kilka godzin to była bajka, R to bardzo miły instruktor, do którego biegłam z chęcią, bo nie mogłam się doczekać kiedy znów pojadę samochodem. Wziął mnie na trasy egzaminacyjne, pokazał wszystko od nowa, omówił moje błędy. Chwalił i nie krzyczał. Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę z tego, że ja lubię jeździć samochodem.

I mimo tego co mówił Z i jak bardzo wmawiał mi to, że nie zdam, to zdałam.

Dlaczego nic z tym nie zrobiłam? Nie wiem, dziś zachowałabym się inaczej i postawiłabym się albo od razu zmieniła szkołę jazdy.

Szkoła jazdy WORD prawo

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 227 (271)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…