Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#70476

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jak niektórzy z Was wiedzą są psychopaci, którzy mogą kompletnie zniszczyć psychikę swojej ofiary.

W związku z tym, cofamy się do roku 2005 - Mam rozwiodła się z Ojcem, nie było to jakoś szczególnie złe małżeństwo, ale nie dogadywali się, ja na stosunkach z Ojcem nie straciłem, mogłem się z Nim dość często spotykać, więc moje stosunki z Nim były dość dobre, ale moja Mama, jak to towarzyska i otwarta osoba chciała mieć faceta. Wybór padł na Jej dawnego znajomego, za którego by prawdopodobnie wyszła, gdyby nie zaloty mojego Ojca.

W każdym razie zaczęło się pięknie - Mama zakochana w nim po uszy, nazwijmy go Z. Z. miał dwoje dzieci, oboje starsi ode mnie, jego córka w wieku mojej siostry, jego syn 5 lat starszy ode mnie. Od początku było widać, że faworyzuje swojego syna, gdy moja Mama traktowała nas równo. Ja mimo, że spotykałem się z moim Ojcem dosyć często, po prostu zakochałem się w Z. i traktowałem jak drugiego Ojca, w tamtym czasie byłem bardzo żywy, otwarty i przejmowałem się nawet najmniejszymi pierdołami.

Traktował mnie na ogół dobrze, poza paroma przypadkami, które zignorowałem - to był mój pierwszy błąd.

Muszę jeszcze powiedzieć, że moja Mama jest osobą świetną - jest towarzyska, gadatliwa, inteligentna i wyrozumiała, z poczuciem humoru, skromna i zorganizowana.

No ale jak już się domyślaliście na wstępie, rzeczy zaczęły się sypać - Z. zachorował na raka i to nie byle jakiego - raka trzustki, wykryty za późno, żeby coś zrobić, ale jeździł na chemioterapię. Mama przeżyła to ogromnie, w pewnym momencie modliła się o jego uzdrowienie po 16 godzin dziennie, płakała, wpadła w długi, natrafiła w końcu na coś, co zwane jest mszami uzdrowieniowymi, na początku jeździła tylko ze mną, w końcu zmobilizowała Z. do pojechania z nami.

Moja Mama wręcz organizowała 20 ludzi, którzy się codziennie modlili za niego po godzinie. A okazało się co? Że on se raka wymyślił, moja Mama jak mu o tym powiedziała, to cytuję: "Ulżyło mi, że wreszcie to odkryłaś", Mamę dosłownie zatkało, co zdarza się naprawdę bardzo rzadko. No i zaczął Ją nękać psychicznie, kłócili się co chwilę praktycznie, a ja się zacząłem podczas ich kłótni zmieniać, z otwartego, przyjacielskiego dziecka stałem się zamkniętym w sobie człowiekiem.

Ale najgorsze przyszło podczas jednej z ich kłótni, podczas której poczułem strach, i to nie było takie ot tak przestraszenie się, to co się dziej, gdy oglądacie horror, to było tak okropne, że opisać się tego nie da, większość z Was nawet nie wie, jak bardzo określenie "Strach się bać" jest prawdziwe.

Od tej chwili przerażenia przeżyłem najgorszy okres w moim życiu, 2 lata gimnazjum, podczas których nie wyrabiałem psychicznie, uzależnił się od komputera i Internetu w zupełności, z powodu tego, że sobie z psychiką nie radziłem nie byłem zbyt lubiany, ba cała klasa, poza dziewczynami się ze mnie nabijała, a ja desperacko potrzebowałem wtedy kogoś, komu mógłbym się zwierzyć, no cóż, nie udało się.

Zapytacie pewnie, czemu nie pomogłem Mamie, nie przerywałem kłótni, no cóż, bywało, że między kłótniami był około tydzień pokoju i myślałem, że Mama jednak chce z Z. zostać - to był mój drugi błąd.

W 3 klasie gimnazjum poradziłem sobie z naśmiewającą się ze mnie klasą, może nie do końca, ale moje stosunki z nimi były o wiele lepsze, przyjaciela nadal nie znalazłem, ale już mnie to nie obchodziło, przestałem w ciągu 3 lat od tamtej pamiętnej kłótni odczuwać jakiekolwiek pozytywne uczucia i jedyne jakie zostały, to nienawiść do Z. i gniew. Nienawiść do Z. przeistoczyła się z czasem w nienawiść do wręcz całego świata, ale wciąż była skupiona głównie na nim. Myślałem, żeby nawet popełnić samobójstwo i zwalić na Z. W międzyczasie założyłem tyle "masek", że już sam nie wiem kim jestem, a ktoś kto jest nikim, może być każdym.

Jak to jest być nikim? Wyobraź sobie życie bez żadnego celu z wiedzą, że po śmierci, jeśli nie wytrzymasz i w końcu z wkurzenia zaczniesz zabijać ludzi, to pójdziesz do piekła, więc starasz się jakoś wytrzymać, żeby nie cierpieć wieczność w piekle i jedynym powodem dla którego zachowujesz się dobrze jest, żeby pójść do nieba.

O moich problemach mojej Mamie nie powiedziałem, nie chciałem Jej jeszcze bardziej dołować.

Większość z Was nawet nie wie jak wkurzające jest nie czuć nic oprócz gniewu i nienawiści...

Ostatnio Mama podeszła do mnie i popłakała mi się na ramionach, że Ona beze mnie to by dawno nie wytrzymała i się zabiła, a ja nie czując kompletnie nic do tej Wspaniałej kobiety Ją pocieszałem. Czuję do Niej jedynie szacunek, bo tyle przeżyła, a wciąż tyle dla mnie robi. Ale i tak nie mając żadnych skrupułów wbiłbym Jej nóż w plecy...

I kto tu jest bardziej piekielny - Ja, czy Z.?

Gdzieś w Polsce

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (32)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…