Pracuję w księgarni, w sieciówce. A w sieciówkach, wiadomo, ceny w sklepie internetowym mogą się różnić od tych w sklepie. No ale.
Stoję sobie raz na kasie, słuchając wytycznych przekazywanych przez kierowniczkę, kiedy nagle ŁUP! Patrzę zdziwiona, a na ladzie wylądowała dosłownie rzucona książka. Podnoszę pytający wzrok na klienta - facet, oczywiście jednocześnie rozmawiający przez telefon. Ani „dzień dobry”, ani nic, tylko warczy mi:
- Tu kosztuje drożej, a w sklepie internetowym taniej. Proszę mi się wytłumaczyć.
Jako że gbur, który na dodatek zadaje głupie pytania, to postanowiłam mu odpowiedzieć elokwentnie:
- Ponieważ w sklepie internetowym ta książka jest taniej, a u nas drożej.
Nie przejął się sarkazmem, tylko od razu, bez słowa potaknięcia czy „dziękuję”, przekazał moje słowa przez komórkę, następnie postał chwilę, mówiąc, że to skandal (w sensie te ceny), a na końcu wyszedł.
Oczywiście książkę zostawił.
Nie wiem no. Mi by było wstyd.
Stoję sobie raz na kasie, słuchając wytycznych przekazywanych przez kierowniczkę, kiedy nagle ŁUP! Patrzę zdziwiona, a na ladzie wylądowała dosłownie rzucona książka. Podnoszę pytający wzrok na klienta - facet, oczywiście jednocześnie rozmawiający przez telefon. Ani „dzień dobry”, ani nic, tylko warczy mi:
- Tu kosztuje drożej, a w sklepie internetowym taniej. Proszę mi się wytłumaczyć.
Jako że gbur, który na dodatek zadaje głupie pytania, to postanowiłam mu odpowiedzieć elokwentnie:
- Ponieważ w sklepie internetowym ta książka jest taniej, a u nas drożej.
Nie przejął się sarkazmem, tylko od razu, bez słowa potaknięcia czy „dziękuję”, przekazał moje słowa przez komórkę, następnie postał chwilę, mówiąc, że to skandal (w sensie te ceny), a na końcu wyszedł.
Oczywiście książkę zostawił.
Nie wiem no. Mi by było wstyd.
Ocena:
124
(200)
Komentarze