Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#70852

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój znajomy wraz ze starszym bratem założył parę lat temu firemkę zajmującą się produkcją. Obaj po technikum, ledwie zdali maturę, ale fachowcami są świetnymi.
Jako że nie znają się na księgowości i tym podobnych, z formalnościami pomagał im szwagier.

Jakiś czas temu firma się rozwinęła - bracia kupili dodatkową halę produkcyjną, zatrudnili dodatkowych pracowników i postanowili przy okazji wejść na wyższy stopień profesjonalizmu i zatrudnić coś na kształt kierownika firmy - żeby odbierał telefony i umawiał zlecenia (obaj bracia mówią gwarą i mieli z tego powodu problemy z komunikacją) po uprzednim sprawdzeniu, czy mają odpowiedni sprzęt i ekipę, by wykonać produkt, prowadzenie arkusza w excelu (lub innym programie) z bilansem, kontrola zaopatrzenia i tym podobne. Człowiek all-in-one, ale i pensja po zbóju - jak usłyszałam kwotę to żałowałam, że na co dzień mieszkam w innej części kraju i nie mogę aplikować.

Ale do rzeczy - oni uznali, że nie mają kwalifikacji, by przeprowadzić rekrutację, ale że ja jestem na studiach technicznych, pracowałam trochę w pokrewnym zawodzie, miałam do czynienia z programami do księgowości, potrafię pisać oficjalne pisma itp., zostałam zatrudniona "za przysługę" do znalezienia odpowiedniej osoby.

Wspólnie napisaliśmy ogłoszenie z konkretnymi wymaganiami, m.in:
- wykształcenie co najmniej średnie (preferowane wyższe techniczne)
- angielski bardzo dobry
- obsługa komputera łącznie z prowadzeniem korespondencji i podstawami księgowości
- b. dobra znajomość języka polskiego bez naleciałości gwarowych
Doświadczenie niewymagane, ewentualne kwestie techniczne związane z produkcją lub samą pracą mogłam wyjaśnić ja lub bracia-szefowie.

Jako że oferowana pensja była wysoka, chętnych było od groma. Ich jakość była tak zachwycająca, że finalnie ubłagałam mojego przyjaciela, który postanowił przejść na magisterskie zaoczne i się zatrudnić, był jedynym kandydatem, który się nadawał...

Dlaczego miałam ochotę walić głową w biurko?

1. Pamiętacie, że w szkole pani od przedsiębiorczości zawsze mówiła, żeby CV było ładne, przejrzyste i dobrze rozłożone?
Jak w wypadku mniej zaawansowanej pracy można wysłać CV z szablonu z Internetu z byle jak powstawianymi danymi, tak w wyżej wymienionym przypadku po prostu nie wypada...
Dostawałam CV (drogą mailową lub przynoszone ręcznie) z błędami ortograficznymi, bez przecinków, z akapitami robionymi spacją, niewyjustowany tekst, co linijka to inna czcionka, z liniami, które znikały w połowie strony, pisane ręcznie kolorowymi flamastrami na pomarańczowej kartce (a nad każdym "i" zamiast kropki było serduszko >.>).
Możecie stwierdzić, ze się czepiałam - ale jak sobie wyobrażacie taką osobę i pisanie e-maili? Wyślę oficjalne zapytanie, a kontrahent padnie ze śmiechu...
Pomijam fakt CV ze zdjęciami-selfie, żałosne adresy pocztowe czy takie głupoty jak "starsze kobiety" w sekcji hobby, bo to inna sprawa.

2. Przyszła do mnie niepełnoletnia dziewczyna z liceum. Na moje pytanie, jak wyobraża sobie pogodzenie codziennej pracy ze szkołą, odpowiedziała, że może pracować co dwa dni, a w pozostałe przychodzić na kilkanaście minut i "poogarniać". Maile i rozmowy może odbierać w szkole, jej nauczyciele nie będą mieli nic przeciwko.
Bez komentarza.

3. Osoby wpisujące angielski (lub inny język) do CV w stopniu "biegłym" czy "bardzo dobrym", w większości wypadków na zadane pytania odpowiadały prostymi zdaniami, używając słówek z zakresu podstawówki. Jeden wyjątkowo dukający pan na pytanie "Dlaczego uważa pan, że pana angielski jest bardzo dobry?" odpowiedział, że miał 50% z podstawowej matury i piątkę na koniec liceum.

4. Część przychodzących osób nie potrafiła wypowiedzieć zdania bez wtrąceń gwarowych. Mało nie padłam ze śmiechu, jak jeden z kandydatów na pytanie "Skąd dowiedział się pan o rekrutacji?" odpowiedział "Fater mi padoł, że szukocie kerownika :)))"

5. Panie, którym się wydawało, że krótka spódniczka i wydekoltowana bluzka spowodują, że z radości posikam się w gacie i od razu je przyjmę. Dodać do tego dumne tytuły "magister inżynier zarządzania produkcją" czy "technik przesyłu informacji", gdzie panie miały problem z wpisaniem paru wartości do excela, nie wspominając o czymkolwiek bardziej zaawansowanym... Bycie nazwaną szowinistką i seksistką za to, że wprost powiedziałam, że niestety, ale pani nie zatrudnimy - achievement unlocked.

6. CV jednego z kandydatów wyglądało bardzo fajnie, inżynier mechatroniki, ma doświadczenie w pracy na produkcji i był zmianowym w okolicznym zakładzie.

Zaprosiłam na rozmowę kwalifikacyjną - pan wchodzi, nawet nie zdążyłam się odezwać, a on zaczął na mnie wrzeszczeć, że z głupią sekretarką rozmawiać nie będzie, że jak już zostanie kierownikiem to mnie wyrzuci, bo nic nie robię tylko siedzę za biurkiem i kuszę porządnych pracujących mężczyzn. Facet dwa metry, łapy jak dwie łopaty. Wyprosiłam za drzwi i modliłam się, żeby nie był agresywny... Wyszedł.

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 568 (584)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…