Wpadłam do Hebe po podkład, kosmetyk ciężki do znalezienia ze względu na karnację świeżego trupa. Chodzę, testuję, trzymam się tego, co powtarzają wizażystki - na szyi testuję, nie na dłoni czy nadgarstku, wiadomo, skóra nie jest jednolita, a twarz dostosowuje się do szyi, żeby maski nie było.
Stoję przy szafie, wklepuję któryś z kolei za żółty fluid, podchodzi do mnie ekspedientka, sądząc po przytroczonym w pasie pasku z pędzlami lokalna makijażystka.
- Ale proszę pani, proszę pani! - ton miała taki pobłażliwo-potępiajacy, uśmiech też, no jakby do dziecka mówiła. - Podkładów nie testujemy na szyi! - patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi oczami, po czym bierze tester z półki, mnie za rękę i dawaj smaruje mi skórę produktem o odcieniu pomarańczki.
Nie lubię, jak mnie ktoś dotyka bez mojej zgody, a takie nagłe zachowania powodują, że momentalnie truchleję.
I osmarowała mnie trzema.
- O, no i teraz sobie pani do buzi rączkę przyłoży, zobaczy, tak wygodniej! - i suszy zęby.
No i przyłożyłam rękę do twarzy.
- Ooo i leciutko (leciutko?! odcienie alabastru i pomarańczu to leciutka różnica?!) się pani opali nawet, bo pani taka blada, a jeszcze zimę mamy, to już w ogóle...
Jak już ogarnęłam, co się wokół mnie dzieje, to odpowiedziałam zwięźle, co myślę.
- Proszę pani, nie prosiłam o pomoc, sama wiem, co jest dla mnie dobre, a poza tym ja lubię swoją skórę. Do widzenia.
Chyba powinno się trochę bardziej uważać przy zatrudnianiu na to, czy dana osoba w ogóle wie, co robi... Bo mogła się trafić naiwna dziewczyna, co takiej by zaufała.
Stoję przy szafie, wklepuję któryś z kolei za żółty fluid, podchodzi do mnie ekspedientka, sądząc po przytroczonym w pasie pasku z pędzlami lokalna makijażystka.
- Ale proszę pani, proszę pani! - ton miała taki pobłażliwo-potępiajacy, uśmiech też, no jakby do dziecka mówiła. - Podkładów nie testujemy na szyi! - patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi oczami, po czym bierze tester z półki, mnie za rękę i dawaj smaruje mi skórę produktem o odcieniu pomarańczki.
Nie lubię, jak mnie ktoś dotyka bez mojej zgody, a takie nagłe zachowania powodują, że momentalnie truchleję.
I osmarowała mnie trzema.
- O, no i teraz sobie pani do buzi rączkę przyłoży, zobaczy, tak wygodniej! - i suszy zęby.
No i przyłożyłam rękę do twarzy.
- Ooo i leciutko (leciutko?! odcienie alabastru i pomarańczu to leciutka różnica?!) się pani opali nawet, bo pani taka blada, a jeszcze zimę mamy, to już w ogóle...
Jak już ogarnęłam, co się wokół mnie dzieje, to odpowiedziałam zwięźle, co myślę.
- Proszę pani, nie prosiłam o pomoc, sama wiem, co jest dla mnie dobre, a poza tym ja lubię swoją skórę. Do widzenia.
Chyba powinno się trochę bardziej uważać przy zatrudnianiu na to, czy dana osoba w ogóle wie, co robi... Bo mogła się trafić naiwna dziewczyna, co takiej by zaufała.
hehehehebe
Ocena:
167
(271)
Komentarze