zarchiwizowany
Skomentuj
(18)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historii o piekielnych sąsiadach było tu już więcej niż dużo, dlatego dopiero wczorajsza sytuacja z naszym osobistym Piekielnym sprawiła, że postanowiłam dodać opowieść.
Otóż, ze dwa miesiące temu do naszego bloku (3 piętra, 10 mieszkań, 2 lokale użytkowe) wprowadził się Piekielny. Właściwie nie od razu został Piekielnym mianowany, jak chyba każdy ;)
Piekielny już kiedyś mieszkał w naszym bloku, nawet w tym samym mieszkaniu, ale pewnego razu je sprzedał, a teraz kupił z powrotem (ani mąż, ani ja nie pamiętamy czasów, kiedy mieszkał tu po raz pierwszy). I tu przechodzimy do sedna historii...
Mąż poszedł do pracy na trzecią zmianę. Ja jeszcze trochę poogarniałam mieszkanie i około 22.30 udałam się do łazienki celem wieczornej toalety. W międzyczasie wstawiłam jeszcze pranie i w pewnym momencie tak dziwnie zassało wodę. Trochę się wystraszyłam, że roczna pralka mi się psuje, ale zasys trwał kilka sekund i wszystko wróciło do normy. Umyłam zęby i chciałam wypłukać usta. Odkręcam wodę, a z kranu wyleciały może ze trzy krople. Odkręciłam więc drugi kurek, sytuacja podobna. Brodzik i zlew w kuchni to samo. I tak chodzę po całym domu z pianą na ustach (dosłownie i w przenośni). W końcu wzięłam z blatu butelkę mineralnej (nigdy nie płuczcie ust wodą gazowaną...) i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie ma wody. Wtedy nasza beagielka zaczęła niespokojnie chodzić przy drzwiach wejściowych. Wyjrzałam przez wizjer, światło się świeci i słychać głosy. Biorę więc sierściucha na smycz i wychodzimy. Na półpiętrze spotkałam sąsiada, który mówi, że mam się cofnąć do domu po kalosze, bo mamy powódź. Cóż się okazało? Szanowny pan Piekielny włączył pralkę i poszedł do drugiego pokoju rozmawiać przez telefon. Niby nic, sama tak robię, ale (co okazało się później, jego pralka miała już kilku właścicieli, a sama około 15 lat na karku) akurat tego dnia pralka postanowiła zakończyć swój żywot i wypluć wodę na podłogę. Podobno pan zorientował się w stanie rzeczy dopiero, jak mu woda ciurkiem zaczęła zalewać stopy (z łazienki do pokoju ma jakieś 2 metry). W międzyczasie woda zaczęła mu się wylewać progiem na korytarz i oczywiście płynąć pionem po ścianie.
Wspomniałam, że na parterze mamy dwa lokale użytkowe? Otóż w pionie pana Piekielnego jest sklep komputerowy. Nie wiem, co dokładnie uległo zniszczeniu, ale głośne wyrazy nienadające się do cytowania, sugerują, iż nie była to tylko ściana.
Co w tym wszystkim piekielnego, zapytacie? W końcu każdemu może się zdarzyć awaria pralki, prawda?
Otóż, moi drodzy, kiedy sąsiad, który jest w zarządzie zapytał, właściwie retorycznie: "Ubezpieczenie pan ma, prawda?", Piekielny odpowiedział: "A skąd ja mam to wiedzieć, jak ja to mieszkanie dopiero przed chwilą kupiłem?".
Cóż... Popatrzyłyśmy na siebie z sąsiadkami, uśmiechnęłyśmy się z politowaniem, życzyłyśmy dobrej nocy i wróciłyśmy do swoich mieszkań.
Epilogiem historii niech będzie zdziwione pytanie mojego męża wracającego do domu: "A co na korytarzu tak śmierdzi mokrym tynkiem?".
Natomiast morałem stwierdzenie: Ubezpieczajcie mieszkania w ryzyku OC. To ledwie 100-150 zł w skali roku, a możecie zaoszczędzić grube tysiące.
Otóż, ze dwa miesiące temu do naszego bloku (3 piętra, 10 mieszkań, 2 lokale użytkowe) wprowadził się Piekielny. Właściwie nie od razu został Piekielnym mianowany, jak chyba każdy ;)
Piekielny już kiedyś mieszkał w naszym bloku, nawet w tym samym mieszkaniu, ale pewnego razu je sprzedał, a teraz kupił z powrotem (ani mąż, ani ja nie pamiętamy czasów, kiedy mieszkał tu po raz pierwszy). I tu przechodzimy do sedna historii...
Mąż poszedł do pracy na trzecią zmianę. Ja jeszcze trochę poogarniałam mieszkanie i około 22.30 udałam się do łazienki celem wieczornej toalety. W międzyczasie wstawiłam jeszcze pranie i w pewnym momencie tak dziwnie zassało wodę. Trochę się wystraszyłam, że roczna pralka mi się psuje, ale zasys trwał kilka sekund i wszystko wróciło do normy. Umyłam zęby i chciałam wypłukać usta. Odkręcam wodę, a z kranu wyleciały może ze trzy krople. Odkręciłam więc drugi kurek, sytuacja podobna. Brodzik i zlew w kuchni to samo. I tak chodzę po całym domu z pianą na ustach (dosłownie i w przenośni). W końcu wzięłam z blatu butelkę mineralnej (nigdy nie płuczcie ust wodą gazowaną...) i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego nie ma wody. Wtedy nasza beagielka zaczęła niespokojnie chodzić przy drzwiach wejściowych. Wyjrzałam przez wizjer, światło się świeci i słychać głosy. Biorę więc sierściucha na smycz i wychodzimy. Na półpiętrze spotkałam sąsiada, który mówi, że mam się cofnąć do domu po kalosze, bo mamy powódź. Cóż się okazało? Szanowny pan Piekielny włączył pralkę i poszedł do drugiego pokoju rozmawiać przez telefon. Niby nic, sama tak robię, ale (co okazało się później, jego pralka miała już kilku właścicieli, a sama około 15 lat na karku) akurat tego dnia pralka postanowiła zakończyć swój żywot i wypluć wodę na podłogę. Podobno pan zorientował się w stanie rzeczy dopiero, jak mu woda ciurkiem zaczęła zalewać stopy (z łazienki do pokoju ma jakieś 2 metry). W międzyczasie woda zaczęła mu się wylewać progiem na korytarz i oczywiście płynąć pionem po ścianie.
Wspomniałam, że na parterze mamy dwa lokale użytkowe? Otóż w pionie pana Piekielnego jest sklep komputerowy. Nie wiem, co dokładnie uległo zniszczeniu, ale głośne wyrazy nienadające się do cytowania, sugerują, iż nie była to tylko ściana.
Co w tym wszystkim piekielnego, zapytacie? W końcu każdemu może się zdarzyć awaria pralki, prawda?
Otóż, moi drodzy, kiedy sąsiad, który jest w zarządzie zapytał, właściwie retorycznie: "Ubezpieczenie pan ma, prawda?", Piekielny odpowiedział: "A skąd ja mam to wiedzieć, jak ja to mieszkanie dopiero przed chwilą kupiłem?".
Cóż... Popatrzyłyśmy na siebie z sąsiadkami, uśmiechnęłyśmy się z politowaniem, życzyłyśmy dobrej nocy i wróciłyśmy do swoich mieszkań.
Epilogiem historii niech będzie zdziwione pytanie mojego męża wracającego do domu: "A co na korytarzu tak śmierdzi mokrym tynkiem?".
Natomiast morałem stwierdzenie: Ubezpieczajcie mieszkania w ryzyku OC. To ledwie 100-150 zł w skali roku, a możecie zaoszczędzić grube tysiące.
sąsiedzi
Ocena:
63
(115)
Komentarze