Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71247

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Koło pedagogiczne na mojej uczelni wyszło z ciekawą inicjatywą. Dogadali się z pobliskim technikum, że studenci przeprowadzą kilka lekcji dla uczniów tej szkoły. Założenia były proste. Studenci mogą się sprawdzić w roli nauczyciela, a uczniowie technikum nauczą się czegoś ciekawego. Oczywiście miało to być nieobowiązkowe dla obu stron. Niestety później dowiedziałem się, że dobra frekwencja na moich zajęciach wynikała bardziej ze strachu przed oceną niedostateczną, niż z powodu mojej wrodzonej zaje***tości :) Przejdźmy jednak do głównej piekielności, czyli meritum.

Studiuję informatykę, więc postanowiłem przygotować zajęcia o bibliotece Winsock. Miałem do dyspozycji 12 godzin (nikt z informatyki poza mną nie zgłosił się do tej akcji), więc mogłem bardzo dobrze wyjaśnić temat. Pierwsze spotkanie z nauczycielem programowania z technikum sprowadzało się do przedstawienia programu moich zajęć. Belfer był zachwycony i cieszył się, że uczniowie będą mogli zapoznać się z programowaniem sieciowym. Uświadomiłem go, że wymagam w miarę dobrej znajomości strukturalnego języka C++.

Na drugim spotkaniu otrzymałem listę osób zainteresowanych moimi zajęciami. Szczerze się zdziwiłem. Spodziewałem się maksymalnie kilku osób, zapaleńców programowania. Zamiast tego dostałem ponad trzydziestu uczniów. Wszyscy z 4 klasy. Poza tym dowiedziałem się, że nauczyciel nie będzie uczestniczył w zajęciach. Zamiast tego miał siedzieć w klasie obok i w razie potrzeby miałem go wołać. Poza tym kazał mi sprawdzać listę obecności (trochę dziwne na nieobowiązkowych zajęciach).

Pierwszego dnia nauczyciel wprowadził mnie do klasy, przedstawił i zostawił. Na start sprawdziłem obecność, przedstawiłem pokrótce czym będziemy się zajmować i zadałem każdemu proste pytanie ze znajomości języka C++ żeby wiedzieć na czym stoję. Były to proste pytania typu: czym jest integer, jak deklarować zmienne, czym się różni programowanie obiektowe od strukturalnego, co to jest obiekt, itp. Nic czego uczeń czwartej klasy technikum powinien chociaż nie kojarzyć. Z całej grupki tylko pięć osób znało odpowiedzi na pytania. Reszta patrzyła na mnie jakbym próbował jaskiniowcom wyłożyć fizykę kwantową. Zdenerwowało mnie to. Od początku zaznaczałem, że moje lekcje wymagają znajomości języka C++.

Wyjaśnienie okazało się proste. W/w nauczyciel zagroził czwartej klasie oceną niedostateczną jeśli nie pojawią się na moich zajęciach. Uczniowie niższych klas natomiast nie zostali w ogóle do nich dopuszczeni. Pomimo, że było kilku chętnych.

W takim przypadku zarządziłem, że niezainteresowani moimi lekcjami mogą w czasie ich trwania zająć się czym tylko chcą. Gdyby jednak nauczyciel wszedł mają sprawiać wrażenie zainteresowanych tematem. W tym momencie lista moich słuchaczy zmniejszyła się z ponad 30 do 3. Pomimo to jestem zadowolony. Przez te 12 lekcji udało mi się nauczyć ZAINTERESOWANYCH wiele o bibliotece Winsock (i nie tylko), a reszta się świetnie bawiła grając w kalambury na kurniku.

Największą piekielnością była jednak rozmowa mailowa z nauczycielem [N], którą miałem przyjemność odbyć tydzień temu:

[N]: Jestem bardzo rozczarowany pana zajęciami. Przeprowadziłem kilka dni temu sprawdzian. Wiedza uczniów, którzy brali udział w prowadzonym przez pana kursie, pomimo 100% frekwencji, nie uległa zmianie.

[J]: Prowadzone przeze mnie zajęcia odbiegały od podstawy programowej.

[N]: Ale w pośredni sposób jednak jej dotyczyły, więc wiedza uczniów powinna się zwiększyć. Natomiast tylko kilka osób otrzymało ocenę w miarę przyzwoitą.

[J]: Nie moją sprawą było nauczać podstawy. Moje zajęcia miały skupić się tylko na programowaniu sieciowym.

[N]: Tak, ale to wymaga znajomości podstawy.

[J]: Prawda, ale to pan powinien ją przedstawić uczniom. Prosiłem by na moich zajęciach pojawiły się osoby, które znają C++. Pomimo tego dostałem ponad 30 uczniów, z czego ledwo trzech wiedziało co i jak. Czym ich pan zmusił do tych zajęć? Jedynką?

I od tego czasu cisza.

Pomimo tych piekielności dowiedziałem się również od uczniów w jaki sposób ten wspaniały nauczyciel "uczy" programowania. Większość lekcji zajmuje notowanie w zeszycie definicji oraz przykładowych programów. Ewentualne zadania muszą być również pisane w zeszycie. Kod może być wprowadzony do komputera (żeby sprawdzić czy działa...) dopiero po sprawdzeniu go przez nauczyciela. I jak oni mają się czegoś nauczyć?

Ps. Nauczyciel, poza pierwszym dniem, nie pojawił się na zajęciach prowadzonych przeze mnie ani razu.

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 437 (447)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…