Historia z ubiegłego roku. Możecie uznać, że to fake, ja sama nie mogłam w to wszystko uwierzyć.
Od jakiegoś czasu interesuję się speedcubingiem - układaniem kostki Rubika i innych łamigłówek tego typu na czas. Z okazji urodzin dostałam od rodziców kostkę - nie będę się zagłębiać w model i te sprawy, bo nikogo to pewnie nie interesuje. Powiem tylko, że kosztowała 60 złotych. Czasami zabieram tę kostkę do szkoły, jak mi się nudzi to układam. No, ale do rzeczy.
Jestem sobie w szkole, podchodzi do mnie koleżanka o imieniu Karolina. Pyta, czy mam przy sobie kostkę i czy może mi ją pomieszać. Zgadzam się i podaję kostkę.
Ot, taki krótki dialog. Spodziewacie się pewnie, że po podaniu kostki do ręki koleżanka zacznie ją mieszać? Jeśli tak, to baaardzo się mylicie. Karolina zrobiła zamach i z całej siły po prostu rzuciła kostką o ścianę. Zabawka rozwaliła się, niemal wszystkie klocki wyleciały. Ja zszokowana patrzę na resztki kostki i kombinuję, czy da się ją naprawić. Nie zdążyłam podnieść ani jednego klocka, bo nagle Karolina mocno nadepnęła na elementy kostki, że prawie wszystkie rozwaliła w drobny mak. Ja w płacz. Naprawdę, zwyczajnie się popłakałam.
Kiedy zażądałam zwrotu pieniędzy w przeciągu kolejnych kilku dni, otrzymałam dobijającą mnie odpowiedź:
K - Co się przejmujesz? Pójdziesz do kiosku i kupisz nową.
Dowiedziałam się, że koleżanka ZAŁOŻYŁA SIĘ Z KIMŚ, że rozwali mi kostkę. Ostatecznie dostałam za nią pieniądze od mamy Karoliny.
Już nawet nie chodzi o pieniądze, ale kim trzeba być, żeby zrobić coś takiego?
Od jakiegoś czasu interesuję się speedcubingiem - układaniem kostki Rubika i innych łamigłówek tego typu na czas. Z okazji urodzin dostałam od rodziców kostkę - nie będę się zagłębiać w model i te sprawy, bo nikogo to pewnie nie interesuje. Powiem tylko, że kosztowała 60 złotych. Czasami zabieram tę kostkę do szkoły, jak mi się nudzi to układam. No, ale do rzeczy.
Jestem sobie w szkole, podchodzi do mnie koleżanka o imieniu Karolina. Pyta, czy mam przy sobie kostkę i czy może mi ją pomieszać. Zgadzam się i podaję kostkę.
Ot, taki krótki dialog. Spodziewacie się pewnie, że po podaniu kostki do ręki koleżanka zacznie ją mieszać? Jeśli tak, to baaardzo się mylicie. Karolina zrobiła zamach i z całej siły po prostu rzuciła kostką o ścianę. Zabawka rozwaliła się, niemal wszystkie klocki wyleciały. Ja zszokowana patrzę na resztki kostki i kombinuję, czy da się ją naprawić. Nie zdążyłam podnieść ani jednego klocka, bo nagle Karolina mocno nadepnęła na elementy kostki, że prawie wszystkie rozwaliła w drobny mak. Ja w płacz. Naprawdę, zwyczajnie się popłakałam.
Kiedy zażądałam zwrotu pieniędzy w przeciągu kolejnych kilku dni, otrzymałam dobijającą mnie odpowiedź:
K - Co się przejmujesz? Pójdziesz do kiosku i kupisz nową.
Dowiedziałam się, że koleżanka ZAŁOŻYŁA SIĘ Z KIMŚ, że rozwali mi kostkę. Ostatecznie dostałam za nią pieniądze od mamy Karoliny.
Już nawet nie chodzi o pieniądze, ale kim trzeba być, żeby zrobić coś takiego?
kostka_rubika
Ocena:
184
(200)
Komentarze