'Zakaz wprowadzania psów'. Któż nie zna tej tabliczki wiszącej na drzwiach każdego punktu handlowego? Jak widać... zakaz nie obowiązuje wszystkich. Ale o tym za chwilę.
Mam ci ja na osiedlu TOP Market.
Jest to jedyny sklep, w którym można kupić bilet na zbiorkom bez zbędnego biegania kurcgalopkiem po osiedlu i poszukiwania kiosku z obłędem w oczach.
Wczoraj wyjątkowo poszłam tam zakupić śmietanę do zupy.
Widok jaki ukazał się moim oczom sprawił, że nigdy, kurde przenigdy, nie kupię w tym miejscu żadnych artykułów spożywczych.
Po sklepie biegał yorczek - zwany też szczekającym szczurem i postanowił sobie beztrosko opróżnić pęcherz unosząc łapę nad półką ze słodyczami. Wstrząśnięta, podeszłam do kasy i zapytałam czyje to zwierzątko.
Do posiadania zwierzęcia przyznała się blondi z różowymi pasemkami we włosach, zawzięcie gadająca z młodą ekspedientką - zapewne koleżanką. Zapytałam ją czemu wprowadza psa do sklepu i poinformowałam co jej słodki piesek narobił.
Odpowiedź na wiadomym poziomie. Przytaczając:
- Bo taką mam ochotę! No i co, że nasikał?
Zatkało mnie. Zostawiłam śmietanę i po prostu wyszłam.
Zastanawiacie się zapewne czemu poruszyłam ten temat. Jakieś pół roku temu wkroczyłam w progi tego sklepu, piastując pod pachą transporter z psem. Mieliśmy jechać do weterynarza, więc szybko skoczyłam po bilet uprawniający do jazdy zbiorkomem. Ta sama ekspedientka kazała mi natychmiast robić wypad z jak to określiła 'pchlarzem'.
Jak myślicie, SANEPID będzie odpowiednim miejscem na właściwe pisemko?
Mam ci ja na osiedlu TOP Market.
Jest to jedyny sklep, w którym można kupić bilet na zbiorkom bez zbędnego biegania kurcgalopkiem po osiedlu i poszukiwania kiosku z obłędem w oczach.
Wczoraj wyjątkowo poszłam tam zakupić śmietanę do zupy.
Widok jaki ukazał się moim oczom sprawił, że nigdy, kurde przenigdy, nie kupię w tym miejscu żadnych artykułów spożywczych.
Po sklepie biegał yorczek - zwany też szczekającym szczurem i postanowił sobie beztrosko opróżnić pęcherz unosząc łapę nad półką ze słodyczami. Wstrząśnięta, podeszłam do kasy i zapytałam czyje to zwierzątko.
Do posiadania zwierzęcia przyznała się blondi z różowymi pasemkami we włosach, zawzięcie gadająca z młodą ekspedientką - zapewne koleżanką. Zapytałam ją czemu wprowadza psa do sklepu i poinformowałam co jej słodki piesek narobił.
Odpowiedź na wiadomym poziomie. Przytaczając:
- Bo taką mam ochotę! No i co, że nasikał?
Zatkało mnie. Zostawiłam śmietanę i po prostu wyszłam.
Zastanawiacie się zapewne czemu poruszyłam ten temat. Jakieś pół roku temu wkroczyłam w progi tego sklepu, piastując pod pachą transporter z psem. Mieliśmy jechać do weterynarza, więc szybko skoczyłam po bilet uprawniający do jazdy zbiorkomem. Ta sama ekspedientka kazała mi natychmiast robić wypad z jak to określiła 'pchlarzem'.
Jak myślicie, SANEPID będzie odpowiednim miejscem na właściwe pisemko?
sklepy
Ocena:
291
(359)
Komentarze