Przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku lat.
Do Brukseli w ramach jakiejś wymiany kulturalnej przyjechał tajwański zespół muzyków grających na tradycyjnych chińskich bębnach. W grupce przyjaciół długo się nie zastanawialiśmy i szybko zapadła decyzja: idziemy.
Występ bardzo nam się podobał, a właściwie nie cały występ, lecz te jego fragmenty, kiedy dźwięk bębnów przebijał się przez dzwonki komórek i płacz niemowlaków (koncert rozpoczął się o godz. 20:00, więc wydawałoby się, że to normalne, iż naprawdę małe dzieci są o tej porze marudne, jednak ich rodzice najwyraźniej mieli to głęboko w tylnej części ciała).
Do Brukseli w ramach jakiejś wymiany kulturalnej przyjechał tajwański zespół muzyków grających na tradycyjnych chińskich bębnach. W grupce przyjaciół długo się nie zastanawialiśmy i szybko zapadła decyzja: idziemy.
Występ bardzo nam się podobał, a właściwie nie cały występ, lecz te jego fragmenty, kiedy dźwięk bębnów przebijał się przez dzwonki komórek i płacz niemowlaków (koncert rozpoczął się o godz. 20:00, więc wydawałoby się, że to normalne, iż naprawdę małe dzieci są o tej porze marudne, jednak ich rodzice najwyraźniej mieli to głęboko w tylnej części ciała).
Kultura à la belge
Ocena:
228
(252)
Komentarze