Jak już wspominałem, prowadzę działalność gospodarczą, produkuję i sprzedaję sprzęt zabezpieczający przed poślizgiem, zarysowaniem czy obiciem.
Dzisiaj będzie o wigilii pracowniczej.
W mojej firmie jest taki zwyczaj że pierwszy dzień pracujący po świętach Bożego Narodzenia jest dniem wigilii pracowniczej. W roku 2015 był to 28 grudnia. Jest to taki luźny dzień, w którym pracownicy dostają prezenty, siedzimy sobie na spokojnie rozmawiamy, coś jemy, czasem wypijemy. Ogólnie takie jakby wolne, tylko że w pracy. Natomiast już następnego dnia mamy remanent. Jednak do historii.
28 grudnia 2015 roku, godzina gdzieś 8:30. Złożyliśmy między sobą życzenia, podzieliliśmy się opłatkiem, dałem pracownikom prezenty, ja dostałem od nich. Siadamy do zakąsek, napój bogów polany do szkła i wtedy słychać jak coś wjeżdża na podwórko. Nie moja minuta jak Jacuś (znany wam ze wcześniejszej historii) zjawia się w skromnych progach firmy.
[J]acuś - No witam, wsiego dobrego ze Świętami.
[N]yord - Cześć, wzajemnie, coś potrzebujesz?
[J] - No na wigilie przyjechałem, pracownikiem byłem, to chyba jakiś prezent mi się należy, heheh.
[N] - Mam Ci przypomnieć ile pracowałeś i dlaczego zostałeś zwolniony?
[J] - No ale pracowałem i się należy, heheh.
[N] - Pracowałeś miesiąc czy 3 tygodnie, wywaliłem Cię dyscyplinarnie bo przyjechałeś na bani, do tego się spóźniałeś i uważasz że coś Ci się należy?
[J] - To prezentu nie będzie? Wódeczki się nie napijemy?
[N] - Nie.
[J] - To ch*j Ci w du*ę żydzie pierd*lony. Burżuazja zaje*ana.
I wyszedł.
Komentować chyba nie muszę.
PS. Dla wyjaśnienia, Jacuś dowiedział się od chłopaka, który go zastąpił, bo są z tej samej wioski i myślał że za darmo dostanie suwenir.
Dzisiaj będzie o wigilii pracowniczej.
W mojej firmie jest taki zwyczaj że pierwszy dzień pracujący po świętach Bożego Narodzenia jest dniem wigilii pracowniczej. W roku 2015 był to 28 grudnia. Jest to taki luźny dzień, w którym pracownicy dostają prezenty, siedzimy sobie na spokojnie rozmawiamy, coś jemy, czasem wypijemy. Ogólnie takie jakby wolne, tylko że w pracy. Natomiast już następnego dnia mamy remanent. Jednak do historii.
28 grudnia 2015 roku, godzina gdzieś 8:30. Złożyliśmy między sobą życzenia, podzieliliśmy się opłatkiem, dałem pracownikom prezenty, ja dostałem od nich. Siadamy do zakąsek, napój bogów polany do szkła i wtedy słychać jak coś wjeżdża na podwórko. Nie moja minuta jak Jacuś (znany wam ze wcześniejszej historii) zjawia się w skromnych progach firmy.
[J]acuś - No witam, wsiego dobrego ze Świętami.
[N]yord - Cześć, wzajemnie, coś potrzebujesz?
[J] - No na wigilie przyjechałem, pracownikiem byłem, to chyba jakiś prezent mi się należy, heheh.
[N] - Mam Ci przypomnieć ile pracowałeś i dlaczego zostałeś zwolniony?
[J] - No ale pracowałem i się należy, heheh.
[N] - Pracowałeś miesiąc czy 3 tygodnie, wywaliłem Cię dyscyplinarnie bo przyjechałeś na bani, do tego się spóźniałeś i uważasz że coś Ci się należy?
[J] - To prezentu nie będzie? Wódeczki się nie napijemy?
[N] - Nie.
[J] - To ch*j Ci w du*ę żydzie pierd*lony. Burżuazja zaje*ana.
I wyszedł.
Komentować chyba nie muszę.
PS. Dla wyjaśnienia, Jacuś dowiedział się od chłopaka, który go zastąpił, bo są z tej samej wioski i myślał że za darmo dostanie suwenir.
Byli pracownicy
Ocena:
449
(463)
Komentarze