Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71854

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przed chwilą podczas przeglądania internetu przed moje oczy trafił kolejny artykuł z serii "co nastolatki wiedzą o seksie", w którym pan redaktor prawdopodobnie użala się nad tym, jak to polskie nastolatki wierzą, że podczas pierwszego razu nie można zajść w ciążę albo cola zabija plemniki. Tak mi to przypomniało historię z mojego liceum.

Otóż moja wychowawczyni bardzo chciała, żeby nasze lekcje wychowawcze faktycznie były wychowawcze, a nie polegały na tym, że przez godzinę będziemy siedzieli, a ona będzie porządkować dziennik. Organizowała nam wypady do muzeum, jak były jakieś ciekawe wystawy, albo inne atrakcje. Chwała jej za to. Jedak kiedyś w dobrej woli zaprosiła szkolną higienistkę, by ta zrobiła nam taki rzetelny wykład o tym, skąd się biorą dzieci i co robić, żeby dzieci były wtedy, kiedy się je zaplanuje. To była 1 albo i 2 klasa liceum, więc w sumie parę osób miało już wiedzę praktyczną, a teoretyczną chyba wszyscy. Jak ktoś nie wiedział, to widocznie był bardzo odporny na wiedzę i wykład pani pielęgniarki mu raczej nie pomoże, ale cóż...

Na jedną z lekcji przyszła pani higienistka i po krótkim wstępie zaczęła opowiadać o najlepszej metodzie antykoncepcyjnej jaka istnieje... o kalendarzyku. W niektórych kręgach zwanym watykańską ruletką, choć tego akurat nie powiedziała. Jakich argumentów używała, żeby nas przekonać? Bo jeszcze nie wyciągnie w porę. Bo gumkę można źle założyć i może pęknąć. Bo tabletki trują. Za to kalendarzyk stosują plemiona afrykańskie i działa. Mają koraliki zamiast zeszytów, ale działa. Ja aż przecierałem oczy ze zdumienia, czy czasami zamiast pielęgniarki nie przyszła katechetka, ale nie. Babka, wykształcona, nie jakaś starożytna, serio licealistom próbowała reklamować kalendarzyk. W liceum, gdzie pewnie z 3/4 dziewczyn ma nieregularne cykle. Metodę, którą może zrujnować zwykłe przeziębienie, bo temperatura nie ta. Nie mówiąc już o tym, że w liceum to jak człowiek chciał coś ze swoją dziewczyną zdziałać na tym polu, to raczej czekał na wolną chatę, a nie dni niepłodne...

Nawet chciałem wdać się w szermierkę słowną z panią pielęgniarką, bo wygadany zawsze byłem, ale po pierwszym pytaniu pani wychowawczyni tak na mnie spojrzała, że odpuściłem... Choć nasza wychowawczyni chyba też myślała, że będzie to wyglądać inaczej, bo kolejnego wykładu nie było, a miały być chyba 3.

szkoła

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 272 (320)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…