Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#71943

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tak mi się luźno przypomniało po historii Zuzanki (http://piekielni.pl/71937):

Sprzedawałem kiedyś mieszkanie. Dałem ogłoszenie w necie, ale i rozkleiłem kartki po okolicznych blokach i klatkach. Pierwsze telefony tego samego dnia to oczywiście agencje nieruchomości. Z dziką rozkoszą podejmą się pośrednictwa, reprezentacji, dystrybucji, produkcji i masturbacji, bylebym tylko umowę podpisał.

OK. Ale jakie warunki współpracy? Wyłączność, rozumiem, zero innych agencji, nie wolno łapać dwóch srok za ogon. Ale punkt drugi rozłożył mnie na łopatki.

Otóż zapytałem z głupia frant jak anulować umowę, jeżeli oni nikogo nie znajdą, a zgłosi się ktoś zdecydowany z ogłoszeń, które rozlepiłem w okolicy. Usłyszałem że po pierwsze to jak sprzedam mieszkanie to mam w zębach przynieść akt notarialny, aby mogli... uwaga... naliczyć KARĘ w wysokości 10% ceny. A dane kupca z aktu potrzebują żeby poinformować go, że miałem z nimi umowę i wisi im 2% prowizji. Ch..j z tym, że biedak nic nie wiedział i nic nie podpisywał. Mogłem uprzedzić. Jak się będzie stawiał, to te dodatkowe 2% ściągną ze mnie.

Najpierw skisłem, potem śmiechłem, a w efekcie rzucałem słuchawką gdy tylko słyszałem "Dzińdybry, Henio Naciągacz przy telefonie, dzwonię z agencji...".

Mieszkanie sprzedałem po dwóch dniach sąsiadowi z czterech pięter nade mną i to bez żadnych targów. Potrzebował go dla ojca, który z racji wieku wymagał regularnej opieki, więc lokal w tej samej klatce spadał mu z nieba.

agencja nieruchomości

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 463 (471)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…