Pracuję w sklepie. Będzie trochę o ludziach, którzy pojawiają się w godzinach bliskich otwarcia/zamknięcia.
Czynne od 6 rano, przychodzę do pracy 30 min wcześniej. Zamykam się od środka i wykładam pieczywo, gazety, zamiatam... spoglądam w stronę drzwi i widzę klienta, który:
- przyklejony do szyby, macha w moim kierunku i krzyczy "widzę Panią!"
-waląc w drzwi pokazuje na zegarek (jest 5:40).
- krzyczy "no dłuuuugo jeszcze?!"
- wykrzykuje "to niedopuszczalne!" (ale co?)
Punkt 6, otwieram drzwi i zazwyczaj słyszę 2 zdania: "no co tak długo? Ja tutaj od 5:30 pod drzwiami marznę", albo "hyhyhy no 6, a Pani we wszystkim taka dokładna? Hyhyhy."
Zamknięcie wygląda bardzo podobnie, o 23 przekręcam klucz w drzwiach i jeszcze kręcę się po sklepie robiąc to czego nie zdążyłam. Wtedy aż na zapleczu słyszę walenie w drzwi i krzyki o tym, że na jego zegarku jest 22:59, on tylko po wodę/chusteczki/piwo/węgiel do grilla, ewentualnie "proszę natychmiast otworzyć! Bo mi się pić chce".
We Wigilię przypadła mi druga zmiana, mieliśmy otwarte do 16. Drzwi udało mi się zamknąć dopiero o 16:10. O 16:30 wyszłam na zewnątrz, zamykałam roletę, a Pan wrzasnął mi do ucha:
- Pani chyba sobie żartuję, ja chcę papierosy kupić, Pani mi natychmiast otworzy!
- Przykro mi, od 30 min jest zamknięte
- Ale mi się chce palić.
- A ja chciałabym wrócić do domu, by z rodziną zjeść kolację Wigilijną.
- Napiszę skargę!
Oczywiście skargę napisał, a zawarł w niej, że zamknęłam mu drzwi przed nosem, była 15:55 i on miał prawo zrobić zakupy, a poza tym byłam chamska i myślałam tylko o jedzeniu. Sklep i teren wokół sklepu jest monitorowany, więc Pana pismo nie odniosło oczekiwanego skutku :)
Czynne od 6 rano, przychodzę do pracy 30 min wcześniej. Zamykam się od środka i wykładam pieczywo, gazety, zamiatam... spoglądam w stronę drzwi i widzę klienta, który:
- przyklejony do szyby, macha w moim kierunku i krzyczy "widzę Panią!"
-waląc w drzwi pokazuje na zegarek (jest 5:40).
- krzyczy "no dłuuuugo jeszcze?!"
- wykrzykuje "to niedopuszczalne!" (ale co?)
Punkt 6, otwieram drzwi i zazwyczaj słyszę 2 zdania: "no co tak długo? Ja tutaj od 5:30 pod drzwiami marznę", albo "hyhyhy no 6, a Pani we wszystkim taka dokładna? Hyhyhy."
Zamknięcie wygląda bardzo podobnie, o 23 przekręcam klucz w drzwiach i jeszcze kręcę się po sklepie robiąc to czego nie zdążyłam. Wtedy aż na zapleczu słyszę walenie w drzwi i krzyki o tym, że na jego zegarku jest 22:59, on tylko po wodę/chusteczki/piwo/węgiel do grilla, ewentualnie "proszę natychmiast otworzyć! Bo mi się pić chce".
We Wigilię przypadła mi druga zmiana, mieliśmy otwarte do 16. Drzwi udało mi się zamknąć dopiero o 16:10. O 16:30 wyszłam na zewnątrz, zamykałam roletę, a Pan wrzasnął mi do ucha:
- Pani chyba sobie żartuję, ja chcę papierosy kupić, Pani mi natychmiast otworzy!
- Przykro mi, od 30 min jest zamknięte
- Ale mi się chce palić.
- A ja chciałabym wrócić do domu, by z rodziną zjeść kolację Wigilijną.
- Napiszę skargę!
Oczywiście skargę napisał, a zawarł w niej, że zamknęłam mu drzwi przed nosem, była 15:55 i on miał prawo zrobić zakupy, a poza tym byłam chamska i myślałam tylko o jedzeniu. Sklep i teren wokół sklepu jest monitorowany, więc Pana pismo nie odniosło oczekiwanego skutku :)
sklepy
Ocena:
396
(408)
Komentarze