Istnieje sobie pewne duże miasto w południowej Polsce. W mieście tym znajduje się, co zresztą nie powinno nikogo dziwić, ulica o ruchu jednokierunkowym. Jej przebieg jest, nieco upraszczając, równoleżnikowy i niespełna jednokilometrowy.
Alejka wiedzie przez centrum, ruch po niej odbywa się w stronę wschodnią. Ogólnie nie ma tam zbyt dużo przestrzeni, wielu kierowców parkuje auta; niemniej znalazło się miejsce na wąski, lecz dobrze oznaczony kontrapas rowerowy. To tyle tytułem wstępu.
Wiozę się po tej uliczce rowerem w stronę wschodnią. W pewnym momencie mijam gościa w wieku średnim jadącego równolegle w tym samym kierunku. Z tym, że on toczy się po kontrapasie, czyli pod prąd. Nie mam czasu ani chęci na dyskusje, więc olewam sprawę: nie dzwonię na faceta ani nie uświadamiam go słownie.
Ale on krzyczy, żebym zjechał na kontrapas, "bo tak się jeździć powinno".
Niby dlaczego?
Otóż u wjazdu w uliczkę minęliśmy stojący radiowóz policyjny. Panowie zatrzymali owego rowerzystę i skierowali na zapchany, wąski kontrapas, tłumacząc, że tak będzie prawidłowo.
Są dwa wytłumaczenia. Albo policjanci sobie pożartowali, a gość to wziął na serio, albo - po prostu - ci panowie byli piekielnymi tłukami.
Alejka wiedzie przez centrum, ruch po niej odbywa się w stronę wschodnią. Ogólnie nie ma tam zbyt dużo przestrzeni, wielu kierowców parkuje auta; niemniej znalazło się miejsce na wąski, lecz dobrze oznaczony kontrapas rowerowy. To tyle tytułem wstępu.
Wiozę się po tej uliczce rowerem w stronę wschodnią. W pewnym momencie mijam gościa w wieku średnim jadącego równolegle w tym samym kierunku. Z tym, że on toczy się po kontrapasie, czyli pod prąd. Nie mam czasu ani chęci na dyskusje, więc olewam sprawę: nie dzwonię na faceta ani nie uświadamiam go słownie.
Ale on krzyczy, żebym zjechał na kontrapas, "bo tak się jeździć powinno".
Niby dlaczego?
Otóż u wjazdu w uliczkę minęliśmy stojący radiowóz policyjny. Panowie zatrzymali owego rowerzystę i skierowali na zapchany, wąski kontrapas, tłumacząc, że tak będzie prawidłowo.
Są dwa wytłumaczenia. Albo policjanci sobie pożartowali, a gość to wziął na serio, albo - po prostu - ci panowie byli piekielnymi tłukami.
rowerem jedziemy
Ocena:
148
(174)
Komentarze