zarchiwizowany
Skomentuj
(13)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jak niektórzy wiedzą mieszkam w UK, a że nadszedł czas upragnionego świątecznego urlopu akcja dzieje się na lotnisku w Manchesterze.
Sama odprawa przebiegła w miarę sprawnie, chwila oczekiwania na terminalu i nagle wyświetlają numer wyjścia na tablicy (piekielność nr1 podając nr bramki minutę przed jej otwarciem no ale..)
Stoimy wszyscy do wejścia do samolotu, wchodzimy i zaczynają się standardowe procedury - pasy, maski tlenowe itd,
Zostaliśmy wycofani ze stanowiska przez specjalny pojazd na bliższe okolice pasu startowego, nagle panowie z owego pojazdu zasygnalizowali pilotowi, że coś wycieka z lewego silnika.
Jako tako znam się na temacie to ani nie panikowałam, ani specjalnie się nie przejęłam - ot, opóźnienie, zdarza się.
Po kilku minutach przyjechał do nas Pan z obsługi lotniska, za nim przedstawiciel linii lotniczych, policja, 2x straż pożarna, jakiś mechanik (siedziałam akurat przy oknie na skrzydle więc wszystko dokładnie widziałam).
I w tym momencie chciałabym serdecznie pozdrowić jakiegoś debila siedzącego za mną, który na cały samolot relacjonował co się dzieję siejąc panikę pomiędzy innymi pasażerami głupimi tekstami:
- ooo jeszcze tylko komandosów brakuję;
- na pewno silnik jest rozwalony i nie polecimy;
- a jak nas wypuszczą to rozwalimy się w powietrzu;
- wysiadam, ratujcie się!!!
Uspokoiła go obsługa i chyba ja zabójczym spojrzeniem.
Opóźnienie trwało 1,5h. Cała "akcja naprawcza" może 10 minut, reszta to standardowe procedury.
Debil, no debil.
Sama odprawa przebiegła w miarę sprawnie, chwila oczekiwania na terminalu i nagle wyświetlają numer wyjścia na tablicy (piekielność nr1 podając nr bramki minutę przed jej otwarciem no ale..)
Stoimy wszyscy do wejścia do samolotu, wchodzimy i zaczynają się standardowe procedury - pasy, maski tlenowe itd,
Zostaliśmy wycofani ze stanowiska przez specjalny pojazd na bliższe okolice pasu startowego, nagle panowie z owego pojazdu zasygnalizowali pilotowi, że coś wycieka z lewego silnika.
Jako tako znam się na temacie to ani nie panikowałam, ani specjalnie się nie przejęłam - ot, opóźnienie, zdarza się.
Po kilku minutach przyjechał do nas Pan z obsługi lotniska, za nim przedstawiciel linii lotniczych, policja, 2x straż pożarna, jakiś mechanik (siedziałam akurat przy oknie na skrzydle więc wszystko dokładnie widziałam).
I w tym momencie chciałabym serdecznie pozdrowić jakiegoś debila siedzącego za mną, który na cały samolot relacjonował co się dzieję siejąc panikę pomiędzy innymi pasażerami głupimi tekstami:
- ooo jeszcze tylko komandosów brakuję;
- na pewno silnik jest rozwalony i nie polecimy;
- a jak nas wypuszczą to rozwalimy się w powietrzu;
- wysiadam, ratujcie się!!!
Uspokoiła go obsługa i chyba ja zabójczym spojrzeniem.
Opóźnienie trwało 1,5h. Cała "akcja naprawcza" może 10 minut, reszta to standardowe procedury.
Debil, no debil.
Ocena:
45
(131)
Komentarze