Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72088

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia o ludziach, którzy wszystko chcą zrobić na ostatnią chwilę. A konkretnie o jednym człowieku, moim kliencie sprzed kilku dni. Zaczynajmy.

W czwartek około południa dzwoni do mnie pan w sprawie pożyczki. Sprawa ponoć pilna (btw, uwielbiam jak ludzie się budzą z takimi sprawami przed weekendem, w które to banki pieniędzy nie księgują).
Przyjechać do biura nie może, bo pracuje po 12 godzin na ochronie, ale klient nasz pan, więc pomimo procedury nakazującej spotykanie się w biurze, ładuję się do samochodu i jadę. Na miejscu proszę o skany dokumentów, które pan miał przygotować. Nie ma. Cóż zrobić, cykam jak najwyraźniejsze fotki, coby się "góra" nie czepiała, i wracam do biura.

Dokumenty wrzucam, po kilku minutach spodziewana notatka: "Skany dokumentów nieczytelne". Cóż, o godzinie 16 dzwonię więc do człowieka z prośbą, aby na jutro przygotował skany tak jak prosiłem wcześniej, oraz aby podesłał mi ostatni wpływ wynagrodzenia.

W piątek o 6 rano budzi mnie dźwięk otrzymanego maila.
Wstaję, sprawdzam i oczom nie wierzę. Zamiast wysłać pobrany plik z wpływem wynagrodzenia, facet skopiował tekst widoczny w pliku. Klasyk. Pomimo wczesnej godziny dzwonię i mówię co i jak.
Po trzech próbach w końcu otrzymałem upragniony plik, można działać.

W biurze wrzucam wpływ, raz jeszcze jadę do człowieka po skany umowy. Tak, zgadliście, nie ma. Więc znów staram się robić jak najwyraźniejsze zdjęcia. Przy okazji pytam na jaki cel przeznaczy pieniądze (pytanie do statystyk). Wtedy właśnie dowiedziałem się, że czekał od początku roku na protezę zębów i do piątku musi wpłacić 1000 zł (rychło w czas sobie o tym przypomniał, nie ma co).

Wracam ponownie do biura, punkt 11:00 wrzucam potrzebne dokumenty.
O 11:30 mam umowę, jadę do gościa. Podpisujemy i mówię mu, tak jak mówiłem kilkukrotnie wcześniej, że przelew wyjdzie od nas najbliższą transzą, czyli o godzinie 13:30 w tym przypadku. To, czy dostanie pieniądze dzisiaj zależy więc od tego, jak szybko księguje jego bank. Rozumie, oczywiście, ale pieniądze musi mieć dzisiaj. No nie dotrzesz do człowieka.

Po podpisaniu umowy wracam do biura, wypłacam umowę i spokój. Prawie.

O 17:30 odbieram telefon. Od pana. Z pretensjami, dlaczego jeszcze nie ma pieniędzy. Powtarzam więc po raz kolejny, że pieniądze wysłaliśmy o 13:30 i to, czy dostanie je dzisiaj nie zależy już ode mnie. Oczywiście nie dociera, wkurzyłem się więc nieco, bo za godzinę pociąg do rodzinki odjeżdża, a muszę się wykłócać z gościem przez telefon.

Powiedziałem więc wprost, że to, że nie otrzyma dziś przelewu, jest wyłącznie jego zasługą. W końcu miał 3 miesiące na wpłatę. Ale nie, lepiej palnąć się w łeb na dwa dni przed terminem, w dodatku przed świętami, a potem wyżywać się na człowieku, który z fantem nic zrobić nie może.

Pominąłem już fakt, iż wcale nie musiałem jechać do niego po te dokumenty, oficjalnie powinienem spotykać się z klientami w biurze. Pominąłem fakt, iż nie przygotował odpowiednich skanów, co wydłużyło procedurę o prawie cały dzień (gdyby dał mi je w czwartek, pieniądze wyszłyby już w piątek rano).
Nie wspomniałem też o tym, że specjalnie dla niego nie wyjechałem na święta rano (jak miałem w planach), tylko rozbijałem się po mieście, bo nie potrafił dostarczyć poprawnych dokumentów.

I na koniec dodam tylko, że takich klientów mamy na pęczki. Co tydzień w piątek rozdzwaniają się telefony od ludzi, którzy potrzebują gotówki na cito. Nieważne, że w weekend banki nie działają, nieważne, że on nie ma żadnych dokumentów. Pieniądze chce do ręki albo na konto w ciągu godziny od podpisania umowy. Tak jakby to ode mnie zależało.
Delikwentów dzwoniących w sobotę o 7 rano z prośbą o natychmiastową pożyczkę nie skomentuję, bo by wyszło niecenzuralnie.

biuro pożyczkowe

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 230 (266)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…