Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72198

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z okazji zbliżających się wielkimi krokami wakacji, przypomniała mi się historia z zeszłego roku.

Mam/Miałam (sama do tej pory nie wiem) przyjaciółkę, od 4 klasy podstawówki. Teraz obie jesteśmy na drugim roku studiów. Z racji, że pochodzimy z niewielkiej miejscowości z centrum Polski, na studia musiałyśmy wyjechać. I tak ona znalazła się w Warszawie, a ja w Gdyni.

Wiadomo, jak jest. Na pierwszym roku studiów raczej nie było okazji, żeby się spotkać, wiec często do siebie pisałyśmy, i tak wpadłam na pomysł, żeby do mnie przyjechała, zwłaszcza, że mam blisko do morza i innych atrakcji miasta, wiec trochę lepiej, niż jakbym ja miała jechać do niej ;) Jej pomysł się spodobał i, co ważne dla historii powiedziała, że się odezwie do mnie w tej sprawie. I na tym się skończyło (a był kwiecień).

Kontakt na chwilę się urwał, bo obie zajęłyśmy się swoimi studiami. I tak nastał czerwiec. Kontaktu brak, ale na wakacje trzeba się ogarnąć, więc ja też nie dzwoniłam. W lipcu postanowiłam pojechać do dawno niewidzianych rodziców. Od niej nadal żadnego telefonu, ani wiadomości. Numeru nie zmieniłam, maila też. Po kilku dniach pobytu w domu rodzinnym dostaję telefon. Tak! Od przyjaciółki. Powiedziała, że czeka na mnie na dworcu w Gdyni, bo przyjechała mnie odwiedzić tak jak rozmawiałyśmy. Zdążyłam tylko jej powiedzieć, że nie mam mnie w mieście, bo pojechałam do rodziców. Zaczęła się na mnie wydzierać, że jak tak można kogoś zapraszać, a potem sobie wyjeżdżać.

Po pytaniu dlaczego nie zadzwoniła do mnie wcześniej, powiedziała, że to ja ją zaprosiłam, więc powinnam siedzieć w domu i na nią czekać. Na końcu jeszcze dodała, że powinnam oddać jej pieniądze za bilety.

Sami oceńcie...

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 386 (406)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…