Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72302

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z wczoraj.

Pojechałam odwiedzić przyjaciółkę. Kasia cierpi na rdzeniowy zanik mięśni, jeździ na wózku elektrycznym. Po terapii spotkałyśmy się na mieście i razem pojechałyśmy do niej.
Gdy wysiadłyśmy na jej przystanku, wózek padł. Rozładował się. Trochę pogadałyśmy, odstał ciut i zaczęłam ją pchać. Pod górę. Ja maleństwo 163 wzrostu, z dyskopatią, ok. 200 kilo do pchania. Pchałam po 5 metrów, bo tyle mniej więcej naciągał wózek podczas postoju, a bez działającego wózka nie działał i joystick od kierowania.

Wokoło było paru ludzi, pan poproszony o pomoc wymówił się brakiem czasu. Inni ludzie potrafili iść tak, by przed nami przejść na drugą stronę ulicy i wrócić na naszą stronę po ominięciu nas.
Trasa 5-minutowa zajęła nam dobre pół godziny.

Kasia powiedziała mi potem, co działo się tydzień temu. Otóż wózek rozładował się w podobnym miejscu, koło przystanku. Było zimno, zacinał deszcz, wiatr. Na tyle silny, że zsunął jej na twarz czapkę, a jako że Kasi już ręce nie działają, nie mogła jej sobie nawet poprawić. I tak stałą w tym deszczu, z czapką na jednym oku, 2 godziny.
Reakcje ludzi podobne, ale wszystkich przebiła kobieta z mieszkania naprzeciwko miejsca, gdzie Kasia stała. Baba gapiła się na nią 1,5 godziny. I kolejne ponad pół godziny zza firanki.
Ot, taki folklor lokalny - osoba na wózku moknie 2 godziny w deszczu z czapką na jednym oku. Może lubi.

Strach zemdleć czy nogę złamać na mieście.
Zgroza.

niepelnosprawnosc znieczulica

Skomentuj (46) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 366 (412)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…