Łojezu.
Ja w życiu widziałam już wiele. Słyszałam już wiele. Ale dzisiaj umarłam.
Wijemy sobie gniazdko z Ukochanym w malutkiej, urokliwej wioseczce. Naprawdę przepięknej. Ale z tradycjami i ogólnie bardzo zamkniętej. Strasznie trudno się wkupić w łaski mieszkańców - chyba do końca życia będziemy tu kimś mocno egzotycznym.
No ale próbuję nawiązać przyjazne relacje sąsiedzkie. Od jakiegoś czasu chodzę z córką sąsiadów na kijki. Asia za rok wkroczy w dorosłość.
A jak chodzimy, to i rozmawiamy. O Księżyciu na przykład. I słyszę pytanie:
- A Księżyc to jest z chmur, nie?
W imię sąsiedzkiej integracji i nie chcąc urazić uczuć dziewczyny, nie strzeliłam facepalma. Zaczęłam jej tłumaczyć, rysować kijkiem po piasku co i jak. Mniej-więcej zrozumiała.
W środku wioski rośnie przepiękne, ponad trzystuletnie drzewo. Jest całkowicie zdrowe, aczkolwiek ostatnimi czasy zagrażają mu fani husqvarny. I teraz powoli zaczynam rozumieć, dlaczego.
- Piękne to nasze drzewo w wiosce, prawda Asiu?
- No, fajne w sumie, ale mnie ono wkurza, mogliby je wyciąć.
- Dlaczego!?
- Bo jak w maju wracam ze szkoły, to tam tyle pszczół bzyczy, się boję że mnie użądlą.
- Co!? Przecież to drzewo jest starsze od wioski! Żadnego obecnego domu tu nie było, kiedy je sadzono. Powinno zostać pomnikiem przyrody! A ty chcesz, żeby wycięli, bo pszczoły bzyczą!?
- Ta, jasne, starsze od wioski, też coś! Moja mama pamięta, jak ciocia Zuzia je z wujkiem Zygusiem sadziła, jak sama jeszcze była w podstawówce!
Nie wytrzymałam, zatrzymałam się, strzeliłam facepalma i zostałam w tej pozycji dobrą minutę. Myślałam intensywnie. Zapytała, co jest?
- Widzisz tę sosnę?
- No.
- Policz jej przyrosty.
- Nie potrafię, za duża jest.
- No duża, owszem. Ale pień ma chudziutki, zobacz, o, niemalże obejmę go sama. Szacuję, że to drzewo ma ze 30 - 40 lat.
- No możliwe.
- No i to drzewo to mogła sadzić ciocia Zuzia z wujkiem Zygusiem. A wiesz ilu jest potrzebne ludzi do objęcia tamtego drzewa w wiosce?
- No ile?
- Trzech, może czterech dorosłych facetów.
- No i?
- Twoja matka nie mogła być przy sadzeniu tego drzewa!
- Ale ona mi mówiła, że pamięta, to tobie się musiało pomieszać!
I dalej w tym tonie.
Stoi sobie drzewo, pamiętające rozbiory Polski. Znaczy stało nietknięte, do 2014 roku, kiedy zaczęli je brutalnie przycinać. Bo mieszkańcom pszczoły bzyczą.
I teraz puenta, ta straszna myśł, która mnie naszła po tym nieszczęsnym spacerze.
Asia za rok będzie miała prawo do głosowania. Umysł, który twierdzi, że Księżyc jest z chmur, a ponad trzystuletnie drzewa nadają się tylko do wycinki, bo pszczoły bzyczą. Zero, totalne zero w kwestii głębszego myślenia. Logiki. Refleksji nad otaczającym światem. Bardzo zamknięty umysł. I taka jest większość tej wioski.
Jezu, ale mi smutno.
Ja w życiu widziałam już wiele. Słyszałam już wiele. Ale dzisiaj umarłam.
Wijemy sobie gniazdko z Ukochanym w malutkiej, urokliwej wioseczce. Naprawdę przepięknej. Ale z tradycjami i ogólnie bardzo zamkniętej. Strasznie trudno się wkupić w łaski mieszkańców - chyba do końca życia będziemy tu kimś mocno egzotycznym.
No ale próbuję nawiązać przyjazne relacje sąsiedzkie. Od jakiegoś czasu chodzę z córką sąsiadów na kijki. Asia za rok wkroczy w dorosłość.
A jak chodzimy, to i rozmawiamy. O Księżyciu na przykład. I słyszę pytanie:
- A Księżyc to jest z chmur, nie?
W imię sąsiedzkiej integracji i nie chcąc urazić uczuć dziewczyny, nie strzeliłam facepalma. Zaczęłam jej tłumaczyć, rysować kijkiem po piasku co i jak. Mniej-więcej zrozumiała.
W środku wioski rośnie przepiękne, ponad trzystuletnie drzewo. Jest całkowicie zdrowe, aczkolwiek ostatnimi czasy zagrażają mu fani husqvarny. I teraz powoli zaczynam rozumieć, dlaczego.
- Piękne to nasze drzewo w wiosce, prawda Asiu?
- No, fajne w sumie, ale mnie ono wkurza, mogliby je wyciąć.
- Dlaczego!?
- Bo jak w maju wracam ze szkoły, to tam tyle pszczół bzyczy, się boję że mnie użądlą.
- Co!? Przecież to drzewo jest starsze od wioski! Żadnego obecnego domu tu nie było, kiedy je sadzono. Powinno zostać pomnikiem przyrody! A ty chcesz, żeby wycięli, bo pszczoły bzyczą!?
- Ta, jasne, starsze od wioski, też coś! Moja mama pamięta, jak ciocia Zuzia je z wujkiem Zygusiem sadziła, jak sama jeszcze była w podstawówce!
Nie wytrzymałam, zatrzymałam się, strzeliłam facepalma i zostałam w tej pozycji dobrą minutę. Myślałam intensywnie. Zapytała, co jest?
- Widzisz tę sosnę?
- No.
- Policz jej przyrosty.
- Nie potrafię, za duża jest.
- No duża, owszem. Ale pień ma chudziutki, zobacz, o, niemalże obejmę go sama. Szacuję, że to drzewo ma ze 30 - 40 lat.
- No możliwe.
- No i to drzewo to mogła sadzić ciocia Zuzia z wujkiem Zygusiem. A wiesz ilu jest potrzebne ludzi do objęcia tamtego drzewa w wiosce?
- No ile?
- Trzech, może czterech dorosłych facetów.
- No i?
- Twoja matka nie mogła być przy sadzeniu tego drzewa!
- Ale ona mi mówiła, że pamięta, to tobie się musiało pomieszać!
I dalej w tym tonie.
Stoi sobie drzewo, pamiętające rozbiory Polski. Znaczy stało nietknięte, do 2014 roku, kiedy zaczęli je brutalnie przycinać. Bo mieszkańcom pszczoły bzyczą.
I teraz puenta, ta straszna myśł, która mnie naszła po tym nieszczęsnym spacerze.
Asia za rok będzie miała prawo do głosowania. Umysł, który twierdzi, że Księżyc jest z chmur, a ponad trzystuletnie drzewa nadają się tylko do wycinki, bo pszczoły bzyczą. Zero, totalne zero w kwestii głębszego myślenia. Logiki. Refleksji nad otaczającym światem. Bardzo zamknięty umysł. I taka jest większość tej wioski.
Jezu, ale mi smutno.
Ocena:
486
(558)
Komentarze