Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72442

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prawo jazdy mam i autem jeżdżę od kiedy tylko skończyłam 18 lat, czyli... powiedzmy, że od dawna :) Dycha pykła :) Nie jeżdżę codziennie, ale 200 km tygodniowo po mieście (duuużym, jak na nasze standardy) - wyrabiam.

Jak każdy kierowca - popełniam czasem błędy, ale nigdy nie były one poważne. Wystarczy powiedzieć, że w ciągu tych, powiedzmy 10 lat, raz przytarłam. I to na parkingu, po 450 km trasie. Niedawno zmieniłam mały samochodzik na, jak na moje standardy, krowę, bo Rovera 623, więc nie wyliczyłam, zmęczona już podróżą.

Ostatnio jednak koleś trochę mnie wbił w ziemię. Jadę sobie, 4 pasy, trasa, którą wcześniej nie dane mi było jechać. Brak znaków na temat rozjazdu, więc cisnę sobie skrajnym prawym, robię tak zresztą często, żeby szybszym drogi nie blokować, u mnie z tyłu, w foteliku Młodociany, więc preferuję opcję "wolniej, ale bezpieczniej). W tym przypadku nie robiło to zbytniej różnicy, bo ograniczenie 90, ale ciasno, więc wszyscy ciągną się 70. Nagle (tak, nagle, wspominałam już, że znak się musiał zdematerializować) - widzę, że mój pas skręca, a ja muszę prosto. No to lewy kieruneczek i szukam luki. Jest! Między śmieciarką a dostawczakiem, ale nie ma co wybrzydzać, więc się wklinowuję. Upewniłam się, że za mną zostanie ze 30 cm luzu, nikogo nie spowolniłam, drogi nie zajechałam, cud - malina, jedziemy tam, gdzie trzeba. Panu z dostawczaka najwyraźniej jednak nie spodobała się moja wizja świata, ponieważ, kiedy tylko się rozluźniło, zaczął mnie wyprzedzać, wjeżdżając na mój pas. Centymetr, dwa, piętnaście, zepchnął mnie wreszcie na barierkę, przyszorowałam o nią lusterkiem, pan pokazał mi środkowy palec i radośnie odjechał w siną dal. Cóż, zapomniał, że rejestratory są teraz bardzo popularne. Tak, mam go. Tak, pójdę na policję.

I nie chodzi mi o to, że czuję się bardzo pokrzywdzona. Troszkę - owszem, ale bez przesady, nic nam się nie stało. Chodzi mi o brak wyobraźni. Gdyby zrobił mi tak ktoś na samym początku mojej przygody z autami - skończyłabym na tej barierce, a on poszedłby siedzieć. Brak wyobraźni to straszna rzecz.

PS Nagranie dałam do obejrzenia kumplowi, który jest zawodowym kierowcą, bo w pierwszej chwili pomyślałam, że może jednak nieumyślnie zrobiłam facetowi źle. Kumpel stwierdził, że jedyne, co było złe w moim postępowaniu to to, że jako kobieta, zdeptałam mu chyba jego, i tak już maluteńkie, ego.

[EDIT] Po komentarzu Rak77: Gdybym nie miała na tylnym siedzeniu śpiącego brzdąca, to nie zjechałabym ani o milimetr. Lewa blacharka sama się nie zrobi, a miałabym "sponsora" i to na jego własne życzenie. Jednak oczekiwanie na policję, bo mogę się założyć, że oświadczenia nie chciałby spisywać, z dzieckiem, zdenerwowana i na ruchliwej trasie - w moim świecie odpada. Poprzednie auto miałam z 91 roku i umarło śmiercią naturalną, ale lakiernika miałam na czyjś koszt 2 razy. Ale wtedy miałam "na pokładzie" tylko siebie. A to robi różnicę.

Janusz na drodze

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 185 (219)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…