Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72508

przez ~InzRudaszon ·
| Do ulubionych
Z cyklu: "Rozmowy inżyniera-projektanta z mieszkańcami".

Tytułem wstępu: jestem inżynierem, projektuję sobie radośnie sieć gazową w pewnej niedużej miejscowości w świętokrzyskiem. Miejscowość ta - z racji zbliżających się wyborów - tendencje ma silnie rozwojowe. No więc budujemy szybko chodniki, gazociągi, wodociągi, ulice i inne takie, co to ludziom potrzebne są bardzo.

No i na tejże ulicy, wzdłuż której wierchuszka administracyjna postanowiła gazociąg ludziom położyć, zaprojektowano również chodnik. A bo to ulica taka, co to nią nad zalew, a bo dużo dzieci do szkoły rowerami dojeżdża, zatem i ścieżka rowerowa wraz z tym chodnikiem - no chodnik potrzebny i niechże wreszcie powstanie. Jest owszem pas zieleni - między jezdnią a ogrodzeniami, ale tam właśnie powstanie chodnik. Ważne jest to, że gmina pozyskała fundusze na budowę samej sieci gazowej - bez przyłączy do domów.

Dlatego też ten gazociąg trzeba położyć po działkach prywatnych. Bo łatwiej zrobić wykop do podłączenia przyłącza do domu - nie trzeba wtedy rozbierać kostki chodnikowej, a i ludziom łatwiej i taniej będzie się podłączać jak już gazociąg będą mieli na działce. No to łażę z kompletami dokumentów do każdego domu wzdłuż ulicy, coby uzyskać zgodę na tę sieć w ogródku. 90% mieszkańców rozumie takie działanie, trasę gazociągu ustalam z ludźmi na miejscu, zostawiam kopie mapy z zatwierdzoną wspólnie trasą.

Tłumaczę, wyjaśniam, staram się tak poprowadzić gazociąg, żeby jak najmniej zniszczyć w ogródkach. Ogólnie współpraca idzie. Do momentu, kiedy trafiam na Panią - kobietę o ugruntowanych poglądach na świat, zdolną do dialogu oraz z inteligencją oscylującą wokół poziomu ameby.

- Dzień dobry, nazywam się InzRudaszon, na zlecenie waszej wierchuszki administracyjnej projektuję gazociąg w państwa ulicy. Jestem tutaj, żeby ustalić jego przebieg z każdym z mieszkańców i sporządzić stosowne dokumenty. Czy możemy chwilkę porozmawiać? - na twarzy mam uśmiech taktyczny nr 7 i po twarzy interlokutorki, która na pierwszy rzut oka wydaje się normalną kobitką (wiek głęboko przedmatuzalemowym - tak koło 40 - tki, śliczna, zadbana, pełen makijaż, szpilki) widzę, że należy zacząć używać możliwie najprostszego języka. Pani ma panikę w lewym oku a prawe zaczyna niepokojąco tikać - znaczy obwody się przegrzewają. Na szczęście po blisko dziesięciu latach nauczyłam się rozmawiać z ludźmi i czuję, jaki język kto zrozumie.

Czasami mogę technicznym żargonem, czasami trzeba jak "krowie na rowie" - wiadomo, ludzie są różni. Chodzi o to, żeby się dogadać.

W tym przypadku nie miałam pojęcia co, mnie czeka...
- Yyy, dzień dobry - uśmiecha się Pani - a o co chodzi?
Niewyraźnie powiedziałam, czy ka cholera? - se myślę...
- Taak, jak powiedziałam, nazywam się... - i tutaj poprzednia formułka jeszcze raz, tylko wolniej i z dykcją
- Aaaa, to co to będzie? Woda? - nie traci fasonu Pani
- Nie, droga pani, gaz. Chodzi o to, żeby miała pani rurę gazową w domu i nie trzeba było kupować butli - tłumaczę
- Aaa, to dobre byłoby. A jakie to koszty i jak to ma iść?
- Koszty ponosi gmina, gazociąg trzeba położyć wzdłuż ogródków, potrzeba tylko zgody właścicieli ...
- Ale jak wzdłuż ogródków? - wpada mi w słowo Pani - przecież za płotami jest trawnik, to tam kładźcie!
- Tak, jest, ale na wiosnę będzie robiony chodnik, dlatego ten gazociąg musi być po działkach prywatnych - tutaj przytaczam wyjaśnienia o obniżeniu kosztów podłączenia, łatwości wykopów itd.
- Nie, ja się nie zgadzam, ja chcę gaz do domu, ale rury na działce nie, bo ja mam kostkę na wjeździe i trawę posianą w ubiegłym roku! - krzyczy do mnie Pani i widzę, że tracimy kontak

- Proszę pani, proszę się nie denerwować, trawnik zostanie pani odsiany tak, jak był, a kostki nie będziemy ruszać, bo rurę położymy przewiertem - to częsta praktyka
- Ja się nie zgadzam, wy mi gaz podłączcie, ale nic mi nie kopać po ogródku, kto mi za to zapłaci?!? - pani uderza w tony pretensjonalno - płaczliwe.

- Ależ może się pani ubiegać o odszkodowanie za użyczenie gruntu pod gazociąg, to nie są wielkie kwoty, ale zawsze coś można ugrać. Czyli gaz chciałaby pani podłączyć tak?
- No tak, ale kopać nie…
- To jak pani ten gaz doprowadzić do domu, skoro nie pozwala pani kopać? - próbuję jak z dzieckiem
- No podłączyć, ale nie kopać - pani jest zdziwiona moim pytaniem
- No dobrze, gaz przecież płynie rurą, to jak mam pani tę rurę położyć? Po słupach? Przecież nie ma innej możliwości jak przez wykopy...

- No jak nie ma? W ziemi się przecież kładzie? - pani patrzy na mnie jak na debilkę i czuję, że zbliżam się do ściany
- No w ziemi i dlatego trzeba kopać. Poza tym jak się pani nie zgodzi, to reszta ulicy nie będzie miała gazu, bo nie będzie jak go dalej przesłać. Chce pani słuchać pretensji reszty ulicy? - próbuję innym sposobem. Czasami poczucie odpowiedzialności zbiorowej otrzeźwia takich pacjentów
- No to tam za płotem kopcie, a nie u mnie, ja mam trawę posianą.
- Proszę pani, za płotem nie ma możliwości bo chodnik będzie … - desperacko podejmuję ostatnią próbę dogadania się
- A co mnie tam chodnik jakiś, ja się nie zgadzam, ja chcę gaz, ale nie wykopy!
Dobra, widzę, że nic z tego nie będzie, zmuszona jestem użyć tajnej broni. Nie lubię używać tego argumentu, ale robotę wykonać muszę…

- Rozumiem. Czyli nie wyraża Pani zgody. Informuję więc panią, że gazociąg jest inwestycją celu publicznego, ma służyć społeczeństwu i nie może być blokowany przez jedną osobę, dlatego zmuszona jestem poprosić panią o podpis pod tym druczkiem, który mówi, że nie wyraża pani zgody na roboty budowlane na swojej działce i na podstawie tego oświadczenia będę występować do starostwa z wnioskiem o ograniczenie pani praw własności do gruntu na czas prowadzenia robót
- Czyli co, będziecie wywłaszczać i kopać? - pani traci rezon widzę
- Nie, nie wywłaszczać, tylko ograniczać. Nikt pani działki nie zabierze, a jedynie położymy gazociąg i w czasie prowadzenia robót nie będzie miała pani prawa dysponowania tym fragmentem działki, na której będzie budowa, potem wszystko wraca do stanu poprzedniego. Pani oczywiście otrzyma odszkodowanie, teren zostanie uprzątnięty, ale gazociąg zostanie poprowadzony możliwą najkrótszą drogą, niestety te krzaczki trzeba będzie przesadzić, albo wyciąć. - zawsze staram się tak prowadzić rurę, żeby wycyrklować między drzewami, krzaczkami, czy chodniczkiem - co tam kto ma w ogródku.

- I już wtedy nic nie będę mogła robić? Będziecie kopać trawnik? - łzy w oczach pani, powietrze uszło, chyba będzie dialog.
- No tak.
- To wie pani co, dogadajmy się, to ja tak nie chcę, bo to gorzej będzie...
- No będzie, na pewno. Zatem, co pani proponuje? - Ja bym ten gazociąg dała tak z pół metra od pani ogrodzenia, ominęłabym tę tuję a pod kostką zrobiła przewiert, co pani o tym myśli? - odpowiadam z nadzieję, że wreszcie baba zrozumiała…
- Pani idzie... - interlokutorka bierze mię pod ramię i prowadzi do ogrodzenia. - Pani patrzy, tam za płotem a przed ulicą jest taki trawnik , niech pani tam ten gazociąg narysuje ...
Kurtyna.

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 364 (422)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…