Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72655

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Witam wszystkich.

O tym jak pracy w nowym moim zawodzie szukałem.

Jakiś czas temu zostałem rekruterem - marzenie od dawna. Pół roku łączyłem darmowe staże z normalną pracą żeby zdobyć doświadczenie, referencje i się uczyć jak najwięcej. Udało się, po pół roku znalazłem pracę w nowym zawodzie, wszystko cacy, niestety firma w której się zahaczyłem musiała przyciąć koszty i poleciały świeżaki w tym ja. Fajnie, pracodawca mimo miesięcznego okresu wypowiedzenia uprzedził nas, że daje nam 3 miesiące na znalezienie nowego zajęcia - długie mu i zdrowe życie za taką fair postawę - a że rynek duży to 3 miesiące to sporo czasu na przenosiny.

Rozesłałem około 20 CV i w połowie przypadków zakończyło się to rozmowami. Oto najjaśniejsze tylko perełki z rozmów.

1. Gigant na rynku, firma będąca liderem w branży, generalnie ludzie się do nich pchają drzwiami i oknami. Proces sprawny, profesjonalny, rozmawiamy o stawce:

- proszę mi powiedzieć, jakie są pańskie wymagania finansowe
- u poprzedniego pracodawcy zarabiałem 2100 netto, nie chciałbym mniej. Możemy ponegocjować, jeśli prowizje od zatrudnienia są wyższe niż standardowe.
- (milczy). No, ale to jest bardzo wysoka kwota! My nie przewidujemy prowizji (sic!) i budżet na to stanowisko to 1800 brutto.
- 1800 brutto na umowie o pracę nie pozwoli mi na przeżycie, od 5 lat nie jestem studentem
- ale my mówimy o umowie zlecenie!

Przypominam: największe korpo na rynku, świetna renoma, żakieciki, biznes lunche, rest roomy w biurze, ąę itp, itd. I jeszcze wielkie zdziwienie, że nie chcę jednak dla nich pracować. Sytuacja miała miejsce w styczniu, ogłoszenie jest uaktualniane do dziś. Ciekawe kto zgodzi im się wyrabiać miesięczny budżet nie mając od niego prowizji.

2. Firma szybko zdobywająca rynek rekrutacji IT w Polsce, niezbyt dobra opinia, ale nigdy nie lubiłem słuchać czyichś opinii, wolę mieć własną.

Rekrutacja 3 etapy - telefon wstępny, który wyglądał tak:

(rekruter) - Hello?
(Ja) - Halo?
R: Hello?
J: słucham, z kim rozmawiam?
R: honyszke_kojok, do you speak English?

jak dla mnie bezczel - bez przedstawienia się, bez wstępu. Ale rozmowa odbyta, przeszedłem pomyślnie, drugi etap - rozmowa z rekruterem w biurze. Pominę fakt, że widać było, że pani rekruter nie przejrzała wcześniej mojego CV i co chwila padało nieprofesjonalne "co by tu jeszcze pana zapytać" czy znienawidzone nawet w branży pytania zadawane tylko przez ludzi chcących brzmieć profesjonalnie typu "jakie są twoje 3 zalety i 3 wady". Zabolało mnie to, że zadano mi dokładnie te same pytania co przez telefon, tyle że w biurze. A urlop wzięty. I na koniec żadnych konkretów. "O konkretach porozmawia pan na finalnej rozmowie z team liderką działu". Ok. Rozmowa z team liderką po tygodniu. I tu znów bezczel.

Dla mnie normalne jest, że jeśli kogoś fatyguję do biura to zaproponuję mu miejsce do czekania, wodę, kawę, herbatę. Tu wpuszczono mnie do dusznego pokoju, wchodzi pani tim lider z niedopitą kawą, ani "dzień dobry", ani "przepraszam, że pan czekał", bo spóźniła się blisko dwadzieścia minut, i opowiada jaka to wspaniała możliwość przede mną, że oni są liderem rynku, że takie możliwości. Cierpliwie słucham wstępu. Następnie znów lista pytań, trzeci raz tych samych i zwróciłem na to uwagę - pani team lider obruszyła się, że to część selekcji, sprawdzają czy ktoś nie wymyśla bajek i porównują odpowiedzi. Niech będzie. Drugi minus załapałem gdy pani team lider powiedziała, że muszę jej dać dwa tygodnie na odpowiedź, wspomniałem, że biorę udział w innych procesach i nie obiecuję, że za dwa tygodnie będę dostępny - oburzenie święte bo okazało się, że ja tak ogólnie szukam pracy, a ona myślała, że mi zależy żeby pracować DLA NICH. Ech, ten egocentryzm.

Pogrzebałem swoje szanse (ojej, jak przykro) gdy na sam koniec dopytałem o warunki które oferuje firma i wspomniałem, że to moja trzecia rozmowa i nadal ich nie znam, pani przez zęby burknęła, że jej firma płaci dobrze a prowizja jest w DOLARACH i że nie może ujawnić szczegółów bo nie chce żeby wyszły po za mury tej firmy i dowiem się o nich z ewentualnej umowy. Czyli kot w worku. Chyba się nie spodobałem, bo po powrocie do mieszkania zauważyłem, że 10 minut po wyjściu z biura miałem wiadomość o odrzuceniu mojej kandydatury. Taka strata, takie dolary i takie możliwości.

3. Firma nie mała, nie duża, ot taka sobie. Jedna z tych co w sumie największy utarg ma na ludziach wysyłanych na wykop buraków do Holandii. Na rozmowę nie chciałem iść już po pierwszym telefonie, który wyglądał tak.

rekruter: - Honyszke_kojok?
ja: to zależy kto dzwoni
R: aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa(..)aaaacha. (milczenie) nazywam się tak i tak, dzwonię z firmy zatrudniającej ludzi do wykopu buraków.
J: miło mi, proszę zrozumieć to pytanie, telefony od telemarketerów odrzucam, stąd upewniam się kto dzwoni (swoją drogą, dla mnie zawsze bezczelne jest dzwonienie do kogoś i nie przedstawienie siebie i powodów dla których dzwonię)
R: to już pana problem komu pan powierza swój numer, nie mój.

milczeniem przyjąłem tę jakże cenną i potrzebną uwagę.

R: wysłał pan to swoje CV, ale widzę, że miejsca pan nie zagrzał nigdzie, wytłumaczy mi pan to?
J: (już przybierając lekceważący ton rozmówcy) staże trwają trzy miesiące, obecna firma tnie budżet...
R: nic z tego nie rozumiem!
J: ... a po za tym wcześniej pracowałem w firmie innej branży ponad trzy lata, to chyba nie jest jakoś bardzo krótko.
R: nic z tego nie rozumiem! to po co pan zmieniał branżę skoro było panu tam tak dobrze, że aż siedział pan trzy lata
J: z powodu niskich zarobków i braku perspektyw. Widzi Pan po za tym w moim CV, że nawet gdy się przebranżawiałem nie rzuciłem pracy tylko robiłem dwa etaty...
R: no może pan tak kocha pieniądze, nie wiem?
J:... staże, które były darmowe...
R: nic z tego nie rozumiem! no dobra, wyjaśni mi pan to wszystko w szczegółach na rozmowie, mam czas jutro o 14, więc zapraszam.

I mówiąc facetowi, że jest chamski i obcesowy poprosiłem o natychmiastowe usunięcie moich danych z ich bazy.

Buraki zatrudniają do wykopku buraków. Ich powinno się wykopać jako pierwszych, bo w opiniach o nich można znaleźć, że cała firma daje właśnie taki obraz jak buc z którym rozmawiałem.

Koniec końców wyszło na to, że wszyscy "liderzy na rynku", duże korpo, szklane biurowce, nie potrafiły zaoferować więcej niż 2000 brutto i umowę zlecenie, a mała nieznana firma dała więcej niż chciałem i umowę o pracę.

Co prawda nie mam rest roomu, nie chodzę w marynarce slim-fit po open space, ale przecież nie zapłacę takimi rzeczami za rachunki :)

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 392 (398)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…