Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#72776

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Miejscowe centrum kultury, sobota. Właśnie odbywały się zajęcia z baletu, na które moja córa chętnie uczęszczała.

Wiadomo jak to wygląda - dziecko przebrać, pchnąć na salę i usadzić cztery litery na godzinkę.

Niektórzy jednak nie mają jednego dziecka, tylko dwoje. Albo więcej. Mogłam więc zaobserwować różne postawy rodzicielskie. Pan siadający na podłodze obok synka, żeby rozwiązywać z nim krzyżówki, czy matka czytająca dziecku na głos... Milutkie, prawda?

Ale był też Piekielny Tatuś:

PT wprowadzał córkę na zajęcia i wlepiał nos w telefon. Starszego syna miał w... Znaczy olewał. Chłopiec więc znalazł sobie zajęcie - jazda windą. Góra, dół, góra, dół... Tatuś nic, nawet się za potomkiem nie rozejrzał.

Ktoś delikatnie zasugerował ojcu, że winda to nie zabawka. Nic. Ktoś inny mniej delikatnie przypomniał, że budynek nie jest jego własnością.

"Dziecko wam przeszkadza?"

Yyyyy... Tak?

"Dajcie spokój, niech się pobawi"

OK. Dość tego. Ochrona (O).

O: Czy może pan zwrócić uwagę synowi, żeby zostawił windę w spokoju?
PT: A co to przeszkadza, że się bawi?
O: Winda nie służy do zabawy. Tam jest plac zabaw.
PT: Nie będziesz mi rozkazywał! To jest dziecko i ma prawo się bawić!

Skończyło się na ostrzeżeniu "jak nie przestanie, wzywam policję".

PT udał się do windy, dziecko za kark wziął i trzymał do końca zajęć. Dzieciak się wyrywał, a jakże. Tatuś trzymał. W końcu użył niezawodnego argumentu:

JAK CIĘ PUSZCZĘ, TO ZNOWU PÓJDZIESZ DO WINDY I BĘDĄ SIĘ MNIE CZEPIAĆ!

No straszne.

rodzice od siedmiu boleści

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 312 (338)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…