Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73072

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem na ostatnim roku studiów licencjackich. Ostatnio pochłonięta byłam pisaniem, sprawdzaniem i poprawianiem pracy licencjackiej. Gdy promotorka zaakceptowała całość, nadszedł czas na zaniesienie jednej kopii, do sprawdzenia w programie antyplagiatowym. Sprawdziłam dokładnie informacje - uczelnia przyjmuje prace w tych i tych godzinach, w tych dniach w bibliotece (ważne, nie było podanego numeru sali ani nazwy biura, tylko że prace przyjmowane są w bibliotece).

Wydrukowałam wszystko, oprawiłam, zgrałam pracę na płytę i ruszyłam w stronę biblioteki. Podeszłam do pani [B]ibliotekarki, mówiąc, że chciałabym oddać pracę do sprawdzenia w programie antyplagiatowym. Kobieta na mnie spojrzała wzrokiem, jakby chciała mnie zabić. Westchnęła dwa razy (typowo teatralnie).

B: Ja nie przyjmuję prac.
Ja: W takim razie orientuje się pani, gdzie mam to zanieść? Na informacji jest napisane, że do biblioteki.
B: To pani nie wie, gdzie ma pani oddać pracę?!
Ja: Nie wiem, mamy napisane, że mamy zanieść do biblioteki, żadnej innej informacji, dlatego pytam się, czy może pani się orientuje.
Bibliotekarka westchnęła znowu.
B: Ja nie wiem, studenci nie wiedzą, gdzie jest biuro, które przyjmuje prace do sprawdzenia!
Na chwilę przerwała, aby znowu westchnąć.
B: Na górze biblioteki.

Podziękowałam i weszłam po schodach. Biuro nie było podpisane, wyglądało, jakby było składowiskiem akt.
Całkowicie rozumiem, że pani bibliotekarka dostaje dziennie kilka takich pytań. Jednak nie byłoby z tym problemu, gdyby ktokolwiek zamiast "Proszę oddawać prace do biblioteki" napisał "Proszę oddawać prace do biura znajdującego się na pierwszym piętrze biblioteki". Dodatkowo pani bibliotekarka nie powinna traktować studentów, jakby mieli wszystko wiedzieć. Zwłaszcza gdzie jest biuro potrzebne im tylko raz na całe lata studiów.

studia

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 257 (281)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…